środa, 24 grudnia 2014

Rozdział 16.

- Już mnie nie poznajesz? – zapytał z ironią w głosie. Nie było widać, aby czuł się w jakiś sposób winny. Widocznie upokorzenie Baśki spłynęło po nim jak po kaczce woda.
Baśka – jak to Baśka. Była na tyle dumna, że choć jeszcze przed kilkoma godzinami przed klubem wyła z wściekłości na Schlierenzauera, tak teraz z niewzruszoną miną patrzyła mu prosto w oczy.
- Nie wiem czy warto tracić energię na takie procesy biologiczne dla kogoś takiego jak ty…
- Posłuchaj mnie – przerwał jej, nerwowo zagryzając wargę. – To nie jest tak jak myślisz. Ja i Sandra to przeszłość. Cały nasz związek to była jedna wielka fikcja. Ona została w Austrii, a ja…
- A ty dalej będąc z nią w związku, szukałeś sobie pocieszycielek po całym świecie?! Gratuluję! Czego więcej ode mnie chcesz? Bo mi wydaje się, że sytuacja między nami jest już teraz zupełnie klarowna. Atmosfera się oczyściła.
Sama dziwiła się w sobie, skąd w niej tyle odwagi. Zachowywała się jakby faktycznie przestało jej na nim zależeć. Grała na tyle dobrze, że Schlierenzauer sam zaczął się niepokoić.
- Dlaczego tak się zachowujesz?  Wiesz przecież, co do ciebie czuję. Wtedy nie kłamałem. Odkąd cię poznałem nie jestem już tym samym człowiekiem. Sama mi kiedyś powiedziałaś, że ludzie się zmieniają i trzeba dać im drugą szansę – tłumaczył się.
Baśka kiwając ironicznie głową zaczęła układać karty.
- Nie mam dla ciebie dobrych wieści… - wymruczała pospiesznie. – Wygląda na to, że te igrzyska nie będą dla ciebie udane… no ale miłość! Miłość z Sandrą będzie kwitła, bez wątpienia – dodała teatralnie cmokając. Poprawiła chustę na włosach i strzepała pyłek z rękawa. Starała się być stuprocentową damą i z chłodem reagować na wszystko, co mówił Gregor. Nie wiedziała jednak na jak długo starczy jej cierpliwości.
Czuła że ma już dosyć tej sytuacji, mimo, że całkiem nieźle się bawiła. Nie miała jednak pewności, czy zaraz nie wróci tu Michael, a to spotkanie pewnie nie należałoby do miłych. Wiedziała jak oboje się nie dzierżą.
Poczuła jak jej komórka zaczęła wibrować, więc zerknęła na wyświetlacz. O wilku mowa. MICHAEL.
- I co, dzwoni pewnie twój nowy przyjaciel? – zagaił wściekły Schlierenzauer. – Do mnie masz pretensje, do mnie! A sama jak się zachowujesz? Gorzej niż dziecko. Bawisz się moimi uczuciami. Wiesz, że straciłem dla ciebie głowę i gotów byłem poświęcić dla ciebie wszystko. Ty jednak postanowiłaś czekać w nieskończoność i poddać nas jakiejś cholernej próbie!
- No proszę, wyduś to z siebie! Mów jaka to ja jestem bezduszna i okropna. A ty chodzący ideał. Jak raz dostaniesz w życiu po tyłku, to korona z głowy ci nie spadnie, księciuniu!
 Wykrzyczała, dając mu wyprowadzić się z równowagi.
- Nawet nie wiesz jak cię nienawidzę!... – wysyczała, drżącym głosem.
Schlierenzauer uniósł jedną z kart i przyjrzał jej się uważnie.
- Może i masz rację? – zaczął. – My chyba jednak do siebie nie pasujemy.
- Cieszę się, że to zrozumiałeś!!! Jesteśmy z zupełnie dwóch różnych światów. Dla mnie przede wszystkim liczą się szczere uczucia, bo jestem dzieciakiem z domu dziecka. Tak, dzieciakiem! Nigdy mnie nie zrozumiesz, więc może lepiej zakończyć to wszystko, nim zacznie to nas naprawdę boleć. Przepraszam, że w ogóle przyjęłam twoje zaproszenie, tu, do Sochi… Nie powinnam była tego robić. Jutro już mnie tu nie będzie, nie martw się. Wyjeżdżam.
- Przestań! – śladem Baśki wstał od stolika wróżb i podszedł bliżej niej. – Nie chcę żebyś wyjeżdżała… - wyszeptał delikatnie, czując przyspieszający puls ich obojga.
Baśka kręciła nerwowo głową i zastanawiała się co powinna zrobić. Chciała odejść, jednak Schlierenzauer zdążył złapać ją za ramię i przyciągnął do siebie, wpijając się w jej usta.
Początkowo Baśka chciała się wyrwać, jednak po chwili bez oporu zaczęła odwzajemniać jego pocałunek. Zarzuciła mu swoje ręce na szyję, błądząc nimi po jego głowie i mierzwiąc jego włosy.
Oboje tego potrzebowali, bo choć wzajemne pretensje i żal przesiąknęły ich serca, nie potrafili bez siebie żyć.
Pierwszy jednak odsunął się Gregor, patrząc w błędne oczy Baśki.
- Dalej uważasz, że my nie mamy prawa istnieć? Że nasza miłość nie jest warta walki?
Baśka zmrużyła oczy.
- Chciałabym w to wierzyć, ale jest pan chyba najlepszym aktorem, jakiego poznałam, panie Schlierenzauer – odparła i zniknęła w tłumie, zostawiając Gregora z bezradnie opuszczonymi rękoma i cholernie smutnymi oczami.

*

- Wreszcie cię znalazłam!
Zniecierpliwiona Sandra objęła Gregora w pasie i przytuliła się do niego tak mocno, jakby chciała zaznaczyć, że jest tylko jej.
- Gdzie byłeś tak długo? – zapytała z dociekliwością śledczego. Utkwiła w nim swój wzrok i lustrowała go tak przez kilka chwil. Była ładna. Teoretycznie niczego nie dało jej się zarzucić.  Miała krótkie blond włosy, błękitne oczy i uśmiech, którym dało się zarazić. Była wciąż tą samą Sandrą, w której niegdyś zakochał się Gregor. Przecież się nie zmieniła.   
- Stęskniłaś się? – zapytał machinalnie, także ją obejmując i obrzucając spojrzeniem, które miało za zadanie dać Sandrze te uczucia, o które się prosiła, a jemu święty spokój na jakiś czas.
Sandra przytaknęła i z prędkością światła wpiła się w usta swojego narzeczonego, nie dając mu szansy zaprotestować. Mimo to Gregor odwzajemnił jej pocałunek, w głębi duszy czując się podle, jak nigdy dotąd.
Całując Sandrę widział Baśkę, którą totalnie oszukiwał. Ale tak naprawdę sam już nie wiedział kogo oszukał  pierwszego. I gdyby chciał być wybitnie skrupulatny, mogłoby okazać się, że ową najbardziej poszkodowaną jest właśnie Sandra.
Spojrzał na nią raz i drugi, i uśmiechnął się najszczerzej jak potrafił. Zauważył jednak pewne zniesmaczenie na twarzy Sandry.
- Coś się stało? – zapytał.
- Szminka. Zapach i ślad czyjejś szminki na twoich ustach… - mówiła, krzywiąc się i ścierając ową maź. – Okropna. Z kim ty się całowałeś?!
Gregor zaśmiał się szyderczo, wkładając nonszalancko ręce do kieszenie. Tacy właśnie byli. Choć grali udaną parę, tak naprawdę oboje byli do cna wyrachowani.
- Znowu do tego wracamy? – zapytał.
- Myślę, że musimy – dodała, uważniej oglądając wciąż utrzymującą się na dłoni szminkę. – Tak w ogóle to chyba nawet nie jest szminka, tylko jakaś tania podróba.  To wiele mówi.
- O czym? – przerwał jej Gregor, czując wiszącą w powietrzu burzę.
Gdzieś tam w klubie mignął mu Morgi beztrosko wznoszący toast z jakąś brunetką. Samotność ma chyba jednak wiele zalet – pomyślał Gregor.
- Dobra… nie udawaj! – wzburzała się Sandra. To była jedna z setek takich scen w historii ich związku. Nigdy jednak Sandra nie była aż tak spięta i wkurzona jak dziś. – Wiem, że zadajesz się z jakąś małolatą, którą na dodatek sprosiłeś sobie tutaj. Dlatego właśnie tu przyjechałam! Chciałam zobaczyć jak zrzednie ci minka!...
Schlierenzauer śmiał się nerwowo.
- No więc skoro to było twoim celem, to już możesz wracać, dobrze rozumiem?...
- Źle. Źle rozumiesz. Po tych wszystkich twoich wybrykach jesteś mi coś winien, a mianowicie: wierność. Myślisz, że po co ci to wszystko wybaczałam? Jestem po prostu wspaniałomyślna! Stwierdziłam, że musisz się wyszaleć, ale chyba kończy się mój kredyt zaufania.
Gadała jak najęta, a oczy błyszczały jej od gniewu.
- Nie pozwolę, żebyś mnie teraz zostawił! Nie wiem jak zareagowałby na to mój ojciec… Już zapomniałeś jak ci pomógł, kiedy byłeś jeszcze zwyczajny,  trenującym skoki chłopakiem, którym nikt się nie interesował? Wiesz gdzie byłbyś dziś gdyby…. – zatrzymała się nagle, wiedząc, że chyba przesadziła.
- Dokończ  - powiedział Gregor z kamienną miną.
Między nimi zapadła niezręczna cisza, mimo że klub tętnił muzyką.
- Nie wiem… ja tak nie chcę. Co my robimy?! Gregor… czy ty mnie jeszcze kochasz? Bo zaczynam w to wątpić. I to już nawet nie chodzi o jakąś laskę, która gdzieś tam ci zamąciła w głowie. Jestem w stanie ci to wybaczyć, bo wiem, że to pewnie kolejna z twoich miłostek, ale… nigdy nie wybaczę ci, jeśli ukryjesz przede mną fakt, że nie jestem już najważniejsza w twoim sercu.
- Mówisz tylko o mnie. O moich wadach i słabościach – zaczął, przerywając jej i jakby przestając jej zupełnie słuchać.  - … a dobrze wiesz, że sama zdradzałaś mnie na prawo i lewo. Czy to ma jednak jakiś sens? Jesteśmy kwita. Dobrze o tym wiesz.
Sandra ze łzami w oczach przytakiwała głową, gryząc wargę. Była roztrzęsiona, choć nie mogła udawać niewiniątka. Wszystko bowiem co powiedział Gregor było prawdą.
- Pamiętaj jedno – zagroziła mu palcem – że nie pozbędziesz się mnie!!! Bo cię kocham! I jestem gotowa na wszystko, byleby zatrzymać cię. A którakolwiek miałaby stanąć mi na drodze – zniszczę ją.
 Zachowywała się jak zupełna psychopatka. Gotowa na dosłownie wszystko.  Jak chora z miłości kobieta, dla której przestawały liczyć się uczucia innych.
- Z miłości do ciebie Gregorze, gotowa jestem nawet zabić.

*

- Hej, zaczekaj! – Michael dogonił Baśkę, która właśnie chciała ulotnić się z dyskoteki. – Chciałaś mi uciec?
Dziewczyna zerknęła na niego niechętnym wzrokiem. Była bardzo zmęczona. Wszystkim: tym wyjazdem, tymi ludźmi. Narzucającym się Hayboeckiem i wiecznie okłamującym ją Schlierenzauerem.
- To przez niego, tak? – zapytał, ocierając spływającą ukradkiem po jej policzku łzę.
- Zwariowałeś? – odrzuciła jego dłoń. – Gdybym miała płakać przez takie pierdoły, to dzięki mnie powstałoby dodatkowo już parę ładnych jezior w Polsce. Nie jesteście tym pieprzonym pępkiem świata, wy wszyscy! Mam was szczerze dosyć. Dziękuję, dobranoc – powiedziała, totalnie olewając Michaela. Założyła na uszy słuchawki i ruszyła w kierunku hotelu dla olimpijczyków.
- Uważaj na siebie!... – wykrzyczał za nią, a na jego twarzy malował się chytry uśmiech. – Nigdy nie wiesz, gdzie czyha zło…
Jego okropny śmiech roznosił się po całej okolicy, strasząc nawet siedzące na ogromnej wierzbie kruki.  Ptaki odleciały pospiesznie, jakby czegoś się dowiedziały i chciały jak najszybciej o tym kogoś poinformować.
- Michael…
Za Hayboeckiem stała już Sandra.
- Plan A nie zadziałał, ale z tego co wiem mamy plan B.
Hayboeck pokiwał głową.
- O nic się nie martw. Trzymam rękę na pulsie. 

________________________________________

Kochani, jestem i ja! Z nowym rozdziałem i najszczerszymi życzeniami. Przede wszystkim życzę Wam zdrowia, bo choć to takie banalne, to tak naprawdę jest to mega ważne. Kiedy nie jesteśmy zdrowi zupełnie nic nas nie cieszy (i nie mam na myśli tu jakiegoś przeziębienia). Dużo szczęścia i uśmiechu. Abyście w każdej sytuacji potrafili znaleźć pozytywy, żeby odwaga nigdy Was nie opuszczała a ludzie wokół Was byli po prostu ludzcy i życzliwi. Niech spełnią się wszystkie Wasze marzenia, niech w Waszych serduszkach zagości miłość i niech nigdy nie zabraknie Wam bliskiej osoby, która będzie przy Was na dobre i na złe.
Cieszcie się Kochani tą chwilą i celebrujcie ją, pielęgnując w sobie miłość do innych i zapominając wszystko to, co było złe.
Tego życzę Wam ja :3 Rozdział oczywiście jest. Coś w stylu świątecznego prezentu? Oby był trafiony ;) Nie było łatwo, to fakt, ale bardzo zależało mi na tym, abym się odblokowała. Dawno nie pisałam czegoś oprócz szkolnych notatek :P, więc musiałam się w sobie zebrać, by powrócić do świata skoków;)
Tyle ode mnie. Jeszcze raz życzę Wam pięknych Świąt, luv ya :*

4 komentarze:

  1. Jeeejku, nie wiesz, jak ja się strasznie cieszę, że wróciłaś z nowiutkim rozdziałem!! Normalnie uśmiecham się do siebie jak głupia :D
    Ale rozdział był wspaniały! Tak mi było smutno, gdy Baśka kłóciła się z Gregorem i w ogóle. Nie lubię, jak moje ulubione pary się ze sobą kłócą (przestałam czytać książkę i dopiero po półrocznej przerwie do niej wróciłam, bo moi ulubieńcy się pokłócili :D). Ale to także dodaje emocji, bohaterzy stają się bardziej realni, więc jestem jak najbardziej na tak :) Zwłaszcza, ze ty to tak strasznie fajnie opisujesz. Wiem, że słowo "fajnie" to takie... nie oddające tego, jak mi się to podoba, ale wiedz, że podoba mi się baaardzo! :p
    Morgi z jakąś brunetką? :D ^^
    Sandry nie lubię. Przypomniała mi się Balladyna, gdy czytałam ten fragment :D Jakoś tak czytam, czytam i "o Balladyna" :D No ale nieważne. Czyżby Sandra była niezrównoważona psychicznie? :) Zaczęłam się bać o życie Baśki. Zwłaszcza po końcówce, gdy Sandra spotkała się z Michaelem. Ta dwójka spiskowców do siebie pasuje :D Ale niech zostawią resztę w spokoju :p Ale wiem, że coś jeszcze (mając na myśli duużo!) ponamieszasz w ich życiu :) Już ja Cię znam :)
    Rozdział pełen kłótni :D Najpierw Baśka z Gregorem, potem Gregor z Sandrą a na koniec Baśka olała Michaela :D Aj dzieje się u nich, oj dzieje! :)
    Bardzo trafiony prezent!! <3 Nie mogłabym dostać od ciebie lepszego! :p
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział!!!!
    Pozdrawiam cieplutko!
    Zuza :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo cieszę się, że wróciłaś! <3
    Rozdział wspaniały (tak jak zawsze) :D
    Obawiam się trochę o naszą Baśkę...
    Jednak nadal kibicuję jej i Gregorowi :D
    A Sandra i Michael niech wypadają z ich świata! ;d

    Z niecierpliwością czekam na dalsze rozdziały! :)
    Mam nadzieję, że teraz już z nami zostaniesz na dłużej ;*
    Pozdrawiam, Asia ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. jejku wreszcie rozdział! kochana koniecznie częściej dodawaj jakieś posty. twoje opowiadanie uzależnia, Baśka jest świetna, ma zajebisty charakter, tylko szkoda, że teraz musi cierpieć ;(. mam nadzieje, że Gregor w końcu przestanie oszukiwać Sandrę i Baśkę...
    ten bieg wydarzeń, te wszystkie akcje to całe opowiadanie jest cudowne :D
    WENY I SZCZĘŚCIA NA NOWY ROK :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Co prawda, dopiero dzisiaj zaczęłam czytać Twoje opowiadanie, ale przebrnęłam przez nie jednym tchem i czekam na więcej!! :)

    OdpowiedzUsuń