czwartek, 20 lutego 2014

Rozdział 8.

Lotnisko w Balicach z każdą chwilą coraz bardziej się wypełniało. Swoje zrobiły także wieści o tym, jak to odlatywać stąd do Sochi będą ekipy skoczków. Polacy, Austriacy, Niemcy i Słoweńcy zdecydowali się bezpośrednio po konkursach charytatywnych w Zakopanem polecieć do Rosji. Kibice oczekiwali tu swoich idoli od porannych godzin.
Gregor siedział na lotniskowej kanapie, odpisując zaciekle na jakiegoś sms’a. Siedzący po sąsiedzku Thomas z niecierpliwością tupał nogą, co jakiś czas zaglądając przez ramię Schlierenzauerowi.
- Z kim piszesz? – zagadnął zniecierpliwiony przedłużającym się czekaniem na lot numer 538.
Gregor zerknął na niego kątem oka i z rutyną odparł:
- Z Sandrą. Pyta się co u nas i życzy powodzenia…
Morgenstern pokręcił niedowierzająco głową.
- Zobaczysz, stary, sam kiedyś wpadniesz we własną pułapkę.
Gregor chyba go nie zrozumiał, bo pokiwał tylko głową i kreślił palcami kolejne wyrazy na ekranie telefonu.
- Gra na dwa fronty nie kończy się niczym dobrym – pouczał go dalej Thomas, upijając łyk napoju energetyzującego. – Ale nic mi do tego… Pozdrów Sandrę.
Schlierenzauer spełnił prośbę kumpla i ciężko wzdychając schował komórkę do kieszeni spodni. Nie mógł się przecież przyznać Morgensternowi, że tak naprawdę już dawno stracił kontrolę nad tymi dwoma relacjami, a szczególnie tą z Baśką… Sandra była naprawdę świetną dziewczyną. Byli razem już jakieś pięć lat, ale ostatnimi czasy do ich związku zaczęła się wkradać rutyna, która dla wszelkich uczuć staje się zabójcza. Sam zresztą wiedział, że nie był nigdy święty. Wielokrotnie w czasie zgrupowań zdarzyło mu się zabawić z tą, czy z tamtą dziewczyną… Teoretycznie to dla niego nic nie znaczyło, zwyczajnie: traktował to jako zabawę. Kiedy poznał Baśkę początkowo też myślał, że będzie kolejną z jego zabawek, ale mylił się. Nic tu nie było łatwe. Nie wystarczyło, by uśmiechnął się do niej, zagadnął, by łaził za nią… Po ostatniej rozmowie  czuł jednak, że dziewczyna powoli zaczyna się przed nim otwierać, choć i to przychodziło jej z niemałym trudem. Za wszystko „winił” jej przeszłość. Wiedział, że nie miała łatwo, więc pewnie to te jej doświadczenia życiowe, tak ją zraziły do ludzi, a szczególnie mężczyzn. Tym razem musiał zmienić swoją taktykę. Nie wystarczył tu szelest pieniędzy czy sławne nazwisko. Dla niej nie miało to znaczenia. A im bardziej go od siebie odpychała, tym bardziej zaczynała go intrygować, czym spotęgowała pragnienie stania się kolejnym trofeum w kolekcji Gregora Schlierenzauera.
- Gregorku, nasz kochany altruisto, kiedy grupka z domu dziecka ma się tu pojawić?
Zapytał ironicznie Morgenstern machając kumplowi ręką przed nosem, tym samy przerywając jego rozmyślania.
- Tak sobie myślę i myślę i doszedłem do wniosku, że chyba niebawem przegram zakład, co? Z tego co widzę już ją kupiłeś. Musiałeś zrobić na niej dobre wrażenie, dając po pysku Hayboeckowi.
- Nie zapeszajmy – odparł zdawkowo Gregor, oglądając się za siebie. Wciąż czekał na Baśkę i dzieciaki z domu dziecka.
- Hm… ale czy mi się wydaje, czy szanowny Gregor Schlierenzauer zaangażował się w tę nienazwaną relację? Po imprezie wróciłeś bardzo późno, czy wy może…? – dopytywał się zadowolony Thomas, ale Gregor spiorunował go wzrokiem.
- Że co niby?! – wściekł się Gregor. – Chyba już ci kompletnie padło na mózg… Nie jestem typem faceta, który czyha na gorszy nastrój dziewczyny i chce to wykorzystać!
Morgenstern uniósł dłonie w geście obrony.
- Okej, okej… przepraszam! W końcu kto chciałby mieć do czynienia z prokuratorem?
- To nie o to chodzi – przerwał mu Gregor, nerwowo bawiąc się zamkiem od kurtki. – To znaczy o to też, ale nie chcę jej na początku przestraszyć. Wszystko w swoim czasie – mrugnął do przyjaciela.
Do ich ławki niczym burza gradowa zmierzał wściekły Alexander Pointner. W dłoni ściskał pogniecioną gazetę, która okazała się przyczyną wybuchu jego gniewu.
- Co.. to… ma… znaczyć! – zdenerwowany odmierzał słowa, o mało co robiąc w okładce gazety dziurę palcem. Gazeta, jak to gazeta. Jedna ze zwyklejszych szarych informatorów zakopiańskich. 
Wrażenie na trenerze wywarł jednak tytuł pierwszej strony, uderzający w oczy, na dodatek okraszony nie mniej interesującą fotografią.

Gregor Schlierenzauer jakiego nie znacie!
Bójka austriackich skoczków w Hotelu Clarisso w Zakopanem

Na zdjęciu ujęty był moment, w którym Gregor trzymał Hayboecka za koszulę, sam z rozbitym łukiem brwiowym, a Michael ze złamaną przegrodą nosową.
- Oczekuję wyjaśnień! Jeszcze na dodatek tak bezczelnie stroiliście sobie ze mnie żarty po tej całej imprezie. Wykorzystaliście fakt, że mnie tam nie było i że nie czytam gazet, więc wmówiliście mi, że to zwykły wypadek, odrapanie… Mogłem się domyślić, w końcu od zawsze się nienawidziliście!
Pointer wzburzony wylewał z siebie potok słów, łapiąc się za głowę. Miał nie lada orzech do zgryzienia. Powinien wyciągnąć z tego jakieś konsekwencje? Nie… konsekwencje pojawią się same. Jadą na igrzyska, ale czy aby są drużyną? Szczerze w to wątpił.
- Mówiłem wam kiedyś o tym, że wasze niesnaski powinniście zostawiać gdzieś daleko z tyłu, tak, by nie dawać ludziom powodu do niepotrzebnych przemyśleń, a tak?! Te hieny tylko na to czekały!...
Gregor siedział jak na przesłuchaniu, z opuszczoną głową, nie trudząc się o jakiekolwiek wyjaśnienia.
- Thomas, może ty mi chociaż powiesz o co im poszło? Rozmawiałem z Michaelem, ale on to już w ogóle jest nie w humorze. Nie wspominając o jego nosie, który spuchnął i aktualnie wygląda jak kartofel.
Na te słowa Schlierenzauer zaśmiał się szyderczo, próbując wyobrazić sobie wygląd Hayboecka, który wciąż konsekwentnie go unikał.
- Nie ma w tym nic śmiesznego! No chyba, że wasza głupota – powiedział obruszony stopniem dziecinności swoich podopiecznych.
Thomas chcąc coś dyplomatycznie wytłumaczyć, zacząć gubić się między wierszami i w końcu wypalił:
- Trenerze, jak nie wiadomo o co poszło, to poszło o kobietę!
Pointner przewrócił oczami zdegustowany i rzucając gazetą o podłogę, odszedł:
- Jeszcze o tym pogadamy!
Schlieri z pośpiechem złapał leżące na podłodze czasopismo, by przeczytać jakie wieści rozchodzą się o nim po całej Polsce, a kto wie, czy nie po reszcie Europy. Był wisienką na trocie tego wydania. Artykuł o jego „występku” łącznie ze zdjęciami zajął chyba  trzy strony.

Gregor Schlierenzauer, słynny austriacki skoczek narciarski dał ponieść się emocjom, w czasie niedzielnego balu charytatywnego, zorganizowanego w ramach pomocy dla Domu Dziecka im. Janusza Korczaka w Zakopanem. 
Znany ze swojego wyjątkowo chimerycznego i aroganckiego  usposobienia, nie kalkulował zysków i strat  owego incydentu, ukazując swoją prawdziwą twarz!
Do bójki między Schlierenzauerem, a jego kolegą z kadry – Michaelem Hayboeckiem, doszło w Hotelu Clarisso. Skoczek nie potrafił zapanować nad emocjami i rzucił się z pięściami na przyjaciela. Ich zachowanie wywołało niemałe zamieszanie wśród zebranych gości.
Nikt dokładnie nie zna powodu tej ostrej wymiany ciosów, jednak krążą pogłoski, jakoby przyczyną stała się jedna z obecnych tam podopiecznych domu dziecka.
Obaj skoczkowie ucierpieli w tym starciu.

- Co to za brednie?!?!
Gregor aż wstał z miejsca i rzucił gazetę Morgensternowi.
- Sam zobacz – odparł i zacisnął dłonie w pięści. – O jakim oni piszą przyjacielu?! Ta gnida nigdy nim nie była, nie jest i nie będzie! Obsmarowali mnie jako niezrównoważonego psychola, który rzucił się na „niewinnego” kolegę z kadry. Na dodatek uwzględnili w tym wszystkim  Baśkę!...
- Nie podali jej przecież z imienia i nazwiska… Poza tym to jest napisane drobnym druczkiem, nawet sam Pointner się nie skapnął – uspokajał go Thomas, chłonąc każde zdanie artykułu i co jakiś czas unosząc przy tym kąciki ust do góry.
- No tak, musiałbyś nie być sobą, żeby nie nabijać się ze mnie – skomentował rozżalony Gregor.
- Pozytyw jest jeden – zaczął głośno Morgi – akcja pomocy przynajmniej została nagłośniona, i to jak!
Gregor pokręcił głową zniesmaczony.
- Co mam teraz zrobić?! Wykupić całe wydanie tej pieprzonej gazety we wszystkich kioskach?
Schlierenzauer rozpaczliwie szukał rozwiązanie, gdy zobaczył nadchodzącą Baśkę.
- Schowaj to! Ona ma się o niczym nie dowiedzieć! To zepsułoby wszystko, na co tak długo pracowałem. Całe szczęście, że jedziemy do Rosji, może sprawa trochę ucichnie. Módl się, żeby ona jeszcze o niczym nie wiedziała! – szeptał w stronę Morgensterna, chcąc zachować pełną dyskrecję.
Baśka znużona i zaspana wlekła za sobą ogromną torbę podróżną, w kierunku postaci Gregora.
- Cześć – zaczęła zdyszana. – Sorry za spóźnienie, ale wiesz jak to jest, im więcej osób tym wolniej wszystko idzie. Reszta jest przy kontroli paszportów – dodała, uprzednio wskazując na kolejkę przy jednym z okienek na lotnisku.
Gregor zdążył już zapomnieć o nieprzyjemnym artykule, ciesząc się obecnością Baśki, która wydawała mu się dziś jeszcze piękniejsza. Czuł, że powoli traci rozsądek. Czy normalnym było to, że uwielbiał kiedy się uśmiechała, kiedy cokolwiek powiedziała, a nawet kiedy się wściekała?
- Coś się stało? Tak się na mnie patrzysz? – zaniepokoiła się lustrującym ją od góry do dołu Schlierenzauerem. – Aaaa! Pewnie nie możesz mnie poznać?! Faktycznie, nie mam dziś kilograma tapety i eleganckiej sukienki na sobie tak jak w niedzielę – powiedziała, poprawiając rękaw swojej bluzy.
- Nie, nie! Po prostu ślicznie wyglądasz – zaprotestował, oczarowany jej osobą. Ubrana w szarą zwyczajną bluzę, czarne legginsy, z rozpuszczonymi złotymi włosami, które opadały jej na ramiona. Wyglądała zupełnie beztrosko.
- Ślicznie? – zdziwiła się. - Dobrze się czujesz?
- Nie… to znaczy tak! – Gregor sam zaczął mylić co myśli, a co może powiedzieć.
Baśka uniosła brew, ale zdecydowała zlekceważyć jego nieogarnięcie. Stwierdziła, że to pewnie pozostałości po oddanym ciosie Hayboecka.
- Co u ciebie? – zagadnęła, uśmiechając się do Gregora na samo wspomnienie niedzielnego wieczoru. Od początku do końca, bo wbrew oczekiwaniom zaliczała ten wieczór do udanych.
- Dobrze, dzięki twojej opiece medycznej pozbierałem się bardzo szybko.
Baśka prychnęła. Ależ on był przewidywalny! Myślał, że rozczuli ją swoimi komplementami wyjętymi rodem z podręcznika ABC podrywu.
Dopiero teraz Gregor zdał sobie sprawę z tego, że tuż obok wciąż siedzi Thomas i z uwagą przysłuchuje się ich rozmowie.
Schlierenzauer zakrząknął i postanowił przedstawić sobie nawzajem dwie, bardzo bliskie mu osoby.
- Basia, to jest Thomas, mój przyjaciel. Thomas to jest Basia. Moja… yyy… przyjaciółka – zgrabnie wybrnął z  niewygodnej sytuacji.
Baśka roześmiana podała rękę Morgensternowi, ten także uśmiechnął się do niej czarująco i próbował nawinąć rozmowę, ale Gregor zaniepokojony i wyraźnie zazdrosny przerwał im.
- No już wystarczy! – i odciągnął Baśkę na bok, chcąc dokończyć rozmowę.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że w Sochi będzie także Hayboeck? – zapytał przerażony tym odkryciem. Był tak mądry, że kompletnie zapomniał o tym fakcie.
Dziewczyna zmierzwiła mu dłonią włosy i beztrosko odparła:
- Wiem i cieszy mnie to.
- Słucham?!
Schlierenzauer poczuł, że już  zupełnie nie łapie psychiki tej niespełna osiemnastolatki.
- Chcę z nim odbyć poważną rozmowę – tłumaczyła Baśka, będąc całkiem serio.
- Niby dlaczego miałabyś z nim rozmawiać? Sprawa jest wyjaśniona, w zupełności – powiedział Gregor, wspominając niedzielną bójkę.
- Ja wiem, ja wiem… Walki samców i tak dalej. Tyle, że to ja sama wolałabym z nim na ten temat porozmawiać. Myślę, że mamy sobie coś do wyjaśnienia. Uwierz mi, sama muszę to załatwić. Być może on źle mnie zrozumiał i odczytał z mojego zachowania zupełnie co innego.
Gregor nadal jej nie rozumiał.
- Mimo to sądzę, że nie powinnaś dążyć do wspólnej rozmowy. Bez mojej obecności.
- Chcesz przez to powiedzieć, że odtąd wszystkie moje rozmowy będą kontrolowane? – zszokowała się Baśka.
Schlierenzauer z szelmowskim uśmiechem pokiwał głową.
- Ty zdajesz sobie sprawę, że o to samo poszło z Hayboeckiem? O ograniczanie mojej wolności. Nikt nie ma prawa tego robić. No może z wyjątkiem mojego przyszłego męża… - zawahała się, śmiejąc się pod nosem.
- Widzę, że myślisz przyszłościowo – zaśmiał się zadowolony Gregor.
- To chyba dobrze, prawda? – podniosła dumnie podbródek do góry.
- Tak, tak – gorączkowo zapewniał ją Schlierenzauer. – W takim razie zazdroszczę twojemu przyszłemu mężowi…
- Nie wiesz o czym mówisz – zaśmiała się Baśka, pukając się jednocześnie w głowę. – Poza tym mi się nie spieszy do ślubu.
Gregor westchnął zawiedziony.
- To co, zbieramy się wreszcie? Z tego co słyszę, to nasz samolot już czeka – powiedziała, zerkając na bilet i upewniając się, co do numeru lotu. W głębi duszy zastanawiała się, co ona tu właściwie robi i dlaczego jedzie w daleką Rosję z kompletnie nieznanym jej facetem, który, może się okazać, ma niecne zamiary? Mimo wszystko jednak, nie czuła się przez niego zagrożona. Ten facet wprawiał ja co najwyżej o nerwy bądź dla odmienności masę śmiechu.
Zamachała mu biletem przed oczyma.
- Panie Schlierenzauer, halo?!
- Tak, już idziemy… - odparł zamyślony. Baśka poklepała go po ramieniu.
- Jedziemy bawić się na twój koszt! – zakrzyknęła, bardzo rozbawiona całą sytuacją i Gregorem, który teraz gorączkowo nad czymś rozmyślał, co jakiś czas zerkając na wyświetlacz komórki.
- Obyś mi przyniosła szczęście – powiedział Gregor, uśmiechając się i  w myślach wyobrażając sobie dwa tygodnie spędzone z Baśką, z dala od Sandry i jej uśpionej aktualnie czujności.

___________________________

Heeej :* Na gorączkowe prośby moich kochanych czytelniczek, wrzucam rozdział ósmy ^^ Ale znając moje umiejętności streszczania, pewnie nie będzie to co dla niektórych nowość :P Rozdział dedykuję mojej kochanej Ani, która pomagała mi kleić paseczki na technice i upewniła w tym, bym założyła konto na portalu dla singli (śmiech) :D
A tu obiecany filmik-cudo, który znalazłam w czeluściach internetu:

3 komentarze:

  1. Wiesz, że kocham te pogawędki Morgensterna i Gregora, ale i tak muszę to powiedzieć! Wszystko wyszło Ci genialnie. Z niecierpliwością czekałam na ten rozdział, bo po tym streszczeniu tylko podsyciłaś moją ciekawość ;p Uwielbiam to, jak opowiadasz o swoim opowiadaniu ;p
    Zazdrośnik z tego naszego Gregora! :) Co ja mam powiedzieć? Wszystko cudowne. Znów uśmiałam się jak nie wiem co. Kocham te twoje opisy ich uczuć. I zbulwersowany trener! Ciekawa jestem, czy jeszcze wystąpi w Twoim opowiadaniu i czy jeszcze naskoczy na chłopaków ;)
    No i oczywiście Morgi z tymi swoimi radami dla Gregora - wiadomo, muszę o nim powiedzieć, bo to moja ulubiona postać z tego opowiadania ;p
    Ale bym się śmiała, gdyby Sandra przyjechała do Sochi i by ich zobaczyła! I jakby Baśka zobaczyła ją! ;o To byłaby masakra... ^^
    Lecę obejrzeć filmik.
    Życzę dużo weny na dziewiąty rozdział - mój numer z dziennika mnie prześladuje!
    Zuza ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocham tego, kto zrobił ten filmik!!! Rzeczywiście cudo!! *,* Internet skrywa wiele tajemnic ^^

      Usuń
  2. I tak, jak w poprzednich komentarzach ujmowałam tak i teraz to ujmę:
    ŚWIETNY post :D
    I cała reszta :>
    I pisz Kochana, pisz dalej, bo już usycham z ciekawości i niecierpliwości!
    Czekam na kolejny rozdział i nie mogę wysiedzieć z podekscytowania!
    Kocham tego bloga <3
    Jestem ciekawa co takiego wydarzy się w Sochi, co będzie z Baśką i Gregorem i jaką rolę odegra w tym wszystkim Michael...
    Także trzymam kciuki, mocno Cię ściskam! <3
    Twoja Annie :D

    OdpowiedzUsuń