- Pogięło
cię?!
Hayboeck z
trudem podnosił się z podłogi, kalecząc sobie przy okazji dłoń.
Schlierenzauer
bez jakiegokolwiek poczucia winy patrzył na niego z satysfakcją, uśmiechając
się co jakiś czas.
Gdzieś w tle
mignął błysk fleszu. Niezawodni paparazzi już wyczuli tanią sensację.
- Mało ci
jeszcze? – wyrywał się Gregor, chcąc ponownie rzucić się na Hayboecka, lecz
Baśka w porę go zatrzymała, łapiąc drżącymi dłońmi za jego ramiona.
- Gregor… -
zaczęła niepewnie – daj spokój.
Czuła się w
pełni winna całego tego zajścia. Ale musiała przyznać, że Michael ukazał się z
najgorszej możliwej strony, tracąc w jej oczach wszystko .
Gregor
wreszcie przeniósł wzrok z Hayboecka na Baśkę, kładąc jej dłoń na ramieniu.
- Nic ci nie
jest? – usłyszała nad sobą.
- Nie, nic –
szybko zaprzeczyła, chcąc uspokoić i zagłuszyć całe zajście. Niestety
nieskutecznie, gdyż wokół ich trójki pojawiła się reszta zebranych tu gości, w
tym wielu dziennikarzy z aparatami.
Hayboeck
uśmiechnął się szyderczo, jak gdyby za chwilę chciał wypuścić z ust jakąś ciętą
ripostę.
- Nie
wtrącaj się – odrzekł w kierunku Schlierenzauera. – Pewne sprawy zwyczajnie cię
nie dotyczą…
- Mylisz się
– uciął krótko Gregor.
Co chciał
przez to powiedzieć? Baśka jeszcze mocniej przytrzymała go za ramię, bojąc się,
by znowu się nie wygłupił. Sprawa wyglądała dosyć jasno – stanęła przy boku
Gregora, widząc w nim swojego obrońcę, przy czym ani razu nie zerknęła w oczy
Hayboeckowi.
Michael udał
zaciekawionego, oczekując głębszych wyjaśnień ze strony Schlierenzauera.
- Święty
Gregor przybył z ratunkiem… - mówił ironicznie, ścierając krew spod nosa, która
przeszkadzała mu w mówieniu.
- Powinienem
ci jeszcze raz przyłożyć – zdenerwował się Gregor.
- Dość! –
przerwała im Baśka, piorunując obu spojrzeniem. Nastała cisza. – Nie zamierzam
kontynuować tej chorej sytuacji. Media już będą miały pożywkę z waszej głupoty,
brawo!
Czuła, że
może nie było to sprawiedliwe wobec Gregora, ale nie miała na tyle odwagi, by
go tu pochwalić czy wyróżnić. Zwyczajnie się go wstydziła. Zerknęła na jego
twarz, na której wymalowany był ból. I nie mowa tu u bólu fizycznym, który
także musiał mu towarzyszyć.
- Dzięki za
pomoc, ale nie musiałeś… - wymamrotała cicho, mimo to została jednak usłyszana.
Gregor
popatrzył się na nią ze zdumieniem. Wcale mu się nie dziwiła. Pomógł jej, a ona
rzuciła tylko jakieś zdawkowe zdanie.
- Tyle na
dziś, dziękujemy za uwagę! – zaszczebiotała teatralnie w stronę gapiów. Dopiero
teraz zjawił się tu także Thomas, próbując załapać o co poszło.
- Mówiłem
ci… - przypomniał swą ostrogę kumplowi. – Miałeś nie pić.
- Na trzeźwo
zrobiłbym to samo – odparł hardo Schlierenzauer, obserwując jak Hayboeck
odchodzi w kierunku łazienki. – Dostał za swoje, już dawno mu się należało.
- Chcesz
powiedzieć, że mu przywaliłeś?! – zapytał z niedowierzaniem Morgenstern. – Coś
ty najlepszego narobił, chłopie… Niech tylko Pointner się o tym dowie.
Gregor
popatrzył na niego obojętnym wzrokiem.
- O co
poszło? – Thomas chciał poznać szczegóły napadu wściekłości przyjaciela. – O
nią?... – dyskretnie wskazał na zbiegającą schodami Baśkę.
- Zaczął ją
całować to nie wytrzymałem!... – odpowiedział szybko, wciąż nie mogąc ochłonąć
z emocji. – Wybacz, ale muszę ją dogonić.
Natychmiast
pobiegł za Baśką, która w pośpiechu opuszczała budynek Sali bankietowej.
- I to
nazywa się chorobliwa zazdrość – stwierdził Thomas, rozglądając się wokół
miejsca bójki. Wszędzie pełno było odłamków szkła i rozbitych naczyń, a całość
dopełniał widok połamanego stolika.
*
- Baśka! –
usłyszała za sobą wołanie goniącego ją Gregora. Nie minęła chwila, a już był
przy niej. – Nie powinnaś sama wracać nocą… Odprowadzę cię.
W blasku
świateł latarni jeszcze lepiej dostrzegała jego rozbity łuk brwiowy i zaczerwieniony
od uderzenia policzek.
- Naprawdę
nie musiałeś tego robić… poradziłabym sobie – wyszeptała, czując, że zaraz się
rozklei.
Obserwował
ją uważnie i delikatnie pogładził jej policzek, na co zareagowała wzdrygnięciem.
Po chwili jej skóra przyzwyczaiła się już do jego dotyku.
- Ale
chciałem – odparł stanowczo, widząc niepewność w jej oczach. – On nie miał
prawa pocałować cię bez twojej zgody.
Pokiwała
głową i wbiła wzrok w ziemię. Co on takiego w sobie miał, że aż tak potrafił ją
onieśmielić? Czasem go nienawidziła, a czasem wydawał jej się tak bliski…
- Całe
przyjęcie cię obserwowałem i nie mogłem pogodzić się z tym, że to właśnie z nim
tańczysz. Nie rozumiem dlaczego jemu pozwalasz się do siebie zbliżyć, a mi
nie?... – zastanowił się.
„Może dlatego, że tak mi jest łatwiej?” – dodała w myślach Baśka.
- Czy
pozwolisz mi bym cię odprowadził? – zapytał.
Uśmiechnęła
się do niego. Był dziś naprawdę miły. A może on zawsze taki był? Może to tylko
sytuacja z Hayboeckiem otworzyła jej oczy? Ale nie… to było zbyt piękne, by
mogło być prawdziwe.
- Mhm –
pokiwała głową i wspólnie ruszyli w kierunku ulicy Chabrowej.
Początkowo
milczeli, ale z czasem pytania zaczęły same nasuwać im się na myśl. Szczególnie
Gregorowi, który już od dawna pragnął dowiedzieć się czegoś więcej o Baśce.
- Ile ty
masz właściwie lat? – spytał. – Wybacz, że pytam, ale skoro mieszkasz jeszcze w
domu dziecka, wciąż chodzisz do szkoły, tak?
Baśka
mrugnęła do niego.
-
Siedemnaście, ale wkrótce osiemnaście. Nie
obawiaj się, nie obruszam się o takie pytania. W sumie, to możesz pytać mnie o
co chcesz – wzruszyła ramionami.
- Masz
chłopaka?... – wypalił momentalnie, co spowodowało wybuch śmiechu u Baśki.
Zmrużyła oczy i wycelowała w niego palcem.
- Proszę!
Jak szybko obmyślone pytanie…
Gregor
westchnął i uniósł dłonie.
- Pozwoliłaś
pytać, więc…
- Dobra,
dobra. Nie mam – odparła, rozwiewając wszelkie wątpliwości Gregora. Ten
odetchnął z ulgą.
- Aż tak ci
ulżyło? – spytała ironicznie Baśka.
- Jak
widzisz. Chciałbym dowiedzieć się jeszcze czegoś o tobie, ale nie mam odwagi
wprost pytać cię o twoje życie. Chętnie za to posłuchałbym tego, co sama chcesz
mi o sobie powiedzieć.
Baśka
uniosła brew, dziwiąc się temu. Nie miał odwagi? To chyba niepodobne do niego.
W ogóle ta rozmowa nie była podobna do żadnej ich poprzedniej. Wydawała się
znaczniej dojrzalsza.
- Serio cię
to obchodzi? – zdziwiła się, ale widząc, że Gregor uważnie jej słucha,
postanowiła nieco przybliżyć mu swoją osobę. – Szczerze dziwi mnie to, że
interesuje cię życie jakiejś polskiej nastolatki, ale widocznie mało jeszcze
rozumiem ten świat. Jak mam na imię, to już wiesz… Nazywam się Farat, więc być
może wymówisz, bo z tą Baśką to ci słabo idzie… - zaśmiała się perliście. – Mieszkam
i pochodzę z Zakopanego. Moi rodzice i siostra zginęli w wypadku piętnaście lat
temu, a ja jakoś przeżyłam i tak żyję do tej pory. I to by było na tyle -
zawahała się.
Schlierenzauer
słuchał jej z powagą nic nie mówiąc.
-
Przepraszam, nie chciałam cię tak załamać moim życiem… Każdemu komu opowiem coś
o sobie od razu jest smutno. A co ja mam powiedzieć? Nie gadajmy o tym więcej.
I tak już ci dużo powiedziałam, sama nie wiem dlaczego.
- Przestań! Dziękuję
ci, że tyle mi o sobie powiedziałaś, a wiem, że musiało cię to sporo kosztować.
Przystanęli
tuż obok bramy Domu Dziecka im. Korczaka.
- Teraz przynajmniej będę miał pewność, że
bezpiecznie trafiłaś do domu – powiedział z troską w głosie.
- Gregor,
zaczekaj… - zatrzymała go. – Wejdź na chwilę to jakoś opatrzę tę twoją ranę. W
końcu to przeze mnie.
Mrugnęła do
niego, chcąc rozluźnić sytuację.
- Nie czuj
się winna – poprawił ją.
- Mimo to
zapraszam cię. Liczę, że nikt nas nie śledzi z aparatem, ale ty i tak masz już
przerąbane. Jutro będziesz w każdej zakopiańskiej gazecie – westchnęła i
złapała go pod rękę, prowadząc do ośrodka.
- Porywasz
mnie?! – droczył się z nią Gregor.
- Pewnie,
porwania to moja specjalność!
*
- Au –
syknął Gregor, krzywiąc się z bólu, kiedy Baśka polewała jego ranę wodą
utlenioną.
- Jeszcze
chwilę – uspokoiła go i oczyściła miejsce z krwi, chcąc by skoczkowi sprawiło
to jak najmniej bólu.
Gregor
obserwował uważnie każdy jej ruch, ukradkowo uśmiechając się.
- Byłabyś
świetną lekarką – oznajmił po ocenie „akcji ratowniczej” Baśki.
- Bujasz –
odpowiedziała, patrząc na niego z politowaniem. – Powierzać w moje ręce życie
ludzkie to karygodna nieodpowiedzialność.
Schlierenzauer
i tak jednak obstawał przy swoim.
- Jutro
będzie zły dzień, nie? – zapytał po chwili milczenia, przypominając sobie
wszystkie zdarzenia dzisiejszego wieczoru. – Już sobie wyobrażam pogadankę
trenera, tytuły gazet… Ale jednego nie żałuję: tego, że ten frajer dostał za
swoje.
Baśka nic
nie powiedziała, tylko cmokała, odmierzając na oko, w którym miejscu przykleić
plasterek.
- Nie ruszaj
się – rozkazała Gregorowi, który siedział teraz posłuszny jak aniołek. – Już.
Poprawiła
jeszcze raz przyklejony plaster i odsunęła się na swobodną odległość od
Schlierenzauera.
- Każdy
dzień jest dobry – odparła po namyśle. – Chcesz coś do picia? Mam na myśli coś
bezalkoholowego, bo tego to już ci na dziś starczy.
- Wodę,
jeśli możesz – oznajmił, obserwując krzątającą się po kuchni Baśkę. – Właściwie
to czemu ty mnie tak nie lubisz?...
Wyrzucił z
siebie pytaniem, które nurtowało go od dawna. Już od pierwszego dnia, w którym
się poznali. A ich znajomość stawała się coraz bardziej dynamiczna.
- Kto
powiedział, że cię nie lubię?! – rzuciła nerwowo, sama nie wiedząc jak to jest naprawdę
z tą „lubością” bądź „nielubością” Gregora.
O mało co
przelałaby całą szklankę wody dla skoczka.
- Nic do
ciebie nie mam – dodała niepewnie, podając mu napój. Gregor korzystając z
okazji, chwycił jej dłoń, powodując tym samym znaczne przyspieszenie akcji
serca u Baśki. – No może poza tym, że jesteś trochę zarozumiałym i pewnym
siebie facetem… - tłumaczyła się, nie chcąc aż tak bardzo osłodzić ich relacji.
Nic dobrego z tego by nie wynikło.
Gregor
zaśmiał się, jeszcze mocniej ściskając jej dłoń.
- I za to
cię lubię – powiedział, ku jej zdziwieniu. – Jesteś taką małą diablicą i nie
kadzisz mi tak bez przerwy, w przeciwieństwie do innych dziewczyn, które
poznaje.
Szybko
wyrwała swą dłoń z jego uścisku i zajęła miejsce naprzeciwko.
Dochodziła
już prawie północ. Siedzieli w pełnej mroku kuchni, a jedynym światłem jakie im
towarzyszyło była blada smuga światła księżycowego, która przedzierała się
przez okno.
- Wszyscy
już śpią, a ja siedzę sobie z tobą w kuchni i piję wodę – zaśmiała się Baśka,
niedowierzając. – W najśmielszych snach nie wyśniłabym sobie takiego
zakończenia dnia.
Niespodziewanie
oboje zaczęli się śmiać, póki Baśka nie przypomniała sobie, że mogą wszystkich
obudzić.
- Ciii… nie
daj Boże zaraz przyjdzie tu siostra Łucja i da mi kazanie na temat tego, że
przyprowadzam nieznanych młodzieńców do domu… - zachichotała, widząc rozbawioną
twarz Schlierenzauera.
- Dobrze ci
tu? – zapytał omiatając wzrokiem wnętrze domu dziecka.
Baśka
zaskoczona takim nagłym pytaniem wzruszyła ramionami i odparła spokojnie.
- Tak. To
jest moje miejsce na ziemi i mój jedyny dom. Choć teoretycznie po rodzicach odziedziczyłam
jeszcze domek blisko gór. Po osiemnastce będzie prawnie w pełni mój –
oznajmiła. – I wiesz… czasem myślę jak by to było, gdyby moi rodzice i siostra
żyli. Pewnie byłabym teraz gdzie indziej, a nie tu, z tobą w kuchni… I pewnie w
ogóle bym cię nie poznała!
- A ja
ciebie – odparł z nostalgią w głosie Gregor.
Baśka
popatrzyła mu się prosto w oczy i z nutką zawahania, zapytała:
- Dlaczego właściwie
zaprosiłeś nas do Sochi? Dlaczego nas?!... Jakieś sieroty z Polski. Aż tak
bardzo nie masz co robić z forsą?
Gregor
zaprzeczył.
- Po
pierwsze chciałem cię przeprosić – tłumaczył, utrzymując z nią kontakt
wzrokowy. – Po drugie chciałem pomóc, a po trzecie… chciałem żebyś tam ze mną
była.
Baśkę
totalnie zamurowało. Nie wierzyła, że dla Austriaka aż tak bardzo liczyła się
jej obecność na Igrzyskach? Zamrugała kilkakrotnie oczami i wymamrotała:
- Ja?...
Schlierenzauer
zrobił poważną minę, tak, że jego kości policzkowe wyraźnie się uwydatniły. Pokiwał
głową.
- Ty. Właśnie
TY – dodał mocniej akcentując ostatnie słowo.
________________________________
Piękny, genialny wprost weekend Polaków na IO w Sochi. Niezawodny Stoch i nieprzewidywalny Bródka. Jednym słowem: łał. Jestem pod mega wielkim wrażeniem. W gruncie rzeczy sama po cichu liczyłam na naszych panczenistów i dalej liczę :) W końcu jeszcze dwie drużynówki przed nami. A do tego drużynówka w skokach, starty Justyny i biathlon, w którym nie ukrywam, upatruję jakiejś szansy medalowej :P Mam nadzieję, że rozdział jest OK., ale fajerwerek nie ma :P Ale będą haha ^^ Mam taki świetny pomysł na to, co wydarzy się w kolejnych rozdziałach, że nic tylko pisać i pisać ^^ A z wolnym czasem to trochę krucho u mnie :P Co nie zmienia faktu, że w moim życiu wszystko idzie w jak najlepszym kierunku :) Pozdrawiam, Vanilla.
Nie zgodzę się z Tobą, rozdział SUPER!!! Wow!!! Jestem pod wrażeniem;* Fajnie, że Baśka i Gregor trochę się zbliżyli do siebie. Ciekawa jestem jak z tym zakładem Morgiego i Gregora. Mam nadzieję, że jakoś znajdziesz czas na pisanie:P Weekend był super dwa złote medale w jeden dzień!:D Haha! Euforia!!!
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekająca na kolejny rozdział Alli:* Pozdrawiam;* :*
Heeej! Mówiłam, że uwielbiam Morgiego? Pewnie tak, ale muszę to powtórzyć! Uwielbiam Morgernsterna!! Za jego nazwisko, za jego charakterek w tym opowiadaniu, za imię! Za całokształt! *,*
OdpowiedzUsuńW stu i jeden procentach zgadzam się z Alą!! Bardzo przyjemnie mi się czytało ich rozmowę podczas tego spacerku na ulicę Chabrową i potem tą w kuchni domu dziecka. Wszystko takie przemyślane, momentem zabawne - co u Ciebie zawsze jest, ale muszę to podkreślić ;p Ach, ale ta Baśka niegrzeczna! Porwała Gregora :D
Akcja ratownicza, mówisz? Aż mi się przypomniała resuscytacja! *,*
Świetnie opisałaś chyba każdy detal w tym rozdziale. Uwielbiam czytać Twoje notki, które według mnie są megasuper wciągające! Jak ja się cieszę, że Baśka i Gregor w końcu ze sobą porozmawiali!!! Ciekawi, co tam mogli napisać w gazetach :D i co tam wymyślisz w Sochi i co w kolejnym rozdziale!
Zgadzam się, to był piękny weekend! *,* na biathlon również liczę od początku Igrzysk.
No... fajerwerek nie słychać, ale to pewnie dlatego, że ja mieszkam tam, gdzie mieszkam ^^ Ale rozdział naprawdę był cudowny!
To pisz, pisz, by Sandra miała jak najwięcej rozdziałów do nadrobienia ;p
Twoja fanka
Zuza ;*
Hejka! Ja też właśnie skończyłam czytać. Co prawda nie mogłam się doczekać tego momentu od kiedy mi tylko powiedziałaś, że jest już nowy rozdział! Ciekawe, co będzie dalej??? Czyta się rzeczywiście bardzo przyjemnie, jak wszystkie rozdziały. Jestem Twoją wielką fanką! Weekend rzeczywiście był bardzo piękny. Same złote medale!!!
OdpowiedzUsuńW tej chwili właśnie leci w TV konkurs drużynowy w skokach narciarskich. :) Gorąco trzymam kciuki za naszych rodaków. Lecę oglądać!!!
Jak to nie ma?! Jak to nie ma!! :D
OdpowiedzUsuńSą fajerwerki, przynajmniej u mnie za każdym razem gdy kończę czytać posta ;3
Świetny ten rozdział, wzruszyła mnie pomoc Basi:)
Suodkie <3
:D