piątek, 28 marca 2014

Rozdział 12.

Poranek Baśki nie należał do tych szczególnie przyjemnych. Obudzona budzikiem któregoś ze skoczków za ścianą zmuszona była wstać już o 5 rano. Początkowo nie mogła sobie przypomnieć gdzie się znajduje i co właściwie wydarzyło się poprzedniego dnia. Kiedy jednak zdołała sobie uświadomić zajścia z wczoraj zrobiło jej się trochę głupio na wspomnienie „wiadomej” sytuacji z Gregorem. Dała się nabrać. Ewidentnie. Miała trochę gorszy nastrój, a Schlierenzauer potrafił to dostrzec i jakby nie było – próbował to wykorzystać. Z jego zamiarów jednak nici, a to za sprawą niezawodnego Thomasa, którego Baśka zdążyła już poznać.
Początkowo próbując ignorować hałas dobiegający z sąsiedniego pokoju, Baśka nakryła głowę poduszką i chciała powrócić w stan snu, jakikolwiek by on był.
- Co za kretyn budzi wszystkich tak wcześnie?!.. – nerwowo odmierzała słowa, czując, że ból jej głowy zwiększa się z każdą sekundą.
Wstała z łóżka i przeczesując w lustrze jedną ręką włosy, z impetem wybiegła z pokoju. Miała już szczerze dość tego histerycznego odgłosu budzika, który kojarzył jej się tylko i wyłącznie ze szkolnymi porankami.
Uderzyła kilkakrotnie zaciśniętą pięścią w drzwi pokoju Schlierenzauera i Morgensterna, ale nie otrzymała odpowiedzi. W zamian za to budzik zaczął się zacinać, tym razem powtarzając ten sam uciążliwy rytm dzwonka.
- Może raczylibyście wyłączyć to cholerstwo?! – Krzyczała w stronę zamkniętych drzwi, wciąż będąc zaspana i tak naprawdę nie zdając sobie sprawy z własnych poczynań.  Zdawała sobie jednak sprawę z tego, że w tej chwili była nieobliczalna i ktokolwiek pojawiłby się na jej drodze, mógłby nie ujść z życiem.
- Gregor! – waliła pięścią w drzwi. – Wyłaź, albo wyłącz to piszczące „coś”, bo inaczej…
-  … wołałaś mnie?
Drzwi natychmiastowo się otworzyły, a w progu stanął Gregor, który najprawdopodobniej wyszedł właśnie spod prysznica. Był owinięty jedynie ręcznikiem, dlatego Baśka mimowolnie zakryła dłonią oczy, wywołując tym samym śmiech u Gregora.
- Daj spokój… Nie ma się czego wstydzić, ale jak chcesz to poczekaj, a ja się ubiorę…
Baśka pokiwała głową, wciąż zakrywając dłonią oczy i zupełnie zapominając o dzwoniącym zegarku, który był przecież powodem, dla którego zmuszona była udać się do tego pokoju.
Gregor ponownie zniknął za drzwiami, a Baśka z trudem nabrała oddechu.
- Boże, czy ja już trafiłam do piekła?...
Oparła się o ścianę i zdała sobie sprawę, że mimo hałasu budzika, reszta mieszkańców hotelu wciąż spała, niczym nie zakłócając sobie snu. Tymczasem ona czekała teraz na Gregora, wcześniej mając okazję ujrzeć go półnagiego, zakrytego jedynie ręcznikiem.
- Co cię do mnie sprowadza? – z transu wyrwał ją głos Gregora i jego dłoń na ramieniu. Baśka miała wrażenie jakby po wczorajszym dniu coś się między nimi zmieniło. Bynajmniej zauważyła, że Gregor poczuł się znacznie pewniejszy w ich relacji.
- Yyy…. Czy łaskawie mógłbyś wyłączyć budzik?... Jest dopiero 5 rano, a ludzie chcą spać. Nie każdy jest takim rannym ptaszkiem jak ty.
- Jak zdążyłem zauważyć, to wszyscy śpią oprócz ciebie, prawda? Wybacz, nie chciałem cię obudzić. Zawsze mam pobudkę o 5 rano i idę biegać. Zazwyczaj Thomas też wstaje o tej godzinie, ale dziś wyjątkowo zamierza dłużej spać. Cóż. Wychodzi na to, że pójdę pobiegać sam.
Baśka wyczuła w jego głosie coś w rodzaju zaproszenia.
- Chyba, że ty… Lubisz biegać?
Jego wzrok świdrował po niej całej, co strasznie ją speszyło. Przypomniała sobie, że stoi przed nim w piżamach z Myszką Micky na koszulce. Nie wspominając już o włosach, które również nie wyglądały najlepiej.
- Średnio. Biegamy często na w-f’ie w szkole.
- Nie lubisz w-f’u? – zdziwił się, rozbawiony zachowaniem Baśki.
- Brawo, strzeliłeś w dziesiątkę. Jedyne co lubię i potrafię, to grać w nogę. Ale zamierzasz teraz o piątej rano dyskutować ze mną pod swoim pokojem na temat moich uzdolnień sportowych?
Gregor wzruszył ramionami.
- Wyłącz budzik – przypomniała sobie, chcąc wrócić do swojego pokoju.
- Czeeekaj… - zatrzymał ją, łapiąc za przedramię. – Chodź, to pobiegamy razem.
Baśka zamyśliła się przez chwilę, szukając wszystkich „za” i „przeciw”, jakie niosłaby ze sobą ta decyzja. Była piąta rano. Wszyscy spali, więc nikt by ich nie zaobserwował razem. Zależało jej na tym, by zachować anonimowość. Gregora poznała przypadkiem i nie chciała, by ta znajomość podniosła się do rangi wydarzenia medialnego. Zupełnie jej na tym nie zależało.
Czuła, że i tak nie potrafiłaby już dziś zasnąć. A jogging z Gregorem wydawał jej się teraz naprawdę kuszącą propozycją. Zmrużyła oczy i przekrzywiła lekko głowę, jak to miała w zwyczaju.
- Daj mi pięć minut – powiedziała, puszczając Schlierenzauerowi oczko i zniknęła za drzwiami swojego pokoju.

*

- I co, jak z kondycją? – zapytał Gregor, truchtającą za nim Baśkę. Biegali już jakieś piętnaście minut, a to wystarczająco długo dla Baśki, żeby poczuć to w nogach.
- Wcale nie tak źle – zapewniała go, mimo, że biegła już tylko na ambicji. Nie mogła przecież się przed nim zbłaźnić! – Ale tempo narzuciłeś niezłe, nie powiem… Jak się domyślam to specjalnie po to, żeby mnie wykończyć po pierwszych pięciu minutach? Nie udało się – odrzekła triumfalnie, a w jej głosie dało się już usłyszeć lekką zadyszkę.
- Jak będziesz częściej ze mną biegać to się przyzwyczaisz – powiedział.
- Coś sugerujesz? – uniosła brew.
Gregor zaśmiał się ironicznie i odwrócił się za siebie, zauważając, że Baśka już znacznie zwolniła swój bieg.
- Poddajesz się? Ty? Taka wojowniczka?
- Żebyś się nie zdziwił. Pozory mylą – odparła, opierając się o jedno z drzew i rozciągając mięśnie nóg. Po takim nagłym wysiłku fizycznym mogła spodziewać się zakwasów na co najmniej tydzień. – Ale dobrze mi zrobi taki trening. Powinnam bardziej zadbać o swoją sylwetkę…
- Chcesz przejść na dietę?...
- Mhm. Przydałoby się.
- Przecież jesteś bardzo szczupła. W twoim wypadku żadne diety nie powinny wchodzić w grę. A co do treningów, to możesz ze mną biegać tak przez dwa tygodnie. Jak wrócisz do szkoły to kondycję będziesz miała gwarantowaną.
- Chciałabym wierzyć w to, że się nie pozabijamy przez te dwa tygodnie…
- Oj Baśka, Baśka… a ty dalej swoje. Nie bądź dzieckiem. Nie udawajmy, że nic się między nami nie zmieniło. Widzę, że wstydzisz się tego, ale nie powinnaś. Jesteś dla mnie ważna i nie zamierzam tego ukrywać – powiedział, podchodząc bliżej niej. – Zajęłaś moje wszystkie myśli. Nie potrafię o tobie zapomnieć. Wiele wniosłaś do mojego życia i nauczyłaś mnie pewnych uczuć, o których dotąd nie miałem pojęcia.
 - Gregor… - wyszeptała, ale skoczek nie dał jej dojść do słowa.
- … wiem, że czujesz to samo. Błagam cię, zapomnij o wszystkim, o tym, że początkowo nie przepadaliśmy za sobą, o jakichś swoich uprzedzeniach, życiowych doświadczeniach… Nie chcę cię zranić.  Zaufaj mi.
Po tych słowach Baśka nie była już w stanie zaprotestować. Kiedy Gregor zbliżył swoją twarz do jej twarzy, zawahał się chwilę, lecz ona pokiwała lekko głową, zgadzając się na to, co za chwilę miało nastąpić.
Była to najpiękniejsza chwila w jej życiu. Dotyk warg Gregora sprawił, że poczuła się przez chwilę dla kogoś ważna, jak nigdy dotąd. Nie chciała już udawać, bo i nawet nie potrafiła. Ciągłe oszukiwanie się nie miałoby już większego sensu.
Gregor odgarnął jej włosy, rozwiewane przez chłodny wiatr, który wydawał się dziś Baśce nadzwyczaj ożywczy. Czuła jak gdyby otrzymała nowe życie.
 - Nie oszukaj mnie – poprosiła, po czym nie wzbraniając się dłużej, pozwoliła aby ich usta się spotkały w pocałunku, na który oboje długo czekali.

*

- Proszę, proszę, kto to zawitał na śniadanko? - Thomas zadowolony siedział przy jednym ze stołów w hotelowej jadalni i zajadał się jakimiś tostami. – Państwo Schlierenzauerowie. A gdzie to się do tej pory włóczyło? Nieładnie, nieładnie… - komentował Morgi.
Gregor, w wyjątkowo dobrym nastroju, nawet nie miał ochoty zbesztać kumpla. Teraz nie to się liczyło. Baśka lekko zarumieniona dołączyła do posilającego się już Thomasa i nałożyła na talerz jakąś sałatkę. Była niesamowicie głodna. Gregor uprzednio odsunął jej krzesło, przez co dla obserwujących ich osób mogli wyglądać jak… para.
Baśka kątem oka dostrzegła Hayboecka, który mroził ich wzrokiem. Liczyła na to, że tamta sprawa była już definitywnie zakończona. Mimo wszystko nie czuła się pewnie i  postanowiła być ostrożna  w relacjach z Michaelem.
Przy śniadaniu oboje z Gregorem nie mogli przestać się uśmiechać, nie zważając na dogadywanie Morgiego.  
- I jak, jogging udany? – zaśmiał się ironicznie Thomas, dobrze wiedząc, że między jego kumplem a Baśką coś się wydarzyło. – Gregor, nie chcę cię zmartwić, ale o dziewiątej mamy pierwszy trening. Niestety, będziesz musiał na chwilę opuścić swoją królową.  Ja wiem gołąbeczki, że wy bardzo lubicie spędzać ze sobą czas. Albo się kłócicie, albo… no właśnie. W każdym razie, Gregor, obowiązki wzywają. Ty tu przyjechałeś na Olimpiadę, pamiętaj o tym.
Baśka o mało co nie parsknęła śmiechem na słowa Thomasa.
- Spoko, dam sobie radę – upewniła ich. – Nie chcę być niczyim ciężarem. Sama sobie poradzę.
- Hej… - zaczął Gregor. – Musisz wiedzieć, że odtąd nie jesteś już niczyim ciężarem. I nie zamierzam cię tu zostawiać! Na trening pojedziesz z nami, jeśli oczywiście masz jeszcze na to siły – zaśmiał się.
Thomas kończąc ostatniego tosta, dopił sok i machając im na odchodne, ulotnił się z jadalni. 
- Jesteś teraz jeszcze piękniejsza… Może to ten jogging?
Baśka wybuchnęła śmiechem.
- Boję się.
- Czego?
- Że coś pięknego, co właśnie zaczyna się w moim życiu, za chwilę okaże się tylko snem. I pryśnie jak mydlana bańka.
- Nie bój się. Od dziś to ja będę czuwał nad twoimi snami – powiedział i przytulił ją do siebie. Obserwujący ich cały czas Hayboeck z wściekłości wybiegł z jadalni, przewracając jedno z krzeseł i wpadając na jakiegoś kelnera. Gregor zdołał to dostrzec, ale nie zważał na jego zachowanie.  To było do przewidzenia. Teraz bał się jedynie o Baśkę i o kilka swoich niechlubnych tajemnic, których aktualnie bardzo żałował…

___________________________________

Hej, cześć ;) Jestem po dość długiej nieobecności, ale powyższy rozdział jest moim sukcesem. Ostatnio miałam małą blokadę, spowodowaną pewnie ogromem innych, stosunkowo ważnych spraw na głowie. Mam nadzieję, że niebawem wszystko wróci do normy. Oby.
Z góry przepraszam za błędy, bo na pewno pojawią się jakieś błędy językowe (rozdział pisałam na szybko i nie zdążyłam go jeszcze sprawdzić). Kocham Was i to naprawdę bardzo miłe wiedzieć, że ktoś czeka na twoje rozdziały i chce je czytać. Jestem szczęściarą.
Do następnego! :)

2 komentarze:

  1. I bardzo dobrze, że żałuje!!
    Ojejku! Tak długo wyczekiwany rozdział! I taki śliczny! To poranne bieganie - świetny pomysł :D Oczywiście Morgi, jak to Morgi - kocham faceta! *,* - musiał gadać te swoje pierdoły :D Ale bez niego to nie byłoby już to opowiadanie!
    Uśmiałam się z reakcji Baśki na widok prawie nagiego Gregora! :) I gdy Tom powiedział "Państwo Schlierenzauerowie". I potem te gołąbeczki! Ogółem cały rozdział był utrzymany w tym humorystycznym nastroju - jestem pod wrażeniem, że udaje Ci się to!
    Co ja mogę powiedzieć! Mam nadzieję, że wkrótce Baśka dowie się o tych tajemnicach Gregora, ale jednocześnie, ze go za bardzo nie znienawidzi! I czekam na tę akcję z Sandrą i urodziny Baśki!
    Zapomniałam wspomnieć o Michaelu! Taki z niego zazdrośnik!
    Poza tym według mnie Gregor i Baśka pasują do siebie jak mało kto :D U nich nigdy nie ma nudy i monotonności, co jest według mnie dobre :)
    Mam nadzieję, że następny - o ironią 13. - uda Ci się napisać wcześniej! :) Bo tak mnie wszystko w Twoim opowiadaniu intryguje, że nawet nie masz pojęcia!
    Całusy!
    Zuza ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaha super blog, masz cudowny styl pisania i lekkie pióro ^^ uwielbiam Morgiego haha <3 pisz dalej! Korzystając z okazji: http://s3condbreathe.blogspot.com/ Wpadłabyś do mnie? Mam nadzieję, że mój blog spodoba Ci chociaż tak troszeczkę, tak jak mi Twój <3 Pozdrawiam, Madzia ;*

    OdpowiedzUsuń