Tego dnia
Baśka zeszła na śniadanie później niż wszyscy. Gregor i spółka siedzieli przy
swoim stoliku, zajmując cztery miejsca. Przy kolejnym siedzieli trenerzy i
reszta sztabu szkoleniowego. Gdzieś w drugim końcu jadalni siedziały dzieciaki
z domu dziecka i pani Rozalka, która nawet nie zauważyła braku jednej ze swoich
podopiecznych. Praktycznie w ogóle nie zwracała uwagi na to, gdzie jest w danej
chwili Baśka. Zwyczajnie – uznała to za działkę Gregora Schlierenzauera. To on
według niej miał się tu nią opiekować, bo – jak sama mówiła – ślepa nie jest i chemię
między tymi dwojga potrafiła wyczuć na kilometr.
Jeden ze
stolików był za to użytkowany wyłącznie przez jedną osobę.
Michaela
Hayboecka w całej swej krasie. A raczej w całym swym grymasie, który dziś
malował się na jego twarzy. Baśka przetasowała wzrokiem całą salę i bez wahania
ruszyła ze swoją tacą do owego stołu. Gregor zdążył to spostrzec i nawet
błyskawicznie podniósł się ze swojego miejsca, jak gdyby chciał zrobić
wszystko, by nie dopuścić do kontaktu Baśki z Michaelem. Jednak to było
niemożliwe, a Baśka dobrze o tym wiedziała.
- Mogę się
dosiąść? – zapytała delikatnie i uprzejmie, jak gdyby między nimi zupełnie nic
się nie wydarzyło.
Blondyn
pokiwał żwawo głową, a grymas momentalnie znikł z jego twarzy. Nie był już na
nią zły?...
- Jasne,
siadaj – zagadnął, odkładając kubek z kawą. – Co słychać?
Baśka natomiast
nie zamierzała całkowicie rezygnować z porannego posiłku na rzecz rozmowy ze
skoczkiem.
- Luzik –
odparła kiwając ręką i opychając się jakąś bułką. Wyglądało to przekomicznie, dlatego Michael
nie mógł powstrzymać się od śmiechu.
- Jesteś
niezwykła… - wypalił, a Baśka, która aktualnie nabrała do ust gorącej herbaty,
o mało co nie zakrztusiłaby się nią.
- Czy wyście
wszyscy oszaleli?! Ja? Niezwykła?! Dobre sobie… - mówiła, śmiejąc się i
przedrzeźniając zdezorientowanego Michaela. – Doprawdy, nie wiem co we mnie
niezwykłego. Chyba, że wy w Austrii nigdy nie widzieliście rudej sieroty. Boże,
jak to brzmi?... – zastanowiła się sama nad sobą i westchnęła ciężko. – Co tak
milczysz?
Hayboeck z
podłożonymi pod podbródek dłońmi przyglądał się jej uważnie.
- Wyście… Ja
i kto? – dopytywał się.
- No… Ty i
kilka innych osób. A czy to ma jakieś znaczenie?
- Wyście w
Austrii – dodał.
Baśka dobrze
wiedziała, że chodzi mu o Gregora i robił co mógł, by naprowadzić ją na ten
temat.
- Nie łap
mnie za słówka! – ucięła. – Tak w ogóle to jaki macie dziś plan dnia? Ciągle te
treningi i treningi. Kiedy pierwszy konkurs?
- Konkurs za
dwa dni, a treningi rzecz święta. Jeśli jednak chciałabyś się trochę rozerwać,
to dziś jest impreza. Idą wszyscy skoczkowie, a smutno by było gdybyś ty się
nie pojawiła. To nie będzie jeden z tych drętwych bankietów. Będzie mi miło,
jeśli wybierzesz się tam ze mną.
- My? Znowu
razem na imprezę? Niemożliwe –
powiedziała, dokładając sobie sałatki.
- Nie wiem
co na to twój boss Gregor, ale…
- Jaki znowu
boss – przerwała mu – to obcy człowiek.
Popatrzyła
na Gregora kątem oka. Siedział zamyślony i… jakiś taki inny. Żal jej go było,
ale nie potrafiła mu zaufać. Już taka była. Odpychała od siebie ludzi, by nie
pozwolić samej się do nich przyzwyczaić. Wielokrotnie w życiu ludzie traktowali
ją jak zabawkę. Pamięta, jak na drugie święta w domu dziecka zabrało ją samotne
małżeństwo. Byli bezdzietni. Kupili jej masę prezentów, pozwolili jej zapomnieć
o smutnej codzienności… Obiecali ją adoptować. Bajka nie trwała długo. W czasie,
gdy trwał proces adopcji i wszystko było już praktycznie dopięte na ostatni
guzik, owa kobieta dowiedziała się, iż jest w ciąży. Wraz z mężem bez wahania
odstąpili od adopcji. Po co im wtedy byłaby taka sierota?
Teraz jednak
to zupełnie co innego. Gregor nie był rodzicem, który chce ją adoptować. Był
nieznanym, a jednak już bardzo znanym jej chłopakiem, który chyba nie zdawał
sobie sprawy w co brnie. Do wczoraj żył nadzieją na prosty i szybki happy end.
Ona też chciała happy endu. Mimo to coś podpowiadało jej, że zbyt mało jeszcze
o nim wie i że Gregor nie jest wobec niej zupełnie szczery. A intuicja rzadko kiedy ją zawodziła.
- Nie
wyglądacie na obcych – skomentował lekko zazdrosny i uszczypliwy Michael.
Jeszcze tego
potrzebowała!
-
Przeeestań… Może coś ci się przyśniło? Widziałam jak ten facet ze sztabu daje
wam jakieś tabletki. To pewnie od tego.
- To
suplementy. A wzrok mam dobry i o zanikach pamięci też nic nie słyszałem.
Szybko dałaś mu się okręcić wokół palca. Wiem, że mi nie ufasz i nie mam o to
do ciebie pretensji, ale wiedz jedno: ludzie tak szybko się nie zmieniają.
Gregor to niezłe ziółko. Nie daj mu się wykorzystać, bo – bez urazy – takich
jak ty, ma na pęczki.
Rzekł to z
chytrym uśmiechem na twarzy. Był sprytny. Nikt z nich tutaj nie potrafił
przewidzieć tego, co planował… Baśka pewnie dopiero po „tym” przejrzy na oczy,
ale Gregor chyba nie będzie już tak szczęśliwy…
Baśkę aż
zatkało. Hayboeck był szczery do bólu.
Do BÓLU.
Nie
wiedziała co ma powiedzieć. Ostatnie słowa sprawiły, że poczuła bolesne
ukłucie w sercu. Zraniło ją to. W głowie
wciąż słyszała ostatnie słowa Michaela: „(…) takich jak ty, ma na pęczki.”
Przez chwilę
czuła jakby zabrakło jej tchu, w uszach zaczęło jej szumieć i nagle poczuła
nadciągającą gorączkę.
A przecież
przygotowywała siebie na taki
scenariusz! Właśnie na taki. Jeszcze wczoraj, przecież o tym właśnie mu mówiła!
Mimo to zawsze jednak wierzyła… Łudziła się nadzieją, że może faktycznie coś
dla Gregora znaczy.
Hayboeck
kręcił się w jego towarzystwie, dlatego pewnie coś wiedział. Dlaczego nie
podważała jego słów, tylko od razu w nie uwierzyła?
Pewnie
dlatego, że tak naprawdę nigdy nie
potrafiła sobie wyobrazić, że ktoś może ją pokochać.
*
Klub był
zadymiony, a w powietrzu unosiła się woń wódki zmieszanej z sokiem pomarańczowym,
toteż Baśka momentalnie zaczęła się krztusić. Nie była przecież przyzwyczajona do
takich miejsc. Pani Rozalka skrupulatnie dbała o towarzystwo w jakim obracała
się Baśka i nie zezwalała jej na sobotnie wypady do najsłynniejszego klubu w
Zakopanem – Prestige’u.
- Chodź,
zaprowadzę cię do naszej loży, a potem pójdę nam coś zamówić – powiedział Hayboeck,
ciągnąc ją za rękę poprzez tłum porwanych w dzikim tańcu ludzi.
Nie wiedziała po co tu przyszła.
Prawdopodobnie po to, by rozładować wszystkie złe emocje, których dostarczył
jej dzisiejszy dzień.
Kiedy
dotarli do owej loży, która składała się z ustawionych blisko siebie czerwonych
sof, przejechała beznamiętnie wzrokiem po przybyłych już gościach. Thomas,
Gregor, Andreas i jakaś laska, której kompletnie nie kojarzyła. Wzruszyła
ramionami, rzuciła krótkie „cześć” i rozsiadła się nonszalancko na jednej z
sof. Mrugnęła do Hayboecka, dając mu znać, że wszystko jest w jak najlepszym
porządku i że spokojnie może udać się po
napoje.
- Tylko bez
alkoholu – zaznaczyła mu i zaśmiała się.
Hayboeck
zasalutował jej na znak zgody i ruszył w stronę blatu baru. Kiedy odwrócił się
od niczego nieświadomej Baśki, wyraz jego twarzy momentalnie uległ zmianie.
Teraz
malował się na niej chytry uśmiech. Ukradkiem zerknął na wyświetlacz swojej
komórki i odczytał najnowszego sms’a.
„Jestem już w Sochi. Za jakieś pół godziny
będę u was. Dzięki za cynk. Myślisz, że Gregor się ucieszy? ;)”
- No to
teraz wystarczy tylko czekać na rozwój
akcji… - skomentował zadowolony.
*
Baśka tymczasem
siedziała na jednej z sof obok Gregora, jednak starała się utrzymywać między
nimi jakiś dystans odległościowy. Musiała być konsekwentna.
Gregor wahał
się trochę, ale chęć rozmowy z Baśką przewyższała wszelkie inne zahamowania.
-
Zatańczymy? – zaproponował.
Baśka
spojrzała na niego pobłażliwie i uniosła brew.
- Mieliśmy
być w separacji – powiedziała dumnie.
- Ja nic
takiego nie obiecywałem – bronił się Gregor, wciąż nie dając za wygraną. Taki
już był, a Baśka bardzo to lubiła.
Przysunął
się bliżej niej tak, że mogła wyczuć zapach jego perfum.
- Spadaj do
swoich panienek! – nie wytrzymała i z wściekłością spiorunowała go wzrokiem.
- Hej, co
się dzieje?! – Gregor zauważył, że w zachowaniu Baśki coś się zmieniło. Jakby ktoś
jej czegoś naopowiadał, a ona w to uwierzyła. Szczerze zaczął się obawiać, że
Thomas coś wypaplał, ale znał go i wiedział, że to nie w jego stylu. – O czym
ty mówisz?
Baśka
zaśmiała się nerwowo.
- O czym ja
mówię? To chyba ty już powinieneś dobrze wiedzieć – odruchowo wstała z miejsca,
widząc nadchodzącego Hayboecka.
Michael
podał jej do ręki sok i odważnie spojrzał prosto w oczy Gregora.
- Chyba
szykuje ci się jakaś niespodzianka… - powiedział tajemniczo, powodując
zmieszanie u Gregora. Schlierenzauer niepewnie spojrzał w miejsce, gdzie
utkwiony był wzrok Hayboecka, a, co najgorsze!, również Baśki.
Na scenie
stała Sandra, szczerze zadowolona ze swojej niespodzianki.
- Ekhem –
rozpoczęła swoje przemówienie, poprawiając statyw od mikrofonu. – Chciałabym powiedzieć,
że przyjechałam tu specjalnie dla mojego narzeczonego Gregora, bo wiem jak
ważne są dla niego te Igrzyska i jak istotne jest by miał przy sobie kogoś
bliskiego. Gregor, kochanie – zwróciła
się do Schlierenzauera, utrzymując z nim kontakt wzrokowy – Przepraszam, że
musiałeś na mnie tak długo czekać. Bardzo cię kocham i pragnę, abyś spełnił
swoje marzenia tu, w Sochi. A na koniec chciałabym zadedykować nam nasz ulubiony
utwór „Love Song” AC/DC! – dodała rozanielona, nawet nie zwracając uwagi na
stojących obok Gregora: Baśkę i Michaela.
Schlierenzauer
kompletnie zdezorientowany zerkał co chwilę to na Sandrę, to na Baśkę, która
wyglądała jakby za chwilę miała zemdleć.
- Nikt –
zaczęła. – Nikt nigdy mnie jeszcze tak bardzo nie upokorzył!!! – wykrzyczała ze
łzami w oczach i wybiegła z klubu.
Hayboeck na
początku szyderczo się śmiał, mrucząc coś pod nosem o kłótni kochanków, ale za
chwilę uspokoił się i zaczął martwić się o Baśkę, dlatego pobiegł za nią.
Gregor
natomiast kompletnie uziemiony ze zbolałą miną patrzył jak w jego kierunku
zmierza Sandra.
- Witaj
kochanie – powiedziała słodkim głosikiem i uwiesiła mu się na szyi. – Stęskniłeś
się?...
_______________________________
Jestem :D Nie wiem jak tam rozdział, bo trochę był pisany na raty :P Chciałabym jeszcze w tym miesiącu coś dodać, może z dwa rozdziały, bo w sierpniu prawdopodobnie jadę nad morze i nie wiem jak to będzie z internetem ;) Wakacje trwają w najlepsze, choć dla mnie praktycznie trwają jakiś tydzień :P Wcześniej nie miałam możliwości odpoczynku. A co tam u Was, Kochane? :* Ode mnie tylko tyle, bo mam dziś trochę spraw do załatwienia ;) Buziaki :*
//Gdyby ktoś z Was miał jakieś pytania, to znajdziecie mnie tutaj: wywiader.pl/esthera//
//Gdyby ktoś z Was miał jakieś pytania, to znajdziecie mnie tutaj: wywiader.pl/esthera//