wtorek, 4 lutego 2014

Rozdział 4.

Baśka obudziła się około dziesiątej i kiedy zeszła do kuchni, okazało się, że jest ostatnią osobą, która jeszcze nie zjadła śniadania. 
Po wczorajszym dniu pozostało jej mnóstwo nieskładnych wspomnień i okropny ból głowy. Podpierając głowę rękoma usiadła przy dębowym stole nie będąc pewna, czy zdoła dziś cokolwiek przełknąć.
- Baśka! – gdzieś z korytarza można było usłyszeć głos pani Rozalki. – Wstałaś ty już czy nie?!
Jeszcze tego potrzebowała! Pani Rozalka każdy dzień zaczynała od rozdysponowania zadań do wykonania przez podopiecznych. Była sobota, więc nic nie stało na przeszkodzie, by Baśka „odprężyła się” np. odkurzając cały dom dziecka, zmywając lub myjąc podłogi.
- Błaaaagam nie… - powiedziała prawie niesłyszalnie, podnosząc głowę i otwierając zaspane oczy.
Pani Rozalka z naturalną dla niej werwą wparowała do kuchni.
- Co, humorek nie dopisuje? – zapytała, niezwykle szczęśliwa. Dzierżyła w dłoni jakąś niebieską kopertę i białą kartkę.
Basia zlustrowała ją bez słowa i dziwiąc się jej entuzjazmowi, wzruszyła ramionami. Wyciągnęła z lodówki butelkę wody i nalała sobie całą szklankę. Od razu poczuła się lepiej.
- Wzruszasz ramionami, kochana, ale ja widzę, że coś nie w sosie jesteś – kontynuowała zadowolona pani Rozalka, wciąż się uśmiechając i czytając pobieżnie trzymaną kartkę. – A ja mam niespodziankę!
- Strach się bać – skomentowała Baśka, ponownie nalewając wody do szklanki.
-… w zasadzie to nie ja, a ten przemiły młodzieniec – uszczegółowiła.
„Młodzieniec? Na dodatek przemiły?” Baśkę od razu zaniepokoiły te słowa.
- To tacy jeszcze istnieją? – zapytała, unosząc kąciki ust do góry.
Pani Rozalka spojrzała na nią zza swoich ogromnych okularów i pokręciła głową z politowaniem.
- Oczywiście!  - zakrzyknęła. - A najlepszym dowodem na to jest Gregor.
Baśka aż zakrztusiła się pitą właśnie wodą.
- Kto?!?
- Gregor, ogłuchłaś? – upewniła ją psycholożka. – Naprawdę nie spodziewałabym się tego. Po nikim. A tu proszę – taki cudowny prezent – rozczulała się.
Baśka uniosła jedną brew w geście totalnego zdziwienia. Odstawiła szklankę na blat stołu i poderwała się w kierunku pani Rozalki, wyrywając jej z rąk kartkę.
- O jakim prezencie pani mówi? – spytała.
- A o ufundowaniu nam wyjazdu na Igrzyska Olimpijskie w Soczi.
Dumna podparła się pod boki i uniosła głowę wysoko do góry, aż jej kasztanowa ondulacja zatrzęsła się.
- Kochaniutki pan Gregor Schlierenzauer był tu dziś,  jakąś godzinę temu. Sama się nawet zdziwiłam, że tak nas szukał, no i, że znalazł. Ale widać dla chcącego nic trudnego. Rozmawiał ze mną długo. Trochę ciężko było mi się z nim porozumieć, bo z angielskiego kompletnie nic nie jarzę, zaś z niemieckiego… W każdym razie był bardzo miły. To niebywałe, żeby taki przystojny, młody człowiek zechciał tak angażować się w życie naszego domu dziecka. On jednak ma złote serce. Stwierdził, że bardzo spodobała mu się ta akcja z charytatywnymi konkursami w Zakopanem i sam postanowił coś, ja to ujął, „ofiarować”…
- Ofiarować?! – przerwała jej Baśka, śmiejąc się nerwowo. – Faktycznie, niebywały gest… - ironicznie pokiwała głową.
- Zabukował nam bilety i powiedział, że załatwi miejsca w hotelu. No i wyobraź sobie, że we wtorek wlatujemy do Rosji!
- I ty się na to zgodziłaś? Przyjęłaś tę jego „niespodziankę”?
- Dlaczego miałabym tego nie zrobić? – zapytała zdezorientowana pani Rozalka.
- Nie, błagam!!! – wzburzyła się Baśka, wymachując rękami i podążając za uciekającą jej panią Rozalką. Nie mogła w to uwierzyć! Czuła, że ta gra nie jest czysta. Że tak naprawdę gdzieś pod tymi jego szlachetnymi intencjami, kryje się chęć zemsty. Tak, właśnie chęć zemsty! „Blondas zwyczajnie chce się na mnie odegrać i dręczyć mnie przez dwa tygodnie w Rosji…” – stwierdziła w myślach Baśka.
- Co ty do niego masz? Tak się na niego uparłaś! – zdziwiła się opiekunka. – Ja rozumiem, że jest on specyficznym, bardzo kontrowersyjnym skoczkiem i wielkim indywidualistą, ale nie należy oceniać go przez pryzmat jego zachowań na skoczni.  W rzeczywistości to naprawdę ciepły chłopak. Powinnaś z nim porozmawiać… a właśnie! – ucieszyła się, momentalnie coś sobie przypominając. – Pytał o ciebie i zostawił,  o to… ten list – wręczyła Baśce do ręki niebieską kopertę z nadrukowanym logo „GS”.
- No proszę… - prychnęła Baśka. – Może jeszcze dorzucił swoją fotkę z autografem? – zaśmiała się szyderczo.
Śmiała się, choć tak naprawdę szczerze zdziwiło ją to, że Schlierenzauer pokusił się o taki gest. No, no no… napisać list – nie lada sztuka.
- Nie przeczytasz? – zdziwiła się pani Rozalka. – A zresztą… kto tam was młodych zrozumie! Lecę do świetlicy. Wpadnij do nas później. Musimy pomyśleć o jakimś upominku dla pana Gregora.
Pomachała jej na odchodne i zniknęła w drzwiach świetlicy, z których dobiegały śmiechy, okrzyki i rozmowy podopiecznych domu dziecka.
Baśka kiedy zbadała, czy teren jest „czysty”, pobiegła czym prędzej na górę do swojego pokoju.
W głębi duszy bardzo ciekawiło ją to, co wysmarował w liście ten bufon o, ponoć, złotym sercu...

*

Basia
Nie wiem jak powinienem zacząć ten list… Żaden sensowny nagłówek nie przychodzi mi na myśl. Pozostaje mi więc pisać to, co podpowiada mi serce.
Jak sama pewnie dobrze pamiętasz, rozstaliśmy się pod skocznią niezbyt elegancko. Fakt, może trochę mnie poniosło, ale dałaś mi ku temu powody! Przyznam szczerze, że widząc Cię po raz pierwszy w życiu nie przypuszczałem, że okażesz się takim zbuntowanym aniołem. W ramach przeprosin, jak już pewnie wiesz, postanowiłem zaprosić Was do Soczi. 
Wiem, ile dla Ciebie znaczą Twoi przyjaciele z domu dziecka, dlatego pomyślałem, że z tego najbardziej się ucieszysz.
Oczywiście, za wszystko z góry zapłaciłem. Potraktuj to jako przeprosiny.
Mam nadzieję, że zobaczymy się jeszcze w niedzielę na konkursie drużynowym. Błagam, nie unikaj mnie. Chcę Cię po prostu poznać. I nie, nie jestem jakimś zboczeńcem, więc nie musisz się mnie obawiać.
Gregor

Baśka siedziała po turecku na swoim łóżku i zerkała co rusz to na kartkę, to przed siebie i wciąż nie mogła się otrząsnąć po tym, co napisał Schlierenzauer. Sama już nie wiedziała, co ma o tym wszystkim myśleć, a ów list jedynie spotęgował jej wątpliwości.
„Dlaczego jednak miałby mnie tak ochoczo przepraszać? I co spowodowało taką nagłą zmianę w jego nastawieniu?”- zadawała sobie w myślach pytania.
- Po moim trupie! – poderwała się do pionu i zgniotła w dłoni list, rzucając nim o stojącą naprzeciwko szafę.
Po chwili jednak zreflektowała się i podniosła kartkę, prostując ją.

*

Austraccy skoczkowie przebywali tymczasem w jednym z zakopiańskich hoteli, przeznaczonych właśnie dla gości. Morgenstern wylegując się na łóżku grał w jakąś grę na tablecie i kątem oka obserwował Schlierenzauera, który usiłował skupić się nad książką.
- I jak się mają sprawy? – zażartował mrugając porozumiewawczo do Gregora. – Rybka już złowiona, czy jeszcze nie?
Gregor obrzucił go niechętnym spojrzeniem.
- Wszystko w swoim czasie – odparł ze stoickim spokojem. – Ale jestem na dobrej drodze. Myślę, że pójdzie mi łatwiej niż się spodziewałem. Niebawem powinna zmięknąć.
- Ty, ale ty ją tylko chcesz tak poderwać i rzucić, tak? – spytał zupełnie poważny Morgi.
Gregor zastanowił się chwilę i odkładając książkę usiadł na brzegu łóżka.
- Bo wiesz, albo rybka, albo akwarium… -  pouczał go Thomas.
- I że tą rybką niby jest Basia, a tym akwarium Sandra? – zaciekawił się Schlieri.
Thomas wzruszył ramionami.
- Uważaj, okej? To jest młoda dziewczyna. Nie pogrywaj sobie tak z nią. Mój rozsądek mówi mi, że trochę się zagalopowałeś. Ten naciągany list miłosny…
- A gdzie był twój rozsądek, kiedy się ze mną zakładałeś? – zbił go z tropu Schlierenzauer.
- Myślałem, że żartujesz… Podczas gdy ty naprawdę chcesz, żeby ta Polka cierpiała… Dla ciebie to będzie dobra zabawa, a dla niej może być to nóż wbity prosto w serce.
Thomas próbował przemówić do rozumu swojemu kumplowi, choć jak zauważył, bezskutecznie. Schlierenzauer śmiał mu się prosto w oczy.
- Gregor Schlierenzauer zawsze dotrzymuje zakładów – skwitował sam zainteresowany.

 _________________________________

No i tak... muszę przyznać, że jestem niesłowna ;) Mówiłam, że nowość będzie pewnie dopiero w weekend, ale cóż ja poradzę, że zwyczajnie się nudzę? :P Leżę teraz w łóżku z mega bolącym dziąsłem po zabiegu i nawet nie mogę otworzyć ust, bo dostałam silne znieczulenie ^^ Za tydzień będę miała zdjęcie szwów, a później jeszcze wizytę kontrolną... bla, bla, bla :P No, ale nic - trzeba dalej żyć. I sorry, że ta moja masa wolnego czasu odbija się na Was :D Dobra, nie będę zanudzać, tylko przełączam się na Deluxe Ski Jump i poskaczę sobie trochę :P
Pozdrawiam,
Vanilla ♥

3 komentarze:

  1. Hahah zbuntowany anioł?? :D Gregor to potrafi ująć myśli w piękne słowa :D
    " I nie, nie jestem jakimś zboczeńcem" - haha bo zboczeniec powiedziałby, że nim jest *,* Bardzo ciekawy ten list Gregora! I fundnął im tą wycieczkę!! W ramach przeprosin dla Baśki!!! Ciekawa jestem jak to poznanie ich się zakończy :)
    Rybka i akwarium - niezłe.. co to właściwie jest? Nie potrafię znaleźć słowa, jakim mogłabym to określić -,-
    Rozsądek Morgi'ego! Kocham to, jak piszesz! Można się czasami nieźle ubawić. No i podsycasz we mnie ciekawość. Z każdym kolejnym rozdziałem chcę więcej i więcej. Piszesz tak, że nie wiadomo, co się wydarzy i mimo, że mam jakieś tam swoje sugestie, to nigdy nie jestem ich na 100% pewna, jak to często się dzieje, gdy czytam inne opowiadania.
    Nie wspomnę już o pani Rozalce, która jest świetną postacią! Jest energiczna, wesoła. Bardzo ją polubiłam :)
    No cóż, pozostaje mi tylko czekać na 5 rozdział :)
    E tam! Środa to prawie weekend, dla ciebie to już jest weekend ;p
    Wracaj szybko do zdrowia! I do nas! Dzisiaj graliśmy w pingla ^^
    Nom, a ja idę uczyć się na gegrę.
    Zazdroszcząca Ci talentu do kreowania postaci
    Zuza ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, Gregor zdecydowanie potrafi ująć myśli w piękne słowa ^^ Ale czasem to tylko pozory :P Taki to już urok słodko-gorzkiego Gregora ;) Albo rybka, albo akwarium czyli po prostu albo jedno, albo drugie :D Wóz albo przewóz :P Cieszę się, że można się ubawić czytając to opowiadanie, bo o to mi przede wszystkim chodziło :D Tak jest, stopień ciekawości musi wzrastać z każdym rozdziałem ;) Dziękuję za śliczny komentarz! :)
      Nie mogąca się doczekać na nowość u Ciebie
      Vanilla :D :*

      Usuń
  2. O mamciu! *O*
    Kocham <3 Już nie mogę się doczekać dalszego rozwoju wydarzeń! Soczi!! <3
    Uwielbiam to, jak piszesz Vanillia :3 Z taką lekkością Ci to przychodzi i zawsze świetnie się czyta!
    I tak, jak Zuza zauważyła zawsze jest ubaw XD
    "Lecę" po następny rozdział!
    :D

    OdpowiedzUsuń