- Już mnie
nie poznajesz? – zapytał z ironią w głosie. Nie było widać, aby czuł się w
jakiś sposób winny. Widocznie upokorzenie Baśki spłynęło po nim jak po kaczce
woda.
Baśka – jak
to Baśka. Była na tyle dumna, że choć jeszcze przed kilkoma godzinami przed
klubem wyła z wściekłości na Schlierenzauera, tak teraz z niewzruszoną miną patrzyła
mu prosto w oczy.
- Nie wiem
czy warto tracić energię na takie procesy biologiczne dla kogoś takiego jak ty…
- Posłuchaj
mnie – przerwał jej, nerwowo zagryzając wargę. – To nie jest tak jak myślisz.
Ja i Sandra to przeszłość. Cały nasz związek to była jedna wielka fikcja. Ona
została w Austrii, a ja…
- A ty dalej
będąc z nią w związku, szukałeś sobie pocieszycielek po całym świecie?!
Gratuluję! Czego więcej ode mnie chcesz? Bo mi wydaje się, że sytuacja między
nami jest już teraz zupełnie klarowna. Atmosfera się oczyściła.
Sama dziwiła
się w sobie, skąd w niej tyle odwagi. Zachowywała się jakby faktycznie
przestało jej na nim zależeć. Grała na tyle dobrze, że Schlierenzauer sam
zaczął się niepokoić.
- Dlaczego
tak się zachowujesz? Wiesz przecież, co
do ciebie czuję. Wtedy nie kłamałem. Odkąd cię poznałem nie jestem już tym
samym człowiekiem. Sama mi kiedyś powiedziałaś, że ludzie się zmieniają i
trzeba dać im drugą szansę – tłumaczył się.
Baśka
kiwając ironicznie głową zaczęła układać karty.
- Nie mam
dla ciebie dobrych wieści… - wymruczała pospiesznie. – Wygląda na to, że te
igrzyska nie będą dla ciebie udane… no ale miłość! Miłość z Sandrą będzie
kwitła, bez wątpienia – dodała teatralnie cmokając. Poprawiła chustę na włosach
i strzepała pyłek z rękawa. Starała się być stuprocentową damą i z chłodem
reagować na wszystko, co mówił Gregor. Nie wiedziała jednak na jak długo
starczy jej cierpliwości.
Czuła że ma
już dosyć tej sytuacji, mimo, że całkiem nieźle się bawiła. Nie miała jednak
pewności, czy zaraz nie wróci tu Michael, a to spotkanie pewnie nie należałoby
do miłych. Wiedziała jak oboje się nie dzierżą.
Poczuła jak
jej komórka zaczęła wibrować, więc zerknęła na wyświetlacz. O wilku mowa.
MICHAEL.
- I co,
dzwoni pewnie twój nowy przyjaciel? – zagaił wściekły Schlierenzauer. – Do mnie
masz pretensje, do mnie! A sama jak się zachowujesz? Gorzej niż dziecko. Bawisz
się moimi uczuciami. Wiesz, że straciłem dla ciebie głowę i gotów byłem
poświęcić dla ciebie wszystko. Ty jednak postanowiłaś czekać w nieskończoność i
poddać nas jakiejś cholernej próbie!
- No proszę,
wyduś to z siebie! Mów jaka to ja jestem bezduszna i okropna. A ty chodzący
ideał. Jak raz dostaniesz w życiu po tyłku, to korona z głowy ci nie spadnie,
księciuniu!
Wykrzyczała, dając mu wyprowadzić się z
równowagi.
- Nawet nie
wiesz jak cię nienawidzę!... – wysyczała, drżącym głosem.
Schlierenzauer
uniósł jedną z kart i przyjrzał jej się uważnie.
- Może i
masz rację? – zaczął. – My chyba jednak do siebie nie pasujemy.
- Cieszę
się, że to zrozumiałeś!!! Jesteśmy z zupełnie dwóch różnych światów. Dla mnie
przede wszystkim liczą się szczere uczucia, bo jestem dzieciakiem z domu
dziecka. Tak, dzieciakiem! Nigdy mnie nie zrozumiesz, więc może lepiej
zakończyć to wszystko, nim zacznie to nas naprawdę boleć. Przepraszam, że w
ogóle przyjęłam twoje zaproszenie, tu, do Sochi… Nie powinnam była tego robić.
Jutro już mnie tu nie będzie, nie martw się. Wyjeżdżam.
- Przestań!
– śladem Baśki wstał od stolika wróżb i podszedł bliżej niej. – Nie chcę żebyś
wyjeżdżała… - wyszeptał delikatnie, czując przyspieszający puls ich obojga.
Baśka kręciła
nerwowo głową i zastanawiała się co powinna zrobić. Chciała odejść, jednak
Schlierenzauer zdążył złapać ją za ramię i przyciągnął do siebie, wpijając się
w jej usta.
Początkowo
Baśka chciała się wyrwać, jednak po chwili bez oporu zaczęła odwzajemniać jego
pocałunek. Zarzuciła mu swoje ręce na szyję, błądząc nimi po jego głowie i
mierzwiąc jego włosy.
Oboje tego
potrzebowali, bo choć wzajemne pretensje i żal przesiąknęły ich serca, nie
potrafili bez siebie żyć.
Pierwszy
jednak odsunął się Gregor, patrząc w błędne oczy Baśki.
- Dalej
uważasz, że my nie mamy prawa
istnieć? Że nasza miłość nie jest warta walki?
Baśka zmrużyła
oczy.
- Chciałabym
w to wierzyć, ale jest pan chyba najlepszym aktorem, jakiego poznałam, panie
Schlierenzauer – odparła i zniknęła w tłumie, zostawiając Gregora z bezradnie
opuszczonymi rękoma i cholernie smutnymi oczami.
*
- Wreszcie
cię znalazłam!
Zniecierpliwiona
Sandra objęła Gregora w pasie i przytuliła się do niego tak mocno, jakby
chciała zaznaczyć, że jest tylko jej.
- Gdzie
byłeś tak długo? – zapytała z dociekliwością śledczego. Utkwiła w nim swój
wzrok i lustrowała go tak przez kilka chwil. Była ładna. Teoretycznie niczego
nie dało jej się zarzucić. Miała krótkie
blond włosy, błękitne oczy i uśmiech, którym dało się zarazić. Była wciąż tą
samą Sandrą, w której niegdyś zakochał się Gregor. Przecież się nie zmieniła.
- Stęskniłaś
się? – zapytał machinalnie, także ją obejmując i obrzucając spojrzeniem, które
miało za zadanie dać Sandrze te uczucia, o które się prosiła, a jemu święty spokój
na jakiś czas.
Sandra
przytaknęła i z prędkością światła wpiła się w usta swojego narzeczonego, nie
dając mu szansy zaprotestować. Mimo to Gregor odwzajemnił jej pocałunek, w głębi
duszy czując się podle, jak nigdy dotąd.
Całując
Sandrę widział Baśkę, którą totalnie oszukiwał. Ale tak naprawdę sam już nie
wiedział kogo oszukał pierwszego. I
gdyby chciał być wybitnie skrupulatny, mogłoby okazać się, że ową najbardziej
poszkodowaną jest właśnie Sandra.
Spojrzał na
nią raz i drugi, i uśmiechnął się najszczerzej jak potrafił. Zauważył jednak
pewne zniesmaczenie na twarzy Sandry.
- Coś się
stało? – zapytał.
- Szminka.
Zapach i ślad czyjejś szminki na twoich ustach… - mówiła, krzywiąc się i
ścierając ową maź. – Okropna. Z kim ty się całowałeś?!
Gregor
zaśmiał się szyderczo, wkładając nonszalancko ręce do kieszenie. Tacy właśnie
byli. Choć grali udaną parę, tak naprawdę oboje byli do cna wyrachowani.
- Znowu do
tego wracamy? – zapytał.
- Myślę, że
musimy – dodała, uważniej oglądając wciąż utrzymującą się na dłoni szminkę. –
Tak w ogóle to chyba nawet nie jest szminka, tylko jakaś tania podróba. To wiele mówi.
- O czym? –
przerwał jej Gregor, czując wiszącą w powietrzu burzę.
Gdzieś tam w
klubie mignął mu Morgi beztrosko wznoszący toast z jakąś brunetką. Samotność ma
chyba jednak wiele zalet – pomyślał Gregor.
- Dobra… nie
udawaj! – wzburzała się Sandra. To była jedna z setek takich scen w historii
ich związku. Nigdy jednak Sandra nie była aż tak spięta i wkurzona jak dziś. –
Wiem, że zadajesz się z jakąś małolatą, którą na dodatek sprosiłeś sobie tutaj.
Dlatego właśnie tu przyjechałam! Chciałam zobaczyć jak zrzednie ci minka!...
Schlierenzauer
śmiał się nerwowo.
- No więc
skoro to było twoim celem, to już możesz wracać, dobrze rozumiem?...
- Źle. Źle rozumiesz.
Po tych wszystkich twoich wybrykach jesteś mi coś winien, a mianowicie:
wierność. Myślisz, że po co ci to wszystko wybaczałam? Jestem po prostu
wspaniałomyślna! Stwierdziłam, że musisz się wyszaleć, ale chyba kończy się mój
kredyt zaufania.
Gadała jak
najęta, a oczy błyszczały jej od gniewu.
- Nie
pozwolę, żebyś mnie teraz zostawił! Nie wiem jak zareagowałby na to mój ojciec…
Już zapomniałeś jak ci pomógł, kiedy byłeś jeszcze zwyczajny, trenującym skoki chłopakiem, którym nikt się
nie interesował? Wiesz gdzie byłbyś dziś gdyby…. – zatrzymała się nagle, wiedząc,
że chyba przesadziła.
-
Dokończ - powiedział Gregor z kamienną
miną.
Między nimi
zapadła niezręczna cisza, mimo że klub tętnił muzyką.
- Nie wiem…
ja tak nie chcę. Co my robimy?! Gregor… czy ty mnie jeszcze kochasz? Bo zaczynam
w to wątpić. I to już nawet nie chodzi o jakąś laskę, która gdzieś tam ci
zamąciła w głowie. Jestem w stanie ci to wybaczyć, bo wiem, że to pewnie
kolejna z twoich miłostek, ale… nigdy nie wybaczę ci, jeśli ukryjesz przede mną
fakt, że nie jestem już najważniejsza w twoim sercu.
- Mówisz
tylko o mnie. O moich wadach i słabościach – zaczął, przerywając jej i jakby
przestając jej zupełnie słuchać. - … a
dobrze wiesz, że sama zdradzałaś mnie na prawo i lewo. Czy to ma jednak jakiś
sens? Jesteśmy kwita. Dobrze o tym wiesz.
Sandra ze
łzami w oczach przytakiwała głową, gryząc wargę. Była roztrzęsiona, choć nie
mogła udawać niewiniątka. Wszystko bowiem co powiedział Gregor było prawdą.
- Pamiętaj
jedno – zagroziła mu palcem – że nie pozbędziesz się mnie!!! Bo cię kocham! I
jestem gotowa na wszystko, byleby zatrzymać cię. A którakolwiek miałaby stanąć
mi na drodze – zniszczę ją.
Zachowywała się jak zupełna psychopatka.
Gotowa na dosłownie wszystko. Jak chora
z miłości kobieta, dla której przestawały liczyć się uczucia innych.
- Z miłości do ciebie Gregorze, gotowa jestem
nawet zabić.
*
- Hej,
zaczekaj! – Michael dogonił Baśkę, która właśnie chciała ulotnić się z
dyskoteki. – Chciałaś mi uciec?
Dziewczyna
zerknęła na niego niechętnym wzrokiem. Była bardzo zmęczona. Wszystkim: tym
wyjazdem, tymi ludźmi. Narzucającym się Hayboeckiem i wiecznie okłamującym ją
Schlierenzauerem.
- To przez
niego, tak? – zapytał, ocierając spływającą ukradkiem po jej policzku łzę.
- Zwariowałeś?
– odrzuciła jego dłoń. – Gdybym miała płakać przez takie pierdoły, to dzięki
mnie powstałoby dodatkowo już parę ładnych jezior w Polsce. Nie jesteście tym
pieprzonym pępkiem świata, wy wszyscy! Mam was szczerze dosyć. Dziękuję,
dobranoc – powiedziała, totalnie olewając Michaela. Założyła na uszy słuchawki
i ruszyła w kierunku hotelu dla olimpijczyków.
- Uważaj na
siebie!... – wykrzyczał za nią, a na jego twarzy malował się chytry uśmiech. –
Nigdy nie wiesz, gdzie czyha zło…
Jego okropny
śmiech roznosił się po całej okolicy, strasząc nawet siedzące na ogromnej
wierzbie kruki. Ptaki odleciały
pospiesznie, jakby czegoś się dowiedziały i chciały jak najszybciej o tym kogoś
poinformować.
- Michael…
Za
Hayboeckiem stała już Sandra.
- Plan A nie
zadziałał, ale z tego co wiem mamy plan B.
Hayboeck
pokiwał głową.
- O nic się
nie martw. Trzymam rękę na pulsie.
________________________________________
Kochani, jestem i ja! Z nowym rozdziałem i najszczerszymi życzeniami. Przede wszystkim życzę Wam zdrowia, bo choć to takie banalne, to tak naprawdę jest to mega ważne. Kiedy nie jesteśmy zdrowi zupełnie nic nas nie cieszy (i nie mam na myśli tu jakiegoś przeziębienia). Dużo szczęścia i uśmiechu. Abyście w każdej sytuacji potrafili znaleźć pozytywy, żeby odwaga nigdy Was nie opuszczała a ludzie wokół Was byli po prostu ludzcy i życzliwi. Niech spełnią się wszystkie Wasze marzenia, niech w Waszych serduszkach zagości miłość i niech nigdy nie zabraknie Wam bliskiej osoby, która będzie przy Was na dobre i na złe.
Cieszcie się Kochani tą chwilą i celebrujcie ją, pielęgnując w sobie miłość do innych i zapominając wszystko to, co było złe.
Tego życzę Wam ja :3 Rozdział oczywiście jest. Coś w stylu świątecznego prezentu? Oby był trafiony ;) Nie było łatwo, to fakt, ale bardzo zależało mi na tym, abym się odblokowała. Dawno nie pisałam czegoś oprócz szkolnych notatek :P, więc musiałam się w sobie zebrać, by powrócić do świata skoków;)
Tyle ode mnie. Jeszcze raz życzę Wam pięknych Świąt, luv ya :*
Jeeejku, nie wiesz, jak ja się strasznie cieszę, że wróciłaś z nowiutkim rozdziałem!! Normalnie uśmiecham się do siebie jak głupia :D
OdpowiedzUsuńAle rozdział był wspaniały! Tak mi było smutno, gdy Baśka kłóciła się z Gregorem i w ogóle. Nie lubię, jak moje ulubione pary się ze sobą kłócą (przestałam czytać książkę i dopiero po półrocznej przerwie do niej wróciłam, bo moi ulubieńcy się pokłócili :D). Ale to także dodaje emocji, bohaterzy stają się bardziej realni, więc jestem jak najbardziej na tak :) Zwłaszcza, ze ty to tak strasznie fajnie opisujesz. Wiem, że słowo "fajnie" to takie... nie oddające tego, jak mi się to podoba, ale wiedz, że podoba mi się baaardzo! :p
Morgi z jakąś brunetką? :D ^^
Sandry nie lubię. Przypomniała mi się Balladyna, gdy czytałam ten fragment :D Jakoś tak czytam, czytam i "o Balladyna" :D No ale nieważne. Czyżby Sandra była niezrównoważona psychicznie? :) Zaczęłam się bać o życie Baśki. Zwłaszcza po końcówce, gdy Sandra spotkała się z Michaelem. Ta dwójka spiskowców do siebie pasuje :D Ale niech zostawią resztę w spokoju :p Ale wiem, że coś jeszcze (mając na myśli duużo!) ponamieszasz w ich życiu :) Już ja Cię znam :)
Rozdział pełen kłótni :D Najpierw Baśka z Gregorem, potem Gregor z Sandrą a na koniec Baśka olała Michaela :D Aj dzieje się u nich, oj dzieje! :)
Bardzo trafiony prezent!! <3 Nie mogłabym dostać od ciebie lepszego! :p
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział!!!!
Pozdrawiam cieplutko!
Zuza :*
Bardzo cieszę się, że wróciłaś! <3
OdpowiedzUsuńRozdział wspaniały (tak jak zawsze) :D
Obawiam się trochę o naszą Baśkę...
Jednak nadal kibicuję jej i Gregorowi :D
A Sandra i Michael niech wypadają z ich świata! ;d
Z niecierpliwością czekam na dalsze rozdziały! :)
Mam nadzieję, że teraz już z nami zostaniesz na dłużej ;*
Pozdrawiam, Asia ;*
jejku wreszcie rozdział! kochana koniecznie częściej dodawaj jakieś posty. twoje opowiadanie uzależnia, Baśka jest świetna, ma zajebisty charakter, tylko szkoda, że teraz musi cierpieć ;(. mam nadzieje, że Gregor w końcu przestanie oszukiwać Sandrę i Baśkę...
OdpowiedzUsuńten bieg wydarzeń, te wszystkie akcje to całe opowiadanie jest cudowne :D
WENY I SZCZĘŚCIA NA NOWY ROK :)
Co prawda, dopiero dzisiaj zaczęłam czytać Twoje opowiadanie, ale przebrnęłam przez nie jednym tchem i czekam na więcej!! :)
OdpowiedzUsuń