Chwila, w której podawała mu swoją
dłoń, wydawała się nie mieć końca. Ale to zaślepienie i zawstydzenie Baśki nie
trwało zbyt długo. Po chwili wróciła cała jej odwaga.
- Tyle, że ja cię już znam –
dodała.
- Tak? – zastanowił się Gregor,
ale przypomniał sobie, że to chyba nic dziwnego. – W takim razie może dasz się zaprosić na
kawę?
Basia starała się kontynuować z
ich rozmowę, a jednocześnie pracować,
choć niekoniecznie jej się to udawało. Podchodzący do stoiska kibice oprócz
jedzenia zaczęli interesować się Schlierenzauerem, który urządzał sobie
pogawędkę z jedną z podopiecznych domu dziecka.
- Nie lubię kawy – odparła,
podając jakiemuś dziecku kubek z sokiem. – Poza tym siostra Łucja nie każe mi umawiać się z
nieznajomymi.
Chciała chłodno podejść do tej
sprawy. Hej, co z tego, że właśnie jakiś przystojny sportowiec zaprasza ją na
kawę?... Pani Rozalka zawsze jej powtarzała, że im trudniej coś przychodzi
facetowi, tym bardziej to docenia.
- A kto to jest ta siostra
Łucja?! – zapytał rozbawiony Gregor.
Basia zmrużyła oczy i prychnęła.
He… był niby taki miły i ogólnie bardzo przyjacielski, ale trochę źle mu z oczu
patrzyło. Może i miała siedemnaście lat, ale naiwna nie była. Czego on niby
miał by od niej chcieć? Takich dziewczyn jak ona mógłby poderwać na pęczki…
Chociażby tu.
- Pomaga w prowadzeniu naszego
domu dziecka – powiedziała z oczywistością w głosie, co trochę zbiło z tropu
Schlierenzauera. Speszył się. Może zrobiło mu się szkoda nabijać z jakiejś
biednej sieroty?
- Miło się gadało, ale możesz
skończyć już to przedstawienie – z zamyślenia wyrwał go głos Baśki.
Czego jak czego, ale nie
spodziewałaby się takiej reakcji dziewczyny. Rozmowa zaczęła się bardzo miło i
spokojnie. Najpierw wyglądała jak zagubione dziecko, była speszona i wręcz
unikała jego wzroku… a teraz?
- Nie wiem o jakim przedstawieniu
mówisz – droczył się z nią Gregor, wciąż przekornie się uśmiechając.
Baśka ironicznie pokiwała głową i
dostrzegłszy jedną ze swoich znajomych – Karolinę, pokazała jej ruchem dłoni,
by się zamieniły na stoiskach. Bez słowa ruszyła w stronę jej nowego miejsca
pracy. Oczywiście, za nią podążył także i Gregor…
- Będziesz się bawić ze mną w
ganianego? – usłyszała za sobą. Minęła grupkę ludzi z akredytacjami,
przypadkowo wpadając na jakiegoś blondyna Przeprosiła go, na co odpowiedział
jej uśmiechem i z wolna przystanął obok niej. Nie zerkając na niego, odwróciła
się i stanęła twarzą w twarz z upartym jak osioł Schlierenzauerem, którego
podboje stawały się coraz bardziej natrętne.
Gregor zmroził blondyna
spojrzeniem i odburknął do niego coś w stylu, żeby ich na chwilę zostawił.
Zwrócił się do niego po imieniu, więc pewnie się znali. Tak też i blondyn
niepocieszony zniknął w tłumie tak szybko jak się tu zjawił.
- Dlaczego mi utrudniasz pracę? –
zapytała z wyrzutem.
- Przecież tylko zaprosiłem cię
na kawę! Ty jesteś strasznie nadpobudliwa i baaardzo podejrzliwa. To chyba te
zakonnice tak cię wychowały…
- I masz z tym jakiś problem?! –
ponownie zapytała, tym razem dosyć urażona.
- Zawsze jesteś taka niemiła dla
chłopaków?! – usłyszała.
Hm… Tu warto byłoby się
zastanowić. Gdyby przyszło jej analizować swoje relacje z chłopakami musiałaby
stwierdzić, że przez siedemnaście lat miała do nich spory dystans. To jest
zawsze kumplowała się z chłopakami z sierocińca. Grali razem w nogę, wspinali
się na drzewa, budowali kryjówki, rzucali
pomidorami w przechodniów... I to by było na tyle jeśli chodzi o jej relacje z
chłopakami. Były czysto koleżeńskie, bo
i Baśka uchodziła w dzieciństwie za chłopczycę. Natomiast wszystkich chłopaków,
którzy ją podrywali odrzucała, często będąc określana, że jest niezrównoważona
psychicznie…
- Co to za pytanie!?... –
wzburzyła się, omiatając Gregora niechętnym spojrzeniem.
- Haaa! Tu cię boli! – wycelował
w nią palcem, śmiejąc się. Wciąż miała wrażenie, że stanowi tu dla niego jedyną
rozrywkę. Czy wszyscy skoczkowie narciarscy są tacy świrnięci? Och, gdyby nie
ta mała Lilka, pewnie wcale by się dziś z nim nie poznała…
- Nic mnie nie boli?–
odpowiedziała pytająco i uniosła brew.
- Jesteś stuknięta – odparł,
odwracając się i odchodząc.
Oszołomiona Baśka przetwarzała
teraz wszystkie te informacje, zdarzenia, słowa i obrazy, po czym odkrzyknęła
mu:
- Ha! A mimo to łazisz za mną!
I pomyśleć, że to ta niewinna
kawa tak wyprowadziła ją z równowagi.
*
Po zakończonej imprezie można
było trochę odetchnąć. Choć na skoczni wciąż przebywało mnóstwo kibiców,
większość z nich już się porozchodziła. Baśka wróciła już do domu i rzuciła się
na łóżko całkiem padnięta. Od tego jak zbeształa dzisiejszego wieczoru
Schlierenzauera, nie odezwał się i nie podszedł do niej już do końca imprezy.
- Bufon – wyrzuciła ze złością, po czym
nakryła głowę poduszką, by ukryć się przed wpadającym przez okno światłem
księżyca. – I co on sobie wyobrażał? Śmiał się jak głupi do sera. Pewnie chciał
się zabawić tu z jakąś laską, będąc pewnym, że poleci na jego kasę… Ups, nie
udało się – dalej prowadziła swój monolog, mimo, że prawie już zasypiała.
Po chwili jednak otworzyła
szeroko oczy.
- W zasadzie to nie wiadomo czy
się nie udało… - zerknęła na zegarek i wzruszając ramionami, przerzuciła się na
drugi bok, zasypiając momentalnie.
*
Podczas gdy Baśka spokojnie
tonęła w ramionach Morfeusza, Gregor zasiadał właśnie przy jednym z
zakopiańskich barów.
Obok niego usadowił się jego
wierny kompan – Thomas.
- I jak? – zagadnął, unosząc rękę
w geście przywołania barmana. – Widziałem jak za nią ganiałeś. Faktycznie… niezła
jest, tylko wygląda na trochę nieokrzesaną.
Gregor spojrzał na niego i
prychnął tak jakby od tej chwili jakiekolwiek wzmianki o tej dziewczynie
napawały go obrzydzeniem. A przecież jeszcze niedawno dałby się pokroić za
jakieś informacje o niej…
- Stary… - zaczął Gregor,
przejeżdżając dłonią po twarzy. Westchnął głęboko i pokręcił głową z
niezadowoleniem.
- Czego się o niej dowiedziałeś?
– dopytywał się Morgi.
- Po pierwsze to psychopatka –
zaczął Schlierenzauer, patrząc na kumpla tak jakby oczekiwał na jego reakcję. –
Po drugie to jedna z tych dzieciaków z sierocińca.
Podając ostatni argument zniżył
ton swojego głosu i wypił na raz podaną mu szkocką.
- Czyli niepełnoletnia – odgadł
bezbłędnie Thomas. – Wiesz co, kompletnie cię nie rozumiem… Pakujesz się w te
beznadziejne relacje, zaczynasz te związki bez przyszłości, zdradzasz Sandrę.
Po co ci to?
- A ty co, święty jesteś? – odbił
piłeczkę Gregor.
- W porównaniu z tobą to chyba
tak… - zawahał się Thomas.
Barman nalał im jeszcze jedną
kolejkę i odszedł w drugi koniec baru. Klub był zadymiony, powietrze pachniało
wódką zmieszaną z sokiem pomarańczowym.
- Daj sobie z nią spokój… nie ta,
to inna! – poklepał go po plecach Morgenstern. – Nie mogłeś się w niej serio
zabujać, zbyt krótko się znacie.
Gregor wsłuchiwał się w jego
słowa, choć tak naprawdę myślami był właśnie w tamtej chwili, gdy ta Polka
kompletnie olewała jego zaloty. Nie! To
zupełnie nie pasuje do niego… To on zawsze odrzucał dziewczyny, nie one jego!
Tego było zbyt wiele. To cholerne męskie ego powoli dawało o sobie znać.
- I wiesz co jest najgorsze?! –
wychrypiał Schlierenzauer – właśnie to, że ona sobie ze mnie zwyczajnie
zakpiła! Tak, zakpiła! Ale ja tego tak nie zostawię…
- Daj spokój dziewczynie – ciągnął Thomas, kończąc pić podany mu trunek. – Po prostu nie masz u
niej szans. Może chce iść do zakonu?
- Morgi, Morgi… ty już się chyba
zwyczajnie upiłeś – zlekceważył go Gregor.
- Moim zdaniem, jak teraz jej nie
wyrwałeś to droga spalona. Nic dla niej nie znaczysz. Z tej mąki chleba nie
będzie – dodał zadowolony ze swej mądrości.
- A zakład? – ucieszył się
Gregor. Wyglądał tak, jakby w jego umyśle właśnie zaświtał jakiś „genialny”
plan.
Morgenstern zastanowił się
chwilę, po czym wychylając literatką ze szkocką do końca ścisnął dłoń kumplowi.
- Zakład – odparł chyba nieźle
już wstawiony.
___________________
Heeej :* Tadam - mamy trzeci rozdział! :) Na czwarty chyba trzeba będzie trochę poczekać, z racji, że zaczyna się już szkoła. Kończą się ferie, ale, o dziwo, nie martwi mnie to. Mam teraz tyle radości i siły do spełniania własnych marzeń, że nic nie jest w stanie zepsuć mi humoru. Ten tydzień będzie baaardzo ważny w moim życiu (tak mi się wydaje) ;) I nie będę niczego zapeszać! :)
Moje aktualne motto życiowe: marzenia się nie spełniają, marzenia się SPEŁNIA. Właśnie tak. Trzeba samemu o nie zawalczyć.
Ale pojechałam filozoficznie :P W każdym razie nowości spodziewajcie się w następny weekend, nie wcześniej.
Buźka :*
Miałaś rację, że Baśka pokaże swój charakterek :) Świetnie opisałaś to ich droczenie się! Uwielbiam takie scenki!
OdpowiedzUsuńOch... Założyli się... Ach ci nasi chłopcy, nie mają co robić tylko się zakładają ;) Ale to, że Baśka odmówiła mu, to teraz on tym bardziej będzie chciał się z nią spotkać i akcja się kręci dalej! :D
Psychopatka? Nieokrzesana? - świetny charakter ;p
I był Morgi, który uważa się za świętego. Ciekawe co on tam wyrabia ;p
Jestem mega ciekawa dalszych akcji! Ja w sumie też się cieszę, że ferie się kończą - będę w końcu mogła zasypać cię jakimiś pytaniami dotyczącymi bloga - najpierw muszę je wymyślić, ale to nic trudnego ;p
Wiesz już, że nie potrafię pisać normalnych komentarzy. Rozdział świetny, nieźle się ubawiłam, czytając ich dialogi. Naprawdę super opowiadanie!
Rzeczywiście filozoficznie ;p No to nie mogę się doczekać przyszłego weekendu!!
Do zobaczenia w poniedziałek
Zuza ;*
Bardzo Ci dziękuję za te miłe słowa :* Daje mi to mnóstwo motywacji do dalszego pisania. Taaak, z pytaniami nie powinno być problemu :D Ja sama mam pełno odnośnie Twojego opowiadania :D
UsuńJeszcze raz dzięki i do zobaczenia! :) :*
Vanilla
Przypadkiem wpadłam na ten blog i szczerze powiem ,że mi się podoba.czekam nn.pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło i niezmiernie cieszę się, że opowiadanie Ci się spodobało! :) Nowość pewnie dopiero w weekend, choć nie wykluczam, że może nawet pod koniec tego tygodnia.
UsuńRównież pozdrawiam :)
I znowu jestem pod wieeeelkim wieeeeelkim wrażeniem! :D
OdpowiedzUsuńStrasznie mi się podobają nie tylko dialogi prowadzone przez postacie, ale i opisy.
No po prostu wszystko jest genialne i już się uzależniłam! Na amen.
PS A tak w ogóle to zapomniałam wcześniej w komentarzach wspomnieć, że strasznie mi się pomysł spodobał! O skoczkach i skokach blog to jest genialna sprawa! <3
A i ślicznie ujęłaś "Moje aktualne motto życiowe: marzenia się nie spełniają, marzenia się SPEŁNIA. Właśnie tak. Trzeba samemu o nie zawalczyć." :D
Gdy czytam Twoje opowiadania to też dostaję takiej energii i powera!
I ulatują wszelakie niepewności...
Bez kitu, mistrzostwo!
Czekam na ciąg dalszy! :*