- Dlaczego
nic nie mówisz? Nie złościsz się na mnie, nie krzyczysz, nie wyzywasz mnie?! –
dziwił się Schlierenzauer, podążając za szukającą swojego pokoju Baśką, niosąc
jej bagaż.
Siedemnastolatka
wzruszyła tylko ramionami i podrzucając kilkakrotnie klucze w rękach, odparła:
- Czego
oczekujesz? Że wiecznie będę się z tobą kłócić? – zapytała. – Już mi się
znudziłeś.
- Nie
wierzę! –kręcił przecząco głową Gregor. – My się nie potrafimy sobie znudzić. Ty
tego jednak nie przyznasz, bo jesteś zbyt dumna.
Popatrzyła
na niego z ukosa, przystając obok wielkich, dębowych drzwi pokoju numer 345.
- To kiedy
chcesz tego rewanżu? - zapytała mrużąc
oczy.
Na twarzy Gregora momentalnie wymalował się
uśmiech. Uśmiech i poczucie pełnej kontroli nad sytuacją.
Obserwował z
uwagą Baśkę, która niewzruszona czekała na jego reakcję i decyzję. Było jej już
zupełnie obojętnie, kiedy Gregor będzie miał okazję do rewanżu. Czuła z lekka,
że nawet jest mu to winna, za to jak
bardzo im pomógł. Powoli powinna zacząć spisywać na kartce wszystkie jego dobre
uczynki… I póki co okazywały się one bezinteresowne.
Teraz na dodatek Gregor tachał jej walizkę, ciesząc się jak dziecko na hasło
„rewanż”. Zachowywała wciąż tę swoją kamienną minę, której zdążyła się już
nauczyć w życiu i która okazywała się niekiedy przydatna.
- Piątek,
wieczór – oznajmił szybko z pewnością w głosie.
Początkowo
zastanowiła się nad tą datą. Wybrał ją tak szybko, na dodatek był z niej bardzo
rad, więc obawiała się kolejnego podstępu z jego strony.
- Okej –
powiedziała ze spokojem, otwierając drzwi pokoju. – Dzięki za niesienie walizki,
umilanie czasu w trakcie lotu, ubicie niezłego interesu i…
- I? –
dopytywał się.
- … i nic –
rzuciła szybko, chcąc już ukryć się w swoim pokoju, by przypadkiem nie stracić
kontroli nad swoim zachowaniem.
Gregor
przytrzymał jednak ręką drzwi pokoju i stał tak w progu, czekając na zaproszenie.
- Wchodź –
powiedziała, machając ręką i łapiąc się za głowę. Rzuciła swoją torbę na łóżko, zwiedzając przy
okazji pokój, który przyszło jej otrzymać. Gregor zadowolony postawił jej bagaż
pod oknem i podążył za Baśką, która aktualnie lustrowała wnętrze łazienki. Nie
zauważyła stojącego za nią Gregora, więc kiedy się obróciła niefortunnie na
niego wpadła. Przytrzymał ją, przy okazji przyciągając ją do siebie. Baśka w
oszołomieniu wpatrywała się w jego brązowe oczy i czuła, że z jej sercem dzieje
się coś dziwnego, a rozum prawdopodobnie zrobił sobie drzemkę.
- Yyy… fajna
łazienka – odparła, motając się w swojej wypowiedzi i błądząc wzrokiem po
twarzy Gregora, który nic nie mówił, tylko z powagą obserwował jej przerażone
oczy.
Zbliżył
swoją twarz do jej twarzy i ujął ją w dłonie. Baśka poczuła przechodzący jej
ciało dreszcz. Sama nie rozumiała siebie. Jej zachowania, myśli i słowa stawały
się niedorzeczne, wobec tego co w tej chwili się działo. Od kiedy tylko poznała
Gregora dawała mu do zrozumienia, że nie będzie kolejną pustą laską do jego
kolekcji. Minęło jednak zaledwie kilka dni, a słynny urok Gregora
Schlierenzauera zdążył już na nią zadziałać.
Nie
potrafiła jednak pozostać mu obojętna. Czuła jego ciepły dotyk na swojej skórze
i jego oddech, kiedy zbliżał się by ją pocałować.
Pewnie
całość potoczyłaby się wedle zamierzeń Schlierenzauera, gdyby nie idealne „wyczucie
czasu” Morgiego.
- Ej, Stary…
yyy – zatrzymał się, spostrzegając jednoznaczną sytuację. Gregor praktycznie
dotykał już jej ust swoimi, gdy niezawodny Thomas wparował do jej pokoju.
Morgenstern
trochę zmieszany swoją niezapowiedzianą wizytą, podrapał się po głowie, przeklinając
swoją głupotę.
- Klucz –
rzucił szybko, jak gdyby jego natychmiastowe zniknięcie, miało przywrócić wszystko
do normy. – Zabrałeś klucz.
Schlierenzauer,
wściekły na siebie jak i zarówno na kumpla, rozluźnił uścisk, a Baśka odsunęła
się od niego jak oparzona, zdając sobie sprawę co tak naprawdę się stało, a co
jeszcze mogło się wydarzyć.
Gregor
zaczął szukać w kieszeni owego klucza, o który prosił Thomas, ale Baśka złapała
go za rękę i powiedziała:
- Może lepiej
będzie, jeśli już pójdziesz.
Słowa te
bardzo wiele ją kosztowały i nie było żadną oczywistością wypowiedzenie ich, właśnie
w tej chwili. W chwili, kiedy dane jej było zobaczyć Gregora zupełnie z innej
strony. Był czuły i delikatny, a ona była przecież tylko dziewczyną!
Gregor
spojrzał na nią ponownie dla upewnienia się. Pewnie obawiał się tego, że zrobił
coś nie tak, ale nie naciskając na nią po prostu odszedł, zabierając ze sobą
także zaciekawionego całą sytuacją Thomasa.
Kiedy byli
już na korytarzu, Morgenstern szczerząc się do przyjaciela, puścił mu oczko.
- Chyba cię nie doceniałem, albo ją
przeceniałem. W końcu kiedyś taki stary wyga jak ty musiał ją złamać.
Mówił,
czekając na reakcję Gregora, który myślami był zupełnie gdzie indziej. Myślał o
tej cudownej chwili, w której mógł być tak blisko, a jednocześnie tak daleko
Baśki. Dostrzegł w jej oczach strach pomieszany z chęcią poznania czegoś
nowego. Właśnie w tamtej chwili zrozumiał, że tak łatwo nie wymaże jej ze
swojej pamięci.
- Sorry, że
tak ci popsułem szyki – tłumaczył się Morgi, wrzucając ich bagaże do wspólnego
pokoju, tuż obok pokoju Baśki. - Wiedziałem,
że skoro nie ma cię gdzie indziej, to pewnie jesteś u niej. Tyle, że nie
przewidziałem takiego obrotu sprawy…
- Co mam ci
powiedzieć?... – rozłożył ręce Gregor, nie umiejąc ukryć rozczarowania. –
Spieprzyłeś mi dogodną sytuację. Ale nieważne… coś się zmieniło.
- Co? – zastanowił
się niełapiący zmian, jakie zaszły między Gregorem a Baśką. – Chyba nigdy już
za tobą nie nadążę. To wy się w końcu lubicie czy nie lubicie?! Raz się
kłócicie na cały samolot, a za drugim razem całujecie się…
- Nie
pocałowaliśmy się!... – przerwał mu rozżalony Gregor, ciskając oczami pioruny. –
A przez kogo?!
- Moja wina,
moja wina, moja bardzo wielka wina! – mówił teatralnie Thomas, bijąc się w
pierś.
- Dobra,
Stary… nie winię cię za nic, ale, kurczę, mógłbyś mieć większe wyczucie! Pomyśl
sobie, ile kosztowało mnie wypracowanie sobie takiej sytuacji. Myślisz, że to
było ot tak?! Cały dzień na to pracowałem, by teraz, kiedy było już tak blisko,
usłyszeć jakieś twoje prośby o klucz! O klucz!!! – dodał z wściekłością, jak
gdyby klucz był w tej chwili największą błahostką na świecie.
- Odkujesz
się jeszcze. Będziesz miał ją dla siebie na całe dwa tygodnie. Spokojnie… - uspokajał
go Thomas.
Położył się
wygodnie na łóżku i wsłuchiwał w opowiadania z życia towarzyskiego Gregora. On
sam w tej chwili nie miał głowy do myślenia o kobietach. Jedyną , która zaprzątała
mu myśli była jego córeczka Lilly.
- A powiedz
mi jeszcze – zaczął – czy ty traktujesz ją serio? Bo jakby nie patrzeć, to ta
Baśka jest bardzo okej dziewczyną. Charakterek ma trochę ciężki, ale w sam raz
dla ciebie. Poza tym niezła z niej laska, co tu ukrywać!
Gregor natychmiastowo
zmierzył go wzrokiem.
- Mam
nadzieję, że wiesz co robisz, ale pamiętaj, że ona trochę już w życiu przeszła
i niekoniecznie musisz jej dokładać kolejnych rozczarowań.
- A ty skąd
niby wiesz co ona przeszła?!
- Pomyśl! To
chyba oczywiste, że życie jej nie głaskało po głowie. Sam mówiłeś, że straciła
rodzinę w wypadku. Chcesz jej fundować kolejne cierpienia?... Przecież jeśli
ona się w tobie zakocha, to wiadomość o Sandrze raczej jej nie pomoże. Na
dodatek też nasz zakład… - przypomniał sobie, czując, że jego kumpel buduje
właśnie największą głupotę na świecie. – Zakład, jak zakład. Wiemy o nim tylko
ja i ty, więc bez obaw. Ona się nie dowie. Tyle, że reszta twoich „grzeszków”
nie jest już taka bezpieczna.
Schlierenzauer
spuścił głowę i z zupełną bezradnością w głosie odrzekł:
- Zależy mi
na niej… nie wiem jak to się stało, ale chyba sam wpadłem we własną sieć.
*
Baśka
siedziała na swoim hotelowym łóżku i analizowała w myślach zajście sprzed
kilkunastu minut.
Jej
asertywność w tamtej chwili dotknęła dna. Ale jak tu być asertywnym, kiedy facet
próbuje cię pocałować? Na dodatek facet, który chyba zaczyna coś dla ciebie
znaczyć.
- Głupia ja,
głupia… - powtarzała nerwowo, klepiąc się otwartą dłonią w czoło. – Opanuj się
dziewczyno… On cię będzie czarował, a potem zostawi, jak odkłada się zabawki po
skończonej zabawie.
Jednak
faktem było też to, że Gregor nie był jej obojętny. Z każdym dniem, z każdą rozmową,
z każdą kłótnią stawał jej się coraz bliższy. Traciła głowę, choć nie dawała
tego po sobie poznać. Do dziś, bo dziś ewidentnie pokazała mu, że jest dla niej
ważny.
Jak to
możliwe? Jak możliwe było to, że w przeciągu kilku dni zdążyła jednocześnie
znienawidzić i… pokochać? Tak, pokochać. Znienawidzić i pokochać tego samego
mężczyznę. Jeśli w ten sposób zaczynał się ich dwutygodniowy pobyt w Rosji, to
szczerze zaczynała bać się kolejnych dni.
Otworzyła z
rozmachem swoją torbę podróżną i wypakowała z niej swoją kosmetyczkę, ulubioną
książkę i jedną, bardzo ważną dla niej rzecz.
Wspólne
zdjęcie ze swoimi rodzicami i siostrą, zrobione na kilka dni przed wypadkiem.
Teraz było dla niej cenniejsze niż wszystkie kosztowności świata. Była mała, kiedy
zginęli. Jedni twierdzili, że to cud, że jej udało się ujść z życiem. Nie mieli
przecież szans. Pijany kierowca ciężarówki wjechał w nich z impetem, powodując,
że samochód po wypadku wyglądem przypominał harmonijkę.
Tęskniła za
nimi, choć nie miała prawa ich pamiętać. Kilkuletnie dziecko nie zdoła zapamiętać
swoich najbliższych. Może pamiętać niektóre urywki z życia, pojedyncze chwile.
Tak też było. Pamiętała jakiś ich
wspólny wyjazd nad jezioro. Tata łowił ryby, a mama z Dominiką spacerowały po dzikiej plaży. Ona trochę
samotna, wycofana, siedziała obok swojego ojca i wpatrywała się z uwagą w jego
poczynania, próbując jak najwięcej się nauczyć. Pewnie byłaby teraz innym
człowiekiem. Zastanawiała się nad swoim życiem, które momentalnie tak bardzo
się zmieniło. Utraciła grunt pod nogami,
mimo, że nie zdawała sobie jeszcze z tego spawy. Płakała. Płakała, kiedy dowiedziała
się, że jej mamusia, tatuś i siostra są już gdzieś daleko… Pamiętała, jak wszyscy
dorośli tłumaczyli jej, że tam będzie im lepiej, ale jak ona, trzyletnia
dziewczynka miała to zrozumieć?!
Później jej
życie toczyło się normalnie, stopniowo. Nie było z nią jakichś szczególnych
problemów wychowawczych. Starała się nikogo nie winić za przeszłość i próbowała
sprawiać jak najmniej kłopotów. Dojrzewała tak jak inne dziewczyny, ale nigdy
nie miała przyjaciółek w szkole. Po prostu. Nie była szczególnie konfliktowa,
ale nie dała też sobie w kaszę dmuchać.
Każdego dnia godziła się na nowo ze swoim
życiem, które było dalekie od ideału. Mimo, iż otrzymała wiele pomocy, nigdy
tak naprawdę nie miała kogoś bliskiego. Kogoś na zawsze, tylko dla niej. Kto
byłyby dla niej wsparciem każdego dnia, a przecież tak bardzo tego
potrzebowała.
Ustawiła
ramkę z fotografią na komodzie przy łóżku i pogładziła twarze trzech postaci,
które były dla niej najbliższe, mimo, że tak naprawdę ich nie znała.
- Kocham was
– wyszeptała, ocierając spływającą po jej policzku łzę. Nie lubiła bowiem płakać,
choć wiedziała, że tłumiony ból prędzej czy później wraca ze zdwojoną siłą. Teraz
nie była w stanie nad tym zapanować. Zbyt wiele dziś przeżyła. Zbyt wielu
emocji dostarczył jej dzisiejszy dzień. Szczególnie Gregor, który dał jej do
myślenia. Bała się zaryzykować.
- A
największą ironią losu jest to, że poznałam go w dniu rocznicy waszej śmierci…
- powiedziała z lekka śmiejąc się, choć tak naprawdę płacząc. – Mam nadzieję,
że dobrze to przemyśleliście?... Czuję, że to wy sprawiliście, że go poznałam…
A skoro tak się stało, to albo będzie on moim błogosławieństwem, albo bolesną
lekcją, z której… no cóż. Kolejny raz będę musiała wyciągnąć wnioski.
______________________________
Heeej :* Proszę bardzo, oto urodzinowy rozdział dla Ani :D Z wielką dedykacją :* A więc moja droga, kochana Aniu, życzę Ci wszystkiego co najlepsze i najważniejsze w życiu. Oczywiście zdrowia, szczęścia, samych fajnych emocji w życiu, przyjaciół, dostania się do wymarzonej szkoły, a potem na wymarzone studia ^^ no i ogólnie spełnienia wszystkich, najskrytszych marzeń! :* Także ten, nie będę już najstarsza ^^ Mam nadzieję, że rozdział jest dobry, chociaż pewnie z lekka inny od pozostałych. Więcej jest tu przemyśleń Baśki, co chyba dobrze wpływa na całą treść. Wcześniej niewiele pisałam o jej przeszłości, prócz tego co było w prologu i jednej rozmowy z Gregorem :) I wiadomka, podkręcam temperaturę w relacji naszych gołąbeczków :D Ale wszystko w swoim czasie! :P
Buźka :*
Ohoho! Zaczęłam właśnie pisać nowy rozdział i zastanawiałam się, jak by tu opisać sypialnię chłopców z Gwardii, ale coś mnie podkusiło, by wejść na blogera i co ja widzę? Nowy rozdzialik! *,* Więc szybko wszystko rzucam i lecę czytać! ;)
OdpowiedzUsuńBoże, gdy czytam twoje opowiadanie to po prostu się rozpływam! tego nie da się opisać! Jest we mnie taka radość tak w środku!! Rozpiera mnie energia... Tak... no nie mam pojęcia! Nigdy się tak nie czułam, czytając czyjeś opowiadanie. Może dlatego, że w żadnym nie było tylu zabawnych scen. U Ciebie zabawne, śmieszne scenki to podstawa ;p U niektórych to takie smęty ;p No i jaram się ogromnie, bo to twoje opowiadanie i gdy już przeczytam pierwszy akapit to wiem, że będzie super. Bo kurcze, czego można by się po tobie spodziewać? Przecież ty masz wrodzony talent pisarski! Tak płynnie przechodzisz od sceny do sceny, od jednej rzeczy do drugiej, od zabawy do rzeczy poważnych. Tego nie da się nauczyć. Z tym trzeba się urodzić ;p
Aż się zakrztusiłam, gdy czytałam o tym, jak wparował tam Morgi!!! Ahahaah! Ten to wie, co i kiedy zrobić ;p Taki on kochany! Zawsze przegada do rozumu Gregorowi! Zawsze wie, co on czuje - nooo ;p - taki z niego super przyjaciel, że tylko pozazdrościć. I do tego przystojny *,* :D
Ojejku!! Te jej wspomnienia!! Aż się popłakałam ;p Ślicznie to opisałaś! I och, te ostatnie linijki to już kompletnie mnie... no nie wiem jak się teraz czuję! Trochę zaciekawiona, zdziwiona, nadal szczęśliwa z tego, że dodałaś już dzisiaj ;p Taak, ciekawe czy Gregor będzie dla niej błogosławieństwem, czy utrapieniem :)
I w końcu przyznali się oboje, że im na sobie zależy! Tak czekałam na ten moment! Cudownie opisywałaś te ich relacje, to rosnące uczucie! Bardzo dobrze te przemyślenia Baśki wpływają na rozdział! Ja bez przemyśleń nie wyobrażam sobie życia ;p
Gdy czytałam to odnotowywałam sobie w głowie, o czym mogłabym napisać w komentarzu, a gdy dotarłam do końca rozdziału to wszystko mi wyleciało z głowy ;( Mój ser szwajcarski zamiast pamięci -,- Mam nadzieję, że choć trochę opisałam jak bardzo mi się wszystko podobało, bo aż mi wstyd za te moje komentarze, gdy czytam te twoje u mnie!
Śliczny prezencik urodzinowy! Też taki sobie życzę! *,*
Zuza ;*
Nie wiem który raz dzisiaj powiem Ci dziękuję ale zrobię to jeszcze raz, dziękuję za życzenia i za dedykację! Rozdział jest naprawdę super, bardzo uczuciowy, szczególnie kiedy Baśka jest sama w pokoju i mówi o swoich rodzicach. Prawie się popłakałam, a przecież mam dzisiaj urodziny. :) Nikt nie umie opisywać tak relacji międzyludzkich, jak TY. Za to jestem Ci naprawdę wdzięczna. Czasami mam nadzieję, że po przeczytaniu rozdziału coś się we mnie zmienia. Jestem jakby innym człowiekiem...chyba lepszym. Dziękuję za to wszystko :)
OdpowiedzUsuńAnia ;)
Hej ;* hm... Rozmarzyłam się :) fajnie opisałaś tą sytuacje między Gregorem i Baśką:) Jak zaczęłam czytać to uśmiech nie schodził mi z twarzy:D Haha;) tak lekko (fajnie, miło) się czyta Twoje rozdziały;) Ojoj Morgi jak mogłeś przerwać w takiej chwili?! Haha gdyby go nie było to nie było by tak zabawnie;) Rozumiem bardzo dobrze Baśkę (miała nie dać się omamić Gregorowi a jednak). Uroczy jest ten wątek o jej przeszłości. Aż się popłakałam! Współczuję i (znowu) wiem jak to jest stracić bliskie osoby. Chyba przez to, że w nie których kwestiach tak bardzo jestem do Baśki podobna lepiej mi się czyta Twojego bloga. Masz super talent do pisania opowiadań! Niecierpliwie czekam na następny rozdział!
OdpowiedzUsuńAla M.
ps. Przepraszam, że tak dużo też o sobie napisałam i ją (Baśkę) do siebie porównałam, po prostu tak jakoś czuję;(
Eeej! Kiedy dodasz?! ;p
OdpowiedzUsuń... Jak napiszę :P Bo ciągle nic nie zaczęłam :< Nie mam czasu, zwyczajnie, a nie chcę się deklarować i podawać konkretnego terminu, bo mogłabym zawieść... Rozdział będzie na bank, ale w swoim czasie. Może być za dwa tygodnie, a może być za dwa dni. Moja psychika jest nieodgadniona :D
OdpowiedzUsuń