wtorek, 5 sierpnia 2014

Rozdział 15.

Czuła się źle. Czuła się przede wszystkim okrutnie upokorzona. Wiedziała, że wybiegając z klubu dała mu do zrozumienia, że był dla niej naprawdę ważny i że mocno ją zranił. Jak to się stało, że podświadomie pozwoliła się sobie zaangażować?
- Kretynka!... Cholerna kretynka! – wykrzykiwała z nieudawaną wściekłością. Na dworze prószył śnieg, a mroźny wicher szalał bez skrupułów unosząc opadły śnieg i uderzając nim o przechodniów. To była zwyczajna impreza przed jednym z najzwyklejszych klubów w Sochi, takim, jakich są tu setki. Toteż nic dziwnego, że na zewnątrz  pełno było wstawionych osób, które na dodatek niewzruszenie paliły trawkę.
- Hej, laska ile bierzesz za numerek? – usłyszała za sobą jakieś słowa po rosyjsku. Nie zrozumiała ich, bo nigdy nie uczyła się tego języka, ale nietrudno było się zorientować, że nie należały one do tych pochlebnych. Na dodatek wystarczyło spojrzeć na postać, która je do niej skierowała. Podejrzany typek, stojący w grupce pod latarnią. Nie był dobrze widoczny, ale Baśce wystarczyło to, by ocenić sytuację. Jego śmiech roznosił się w echem jak w koszmarach. Nie wiedziała co mu odpowiedzieć, bo przecież nawet dobrze nie wiedziała co powiedział! Zresztą nie była pewna czy zrozumiałby cokolwiek po angielsku. Wiedziała także, że w pewnych sytuacjach lepiej milczeć, niż wdawać się w niepotrzebne konflikty, w których zresztą i tak nie miałoby się przewagi.
Usiadła więc na pobliskim murku obok jakiejś dziewczyny, która najwyraźniej także nie była trzeźwa.  Baśka ukryła twarz w dłoniach. Czuła się tu tak źle i obco! Szczególnie teraz. Co ją podkusiło, że wybrała się na tę eskapadę ze Schlierenzauerem? Teraz była na niego tak wściekła! Zadrwił z niej. Potraktował ją przedmiotowo. Ale mimo tej ogromnej nienawiści do niego, jaką miała teraz w swoim sercu wciąż… wciąż był jej bliski. Bolało ją gardło, głowa i czuła silny ucisk w sercu. Nie była pewna czy to właśnie owe pękające serce. Doświadczyła tego przecież dopiero pierwszy raz.
- Palisz? – usłyszała od dziewczyny z obok. Była Polką. – Krzyczałaś coś tam do siebie, to się zorientowałam… W każdym razie, my Polacy musimy się trzymać razem – mówiła bez jakichkolwiek emocji. Dzierżyła w ręku paczkę papierosów i zdezelowaną zapalniczkę.
Baśka popatrzyła na nią ze współczuciem. Może i ona, Baśka, sama była na skraju załamania i miała pełne pole do popisu, by zrobić coś naprawdę głupiego, jednak wiedziała, że nie może kogoś zawieść. Nie należała do tych osób, które obnoszą się ze swoimi zmartwieniami. Znała odpowiedź na to, co powinna w tej chwili dalej zrobić. A widok tej zmarnowanej dziewczyny tylko ją w tym upewnił:
- Trzymaj się – poklepała ją po ramieniu i ruszyła w stronę drzwi klubu. Odczuła mróz panujący na dworze, gdyż była ubrana jedynie w legginsy i koszulę. Przy wejściu czekał na nią już Hayboeck, wyraźnie zatroskany jej ucieczką.
- Wszystko w porządku? – zapytał, zerkając przy okazji na tych koło latarni, którzy wciąż rubasznie się śmiali. – Wróćmy lepiej do środka – zaoferował, obejmując ją.
Wewnątrz było już zdecydowanie cieplej, ale Baśka wiedziała, że musiała „wyrównać w sobie temperatury”… Gdyby tam pozostała, pewnie albo zatłukłaby Gregora gołymi rękami, albo coś by sobie zrobiła. Ale nie. Nie była aż taką egoistką.
- Wszystko w najlepszym porządeczku, nie widać? – zaśmiała się głupkowato, wprawiając Michaela w osłupienie.
- Ale że co?  Że nic? Kompletnie cię to nie ruszyło?... Widziałaś przecież to przedstawienie. Gregor i jego przyszła żona. A wcześniej tak cię nachalnie bajerował.
Baśka zastanowiła się nad szybką ripostą, ale wzruszyła ramionami.
- Wiesz, jestem kobietą, a my kobiety zwyczajnie lubimy dupków – powiedziała to najzwyczajniej w świecie i puściła oczko do Hayboecka. Odsunęła go lekko i ruszyła na parkiet, przeciskając się przez tłum.
Hayboeck dogonił ją i złapał za łokieć, przyciągając do siebie.
- Zapomnij o nim – poradził jej. Baśka pokiwała głową na znak zrozumienia. Bardzo chciała, by słowa Michaela się ziściły. Naprawdę bardzo pragnęła zapomnieć o Gregorze, tyle, że nie wiedziała, czy będzie to takie łatwe. – Zatańczymy?
Impreza właśnie się rozkręciła na dobre i teraz można było tańczyć w parach do najlepszych klubowych kawałków.
 Baśka uwielbiała taniec, dlatego nie krępowały jej takie sytuacje, nawet jeśli przyszło jej tańczyć z samym Hayboeckiem. Zresztą – jakby nie patrzeć – Michael był naprawdę świetnym tancerzem.
Gdzieś w trakcie tańca mignęła jej sylwetka Gregora i przytulającej się do niego czule Sandry. Przyprawiło ją to o mdłości, jednak nie pozwoliła sobie psuć już dalej nastroju. Swobodnie wirowała w tańcu z Michaelem, całkiem nieźle się pryz tym bawiąc. Po jakichś piętnastu minutach na parkiecie można było usłyszeć „Blurred Lines”, które Baśka szczególnie lubiła. Nic więc dziwnego, że nie potrzebowała specjalnych zaproszeń do świetnej zabawy. Dla pozostałych mogła wyglądać wraz z Hayboeckiem na baaardzo dobrych znajomych, o ile nie parę, choć wolała unikać tego podobieństwa. Już raz ją uznano za parę w Gregorem, i jak jej to wyszło?!
Potrafiła się świetnie bawić nawet bez alkoholu, ale teraz wyglądała już pewnie jakby była po kilku głębszych. Cóż, nie każdy potrafił sobie wyobrazić, iż wściekłość i zranienie przez mężczyznę, potrafią działać najskuteczniej na wszystko.  Prawie jak alkohol.
Przez chwilę przywołała na myśli Gregora i wystarczyło to, by właśnie w tym momencie pojawił się wraz ze swoją dziewczyną obok Baśki z Michaelem.
Hayboeck sprytnie zinterpretował sytuację i bez wahania pozwalał sobie na więcej w tańcu z Baśką. Przyciągał ją do siebie, lekko obściskiwał, a wszystko po to by doprowadzić do szału Schlierenzauera, którego tak bardzo nienawidził. Hayboeck nie dzierżył go już od lat juniorskich. To właśnie ten zadufany w sobie nastolatek Gregor pozbawił go miejsca w drużynie, dobrego sponsora, a także Sandry, która niegdyś wiele znaczyła dla Michaela. Teraz Hayboeck chciał rewanżu. Chciał zabrać Gregorowi wszystko to, na czym mu zależy. Schlierenzauer nie mógł w tej chwili nic zrobić, choć wzbierała w nim zazdrość. Tym razem nie mógł zrobić afery, jak było to w Zakopanem. Musiał się uśmiechać do swojej „ukochanej” i obejmować ją z udawaną czułością.
 Baśka nie zaszczyciła go tym razem ani jednym spojrzeniem.
- Gregor, kotku, co z tobą? – niepokoiła się Sandra, poprawiając włosy Schlierenzauera i sprawdzając, czy aby nie ma gorączki.
Ten wzruszył ramionami i niechętnie odburknął jej krótkie „nic”.
Sandrę jednak to jeszcze bardziej rozjuszyło i postanowiła nie dać za wygraną.
- Nie cieszysz się?! Zjechałam tu dla ciebie pół świata, a ty pokazujesz mi jakieś humory! Co jest? – dopytywała się, oplatając dłońmi jego szyję.
Schlierenzauer jakby chcąc uspokoić sytuację i trochę uśpić czujność Sandry, przytulił ją mocno do siebie i namiętnie pocałował. Czuł się po tym podle, ale zdawał sobie sprawę, że tylko tak mógł wybrnąć z tej sytuacji. Sandra momentalnie się rozpromieniła i nie zadawała kolejnych niewygodnych pytań.
Moment owej czułości do Sandry ze strony Gregora zdążył zarejestrować wzrok Baśki, która ze zdegustowaniem przewróciła oczami.
- Licencjonowany  kłamca i dupek do kwadratu – skomentowała pod nosem, obserwując ich.
- Mówiłaś coś? – zapytał Hayboeck, niewiele słysząc przez hałas spowodowany głośną muzyką.
- Tak! Mówiłam, że jesteś świetnym facetem!!! – wykrzyczała mu do ucha, a piosenka właśnie się skończyła, dlatego jej wyznanie było słyszalne dla pobliskich osób. W tym dla Gregora. – Może pójdziemy gdzieś w inną część sali? Tu jest jakby… dziwnie ciężka atmosfera.
Hayboeck zastanowił się chwilę i przystał na jej propozycję.
Niedaleko baru siedziała dziewczyna, która była przebrana za wróżkę i gestykulując, żwawo opowiadała coś jakiemuś facetowi, który słuchał jej z uwagą. Baśka zaśmiała się ironicznie. Przecież nie wierzyła w te dyrdymały. Mimo to pamięta jak w podstawówce blefowała i wróżyła po kolei wszystkim swoim koleżankom. Wmawiała im, że jest wróżką i potrafi przewidzieć wszystkie blaski i cienie przyszłości. Swoją drogą nieźle jej szło. Kiedy ten mężczyzna poszedł sobie, wróżka zaczęła świdrować wzrokiem po stojącej nieopodal Baśce.
- A ty? Może chcesz poznać swoją przyszłość? – mówiła typowym dla swojego zawodu, zagadkowym głosem.
- Nieszczególnie, ale mogę zaryzykować – uśmiechnęła się przekornie.
Kobieta wzięła do swojej ręki dłoń Baśki i uważnie przypatrywała się jej liniom papilarnym.
- Hm… Widzę, że nie jesteś szczęśliwa. Ktoś bardzo cię zranił. Ktoś, kogo kochałaś i nie tak prędko wypłynie on z twojej pamięci. Ale wokół ciebie nie będzie pusto. Wręcz nie będziesz mogła opędzić się od płci przeciwnej! – opowiadała swoją bajkę, przy okazji zerkając na stojącego w pobliżu Hayboecka. – Będą cię adorować, że hej! Ale ty masz mocne, a jednocześnie słabe serce, więc ciężko ci przychodzi wyrzucanie wspomnień. Widzę jednak wielkie zmiany. Przeprowadzkę. W twoim życiu pojawi się ktoś nieoczekiwany. Prawda jeszcze wiele razy cię zrani, ale to uczyni cię silniejszą. Jeszcze w tym roku będziesz bawiła się na czyimś weselu. Ten rok będzie przełomowy w twoim życiu…
Baśka słuchała tego wszystkiego, jednocześnie kręcąc głową z pobłażaniem. Już znała te sztuczki. Wróżki zazwyczaj mówiły to, co u każdego może się sprawdzić. Ewentualnie dodały coś bardziej elektryzującego.
Wróżka dumna ze swojej przepowiedni westchnęła głęboko i niespodziewanie ściągnęła swoją chustkę z głowy.
- Na dziś mam już dość – odparła, powodując niepohamowany śmiech u Baśki. – Jeśli chcesz się pobawić, to zastąp mnie. Gwarantuję wiele emocji i wrażeń, tylko nie strasz tych biedaków! Mów im to, co chcą usłyszeć.
Podała jej kolorową chustkę i zniknęła w tłumie tańczących.
- Zamierzasz wróżyć?  - zapytał zdezorientowany Michael.
Baśce aż błyszczały oczy.
- Co mam do stracenia? – mrugnęła do niego, zakładając na głowę chustkę i złote bransoletki, które pozostawiła jej poprzedniczka.
Hayboeck wzruszył ramionami:
- Więc ja przyniosę nam coś do picia.
Po chwili przy stoliku Baśki pojawiła się jakaś dziewczyna, mniej więcej w tym samym wieku. Była świetną wersją testową na umiejętności Baśki. Czuła, że świetnie sobie poradziła, gdyż owa dziewczyna odchodząc od miejsca wróżb była nie dość, że szczęśliwa to zaintrygowana tym, co ją czeka.
Poprawiała właśnie swoje bransoletki, kiedy do jej stolika ktoś podszedł.
- Mógłbym poznać swoją przyszłość? – usłyszała nad sobą. Podniosła wzrok i ujrzała Schlierenzauera, który zajął miejsce naprzeciwko jej i bez pytań wyciągnął swoją dłoń.
- Ty?... 


 _______________________


Hejo :* Przepraszam za taki poślizg :D Byłam we Wrocławiu, a morze prawdopodobnie przesunie mi się na drugą połowę sierpnia ;) Ogromnie się cieszę, że czytacie moje opowiadanie :* To dla mnie mega wyróżnienie! Przecież kiedy zakładałam tego bloga nie miałam żadnych oczekiwań, pisałam je głównie dla zabawy i kilku moich kochanych przyjaciółek :) :* A teraz grono czytających się powiększa ;) 
Ogólnie to opowiadanie piszę już jakieś pół roku, więc nie ukrywam, że przez ten czas miałam wiele chwil "zwątpienia" ;) Czasem brakowało weny, czasem chęci. Często inspiracji. Ale grunt to się nie poddawać i pisać dalej :) U mnie na razie wszystko ok, mam nadzieję, że u Was także? :) Szukam teraz jakiegoś fajnego przepisu na pizzę :3 Haha muszę się trochę podszkolić kulinarnie przez te wakacje :D Na razie opanowałam do perfekcji american pancakes ^^ 
Pozdrawiam Was :* ♥

PS Co sądzicie o tym, abym po zakończeniu tego opowiadania zaczęła publikować kolejne? ;> Wiem, że to dosyć odległa przyszłość, ale czy byłybyście zainteresowane? I przede wszystkim: o kim chciałybyście czytać? :P Jak dla mnie w grę wchodzą trzy dyscypliny: skoki narciarskie, siatkówka i piłka nożna :) Na każdą z nich mam już mniej więcej jakieś plany ^^ A jeśli chodzi o opowiadania siatkarskie, to mam już "kilka" ze sporą liczbą rozdziałów :P Wasze typy? :D O jakim sportowcu chcecie czytać? ;>