Poranek
Baśki nie należał do tych szczególnie przyjemnych. Obudzona budzikiem któregoś
ze skoczków za ścianą zmuszona była wstać już o 5 rano. Początkowo nie mogła
sobie przypomnieć gdzie się znajduje i co właściwie wydarzyło się poprzedniego
dnia. Kiedy jednak zdołała sobie uświadomić zajścia z wczoraj zrobiło jej się
trochę głupio na wspomnienie „wiadomej” sytuacji z Gregorem. Dała się nabrać.
Ewidentnie. Miała trochę gorszy nastrój, a Schlierenzauer potrafił to dostrzec
i jakby nie było – próbował to wykorzystać. Z jego zamiarów jednak nici, a to
za sprawą niezawodnego Thomasa, którego Baśka zdążyła już poznać.
Początkowo
próbując ignorować hałas dobiegający z sąsiedniego pokoju, Baśka nakryła głowę
poduszką i chciała powrócić w stan snu, jakikolwiek by on był.
- Co za
kretyn budzi wszystkich tak wcześnie?!.. – nerwowo odmierzała słowa, czując, że
ból jej głowy zwiększa się z każdą sekundą.
Wstała z
łóżka i przeczesując w lustrze jedną ręką włosy, z impetem wybiegła z pokoju.
Miała już szczerze dość tego histerycznego odgłosu budzika, który kojarzył jej
się tylko i wyłącznie ze szkolnymi porankami.
Uderzyła
kilkakrotnie zaciśniętą pięścią w drzwi pokoju Schlierenzauera i Morgensterna,
ale nie otrzymała odpowiedzi. W zamian za to budzik zaczął się zacinać, tym
razem powtarzając ten sam uciążliwy rytm dzwonka.
- Może
raczylibyście wyłączyć to cholerstwo?! – Krzyczała w stronę zamkniętych drzwi,
wciąż będąc zaspana i tak naprawdę nie zdając sobie sprawy z własnych poczynań.
Zdawała sobie jednak sprawę z tego, że w
tej chwili była nieobliczalna i ktokolwiek pojawiłby się na jej drodze, mógłby
nie ujść z życiem.
- Gregor! –
waliła pięścią w drzwi. – Wyłaź, albo wyłącz to piszczące „coś”, bo inaczej…
- … wołałaś mnie?
Drzwi
natychmiastowo się otworzyły, a w progu stanął Gregor, który najprawdopodobniej
wyszedł właśnie spod prysznica. Był owinięty jedynie ręcznikiem, dlatego Baśka
mimowolnie zakryła dłonią oczy, wywołując tym samym śmiech u Gregora.
- Daj spokój…
Nie ma się czego wstydzić, ale jak chcesz to poczekaj, a ja się ubiorę…
Baśka
pokiwała głową, wciąż zakrywając dłonią oczy i zupełnie zapominając o
dzwoniącym zegarku, który był przecież powodem, dla którego zmuszona była udać
się do tego pokoju.
Gregor ponownie
zniknął za drzwiami, a Baśka z trudem nabrała oddechu.
- Boże, czy
ja już trafiłam do piekła?...
Oparła się o
ścianę i zdała sobie sprawę, że mimo hałasu budzika, reszta mieszkańców hotelu
wciąż spała, niczym nie zakłócając sobie snu. Tymczasem ona czekała teraz na
Gregora, wcześniej mając okazję ujrzeć go półnagiego, zakrytego jedynie
ręcznikiem.
- Co cię do
mnie sprowadza? – z transu wyrwał ją głos Gregora i jego dłoń na ramieniu.
Baśka miała wrażenie jakby po wczorajszym dniu coś się między nimi zmieniło.
Bynajmniej zauważyła, że Gregor poczuł się znacznie pewniejszy w ich relacji.
- Yyy…. Czy łaskawie
mógłbyś wyłączyć budzik?... Jest dopiero 5 rano, a ludzie chcą spać. Nie każdy
jest takim rannym ptaszkiem jak ty.
- Jak
zdążyłem zauważyć, to wszyscy śpią oprócz ciebie, prawda? Wybacz, nie chciałem
cię obudzić. Zawsze mam pobudkę o 5 rano i idę biegać. Zazwyczaj Thomas też
wstaje o tej godzinie, ale dziś wyjątkowo zamierza dłużej spać. Cóż. Wychodzi
na to, że pójdę pobiegać sam.
Baśka
wyczuła w jego głosie coś w rodzaju zaproszenia.
- Chyba, że
ty… Lubisz biegać?
Jego wzrok
świdrował po niej całej, co strasznie ją speszyło. Przypomniała sobie, że stoi
przed nim w piżamach z Myszką Micky na koszulce. Nie wspominając już o włosach,
które również nie wyglądały najlepiej.
- Średnio.
Biegamy często na w-f’ie w szkole.
- Nie lubisz
w-f’u? – zdziwił się, rozbawiony zachowaniem Baśki.
- Brawo,
strzeliłeś w dziesiątkę. Jedyne co lubię i potrafię, to grać w nogę. Ale
zamierzasz teraz o piątej rano dyskutować ze mną pod swoim pokojem na temat
moich uzdolnień sportowych?
Gregor wzruszył
ramionami.
- Wyłącz
budzik – przypomniała sobie, chcąc wrócić do swojego pokoju.
- Czeeekaj…
- zatrzymał ją, łapiąc za przedramię. – Chodź, to pobiegamy razem.
Baśka
zamyśliła się przez chwilę, szukając wszystkich „za” i „przeciw”, jakie niosłaby
ze sobą ta decyzja. Była piąta rano. Wszyscy spali, więc nikt by ich nie
zaobserwował razem. Zależało jej na tym, by zachować anonimowość. Gregora poznała
przypadkiem i nie chciała, by ta znajomość podniosła się do rangi wydarzenia
medialnego. Zupełnie jej na tym nie zależało.
Czuła, że i
tak nie potrafiłaby już dziś zasnąć. A jogging z Gregorem wydawał jej się teraz
naprawdę kuszącą propozycją. Zmrużyła oczy i przekrzywiła lekko głowę, jak to
miała w zwyczaju.
- Daj mi
pięć minut – powiedziała, puszczając Schlierenzauerowi oczko i zniknęła za
drzwiami swojego pokoju.
*
- I co, jak
z kondycją? – zapytał Gregor, truchtającą za nim Baśkę. Biegali już jakieś piętnaście
minut, a to wystarczająco długo dla Baśki, żeby poczuć to w nogach.
- Wcale nie
tak źle – zapewniała go, mimo, że biegła już tylko na ambicji. Nie mogła
przecież się przed nim zbłaźnić! – Ale tempo narzuciłeś niezłe, nie powiem… Jak
się domyślam to specjalnie po to, żeby mnie wykończyć po pierwszych pięciu
minutach? Nie udało się – odrzekła triumfalnie, a w jej głosie dało się już
usłyszeć lekką zadyszkę.
- Jak
będziesz częściej ze mną biegać to się przyzwyczaisz – powiedział.
- Coś
sugerujesz? – uniosła brew.
Gregor
zaśmiał się ironicznie i odwrócił się za siebie, zauważając, że Baśka już
znacznie zwolniła swój bieg.
- Poddajesz
się? Ty? Taka wojowniczka?
- Żebyś się
nie zdziwił. Pozory mylą – odparła, opierając się o jedno z drzew i rozciągając
mięśnie nóg. Po takim nagłym wysiłku fizycznym mogła spodziewać się zakwasów na
co najmniej tydzień. – Ale dobrze mi zrobi taki trening. Powinnam bardziej
zadbać o swoją sylwetkę…
- Chcesz
przejść na dietę?...
- Mhm.
Przydałoby się.
- Przecież
jesteś bardzo szczupła. W twoim wypadku żadne diety nie powinny wchodzić w grę.
A co do treningów, to możesz ze mną biegać tak przez dwa tygodnie. Jak wrócisz do
szkoły to kondycję będziesz miała gwarantowaną.
- Chciałabym
wierzyć w to, że się nie pozabijamy przez te dwa tygodnie…
- Oj Baśka,
Baśka… a ty dalej swoje. Nie bądź dzieckiem. Nie udawajmy, że nic się między
nami nie zmieniło. Widzę, że wstydzisz się tego, ale nie powinnaś. Jesteś dla
mnie ważna i nie zamierzam tego ukrywać – powiedział, podchodząc bliżej niej. –
Zajęłaś moje wszystkie myśli. Nie potrafię o tobie zapomnieć. Wiele wniosłaś do
mojego życia i nauczyłaś mnie pewnych uczuć, o których dotąd nie miałem
pojęcia.
- Gregor… - wyszeptała, ale skoczek nie dał
jej dojść do słowa.
- … wiem, że
czujesz to samo. Błagam cię, zapomnij o wszystkim, o tym, że początkowo nie
przepadaliśmy za sobą, o jakichś swoich uprzedzeniach, życiowych doświadczeniach…
Nie chcę cię zranić. Zaufaj mi.
Po tych
słowach Baśka nie była już w stanie zaprotestować. Kiedy Gregor zbliżył swoją
twarz do jej twarzy, zawahał się chwilę, lecz ona pokiwała lekko głową,
zgadzając się na to, co za chwilę miało nastąpić.
Była to
najpiękniejsza chwila w jej życiu. Dotyk warg Gregora sprawił, że poczuła się
przez chwilę dla kogoś ważna, jak nigdy dotąd. Nie chciała już udawać, bo i
nawet nie potrafiła. Ciągłe oszukiwanie się nie miałoby już większego sensu.
Gregor odgarnął
jej włosy, rozwiewane przez chłodny wiatr, który wydawał się dziś Baśce
nadzwyczaj ożywczy. Czuła jak gdyby otrzymała nowe życie.
- Nie oszukaj mnie – poprosiła, po czym nie
wzbraniając się dłużej, pozwoliła aby ich usta się spotkały w pocałunku, na
który oboje długo czekali.
*
- Proszę,
proszę, kto to zawitał na śniadanko? - Thomas zadowolony siedział przy jednym
ze stołów w hotelowej jadalni i zajadał się jakimiś tostami. – Państwo Schlierenzauerowie.
A gdzie to się do tej pory włóczyło? Nieładnie, nieładnie… - komentował Morgi.
Gregor, w
wyjątkowo dobrym nastroju, nawet nie miał ochoty zbesztać kumpla. Teraz nie to
się liczyło. Baśka lekko zarumieniona dołączyła do posilającego się już Thomasa
i nałożyła na talerz jakąś sałatkę. Była niesamowicie głodna. Gregor uprzednio
odsunął jej krzesło, przez co dla obserwujących ich osób mogli wyglądać jak…
para.
Baśka kątem
oka dostrzegła Hayboecka, który mroził ich wzrokiem. Liczyła na to, że tamta
sprawa była już definitywnie zakończona. Mimo wszystko nie czuła się pewnie
i postanowiła być ostrożna w relacjach z Michaelem.
Przy
śniadaniu oboje z Gregorem nie mogli przestać się uśmiechać, nie zważając na
dogadywanie Morgiego.
- I jak,
jogging udany? – zaśmiał się ironicznie Thomas, dobrze wiedząc, że między jego
kumplem a Baśką coś się wydarzyło. – Gregor, nie chcę cię zmartwić, ale o
dziewiątej mamy pierwszy trening. Niestety, będziesz musiał na chwilę opuścić
swoją królową. Ja wiem gołąbeczki, że wy
bardzo lubicie spędzać ze sobą czas. Albo się kłócicie, albo… no właśnie. W
każdym razie, Gregor, obowiązki wzywają. Ty tu przyjechałeś na Olimpiadę,
pamiętaj o tym.
Baśka o mało
co nie parsknęła śmiechem na słowa Thomasa.
- Spoko, dam
sobie radę – upewniła ich. – Nie chcę być niczyim ciężarem. Sama sobie poradzę.
- Hej… - zaczął
Gregor. – Musisz wiedzieć, że odtąd nie jesteś już niczyim ciężarem. I nie
zamierzam cię tu zostawiać! Na trening pojedziesz z nami, jeśli oczywiście masz
jeszcze na to siły – zaśmiał się.
Thomas
kończąc ostatniego tosta, dopił sok i machając im na odchodne, ulotnił się z
jadalni.
- Jesteś
teraz jeszcze piękniejsza… Może to ten jogging?
Baśka
wybuchnęła śmiechem.
- Boję się.
- Czego?
- Że coś
pięknego, co właśnie zaczyna się w moim życiu, za chwilę okaże się tylko snem.
I pryśnie jak mydlana bańka.
- Nie bój
się. Od dziś to ja będę czuwał nad twoimi snami – powiedział i przytulił ją do
siebie. Obserwujący ich cały czas Hayboeck z wściekłości wybiegł z jadalni,
przewracając jedno z krzeseł i wpadając na jakiegoś kelnera. Gregor zdołał to
dostrzec, ale nie zważał na jego zachowanie. To było do przewidzenia. Teraz bał się jedynie
o Baśkę i o kilka swoich niechlubnych tajemnic, których aktualnie bardzo
żałował…
___________________________________
Hej, cześć ;) Jestem po dość długiej nieobecności, ale powyższy rozdział jest moim sukcesem. Ostatnio miałam małą blokadę, spowodowaną pewnie ogromem innych, stosunkowo ważnych spraw na głowie. Mam nadzieję, że niebawem wszystko wróci do normy. Oby.
Z góry przepraszam za błędy, bo na pewno pojawią się jakieś błędy językowe (rozdział pisałam na szybko i nie zdążyłam go jeszcze sprawdzić). Kocham Was i to naprawdę bardzo miłe wiedzieć, że ktoś czeka na twoje rozdziały i chce je czytać. Jestem szczęściarą.
Do następnego! :)
I bardzo dobrze, że żałuje!!
OdpowiedzUsuńOjejku! Tak długo wyczekiwany rozdział! I taki śliczny! To poranne bieganie - świetny pomysł :D Oczywiście Morgi, jak to Morgi - kocham faceta! *,* - musiał gadać te swoje pierdoły :D Ale bez niego to nie byłoby już to opowiadanie!
Uśmiałam się z reakcji Baśki na widok prawie nagiego Gregora! :) I gdy Tom powiedział "Państwo Schlierenzauerowie". I potem te gołąbeczki! Ogółem cały rozdział był utrzymany w tym humorystycznym nastroju - jestem pod wrażeniem, że udaje Ci się to!
Co ja mogę powiedzieć! Mam nadzieję, że wkrótce Baśka dowie się o tych tajemnicach Gregora, ale jednocześnie, ze go za bardzo nie znienawidzi! I czekam na tę akcję z Sandrą i urodziny Baśki!
Zapomniałam wspomnieć o Michaelu! Taki z niego zazdrośnik!
Poza tym według mnie Gregor i Baśka pasują do siebie jak mało kto :D U nich nigdy nie ma nudy i monotonności, co jest według mnie dobre :)
Mam nadzieję, że następny - o ironią 13. - uda Ci się napisać wcześniej! :) Bo tak mnie wszystko w Twoim opowiadaniu intryguje, że nawet nie masz pojęcia!
Całusy!
Zuza ;*
Hahaha super blog, masz cudowny styl pisania i lekkie pióro ^^ uwielbiam Morgiego haha <3 pisz dalej! Korzystając z okazji: http://s3condbreathe.blogspot.com/ Wpadłabyś do mnie? Mam nadzieję, że mój blog spodoba Ci chociaż tak troszeczkę, tak jak mi Twój <3 Pozdrawiam, Madzia ;*
OdpowiedzUsuń