Lotnisko w
Balicach z każdą chwilą coraz bardziej się wypełniało. Swoje zrobiły także
wieści o tym, jak to odlatywać stąd do Sochi będą ekipy skoczków. Polacy,
Austriacy, Niemcy i Słoweńcy zdecydowali się bezpośrednio po konkursach
charytatywnych w Zakopanem polecieć do Rosji. Kibice oczekiwali tu swoich idoli
od porannych godzin.
Gregor
siedział na lotniskowej kanapie, odpisując zaciekle na jakiegoś sms’a. Siedzący
po sąsiedzku Thomas z niecierpliwością tupał nogą, co jakiś czas zaglądając
przez ramię Schlierenzauerowi.
- Z kim
piszesz? – zagadnął zniecierpliwiony przedłużającym się czekaniem na lot numer
538.
Gregor
zerknął na niego kątem oka i z rutyną odparł:
- Z Sandrą.
Pyta się co u nas i życzy powodzenia…
Morgenstern
pokręcił niedowierzająco głową.
- Zobaczysz,
stary, sam kiedyś wpadniesz we własną pułapkę.
Gregor chyba
go nie zrozumiał, bo pokiwał tylko głową i kreślił palcami kolejne wyrazy na
ekranie telefonu.
- Gra na dwa
fronty nie kończy się niczym dobrym – pouczał go dalej Thomas, upijając łyk
napoju energetyzującego. – Ale nic mi do tego… Pozdrów Sandrę.
Schlierenzauer
spełnił prośbę kumpla i ciężko wzdychając schował komórkę do kieszeni spodni.
Nie mógł się przecież przyznać Morgensternowi, że tak naprawdę już dawno
stracił kontrolę nad tymi dwoma relacjami, a szczególnie tą z Baśką… Sandra
była naprawdę świetną dziewczyną. Byli razem już jakieś pięć lat, ale ostatnimi
czasy do ich związku zaczęła się wkradać rutyna, która dla wszelkich uczuć
staje się zabójcza. Sam zresztą wiedział, że nie był nigdy święty. Wielokrotnie
w czasie zgrupowań zdarzyło mu się zabawić z tą, czy z tamtą dziewczyną…
Teoretycznie to dla niego nic nie znaczyło, zwyczajnie: traktował to jako
zabawę. Kiedy poznał Baśkę początkowo też myślał, że będzie kolejną z jego
zabawek, ale mylił się. Nic tu nie było łatwe. Nie wystarczyło, by uśmiechnął
się do niej, zagadnął, by łaził za nią… Po ostatniej rozmowie czuł jednak, że dziewczyna powoli zaczyna się
przed nim otwierać, choć i to przychodziło jej z niemałym trudem. Za wszystko
„winił” jej przeszłość. Wiedział, że nie miała łatwo, więc pewnie to te jej
doświadczenia życiowe, tak ją zraziły do ludzi, a szczególnie mężczyzn. Tym
razem musiał zmienić swoją taktykę. Nie wystarczył tu szelest pieniędzy czy
sławne nazwisko. Dla niej nie miało to znaczenia. A im bardziej go od siebie
odpychała, tym bardziej zaczynała go intrygować, czym spotęgowała pragnienie stania
się kolejnym trofeum w kolekcji
Gregora Schlierenzauera.
- Gregorku,
nasz kochany altruisto, kiedy grupka z domu dziecka ma się tu pojawić?
Zapytał
ironicznie Morgenstern machając kumplowi ręką przed nosem, tym samy przerywając
jego rozmyślania.
- Tak sobie
myślę i myślę i doszedłem do wniosku, że chyba niebawem przegram zakład, co? Z
tego co widzę już ją kupiłeś. Musiałeś zrobić na niej dobre wrażenie, dając po
pysku Hayboeckowi.
- Nie
zapeszajmy – odparł zdawkowo Gregor, oglądając się za siebie. Wciąż czekał na
Baśkę i dzieciaki z domu dziecka.
- Hm… ale
czy mi się wydaje, czy szanowny Gregor Schlierenzauer zaangażował się w tę nienazwaną
relację? Po imprezie wróciłeś bardzo późno, czy wy może…? – dopytywał się
zadowolony Thomas, ale Gregor spiorunował go wzrokiem.
- Że co
niby?! – wściekł się Gregor. – Chyba już ci kompletnie padło na mózg… Nie
jestem typem faceta, który czyha na gorszy nastrój dziewczyny i chce to
wykorzystać!
Morgenstern
uniósł dłonie w geście obrony.
- Okej,
okej… przepraszam! W końcu kto chciałby mieć do czynienia z prokuratorem?
- To nie o
to chodzi – przerwał mu Gregor, nerwowo bawiąc się zamkiem od kurtki. – To
znaczy o to też, ale nie chcę jej na początku przestraszyć. Wszystko w swoim
czasie – mrugnął do przyjaciela.
Do ich ławki
niczym burza gradowa zmierzał wściekły Alexander Pointner. W dłoni ściskał pogniecioną
gazetę, która okazała się przyczyną wybuchu jego gniewu.
- Co.. to…
ma… znaczyć! – zdenerwowany odmierzał słowa, o mało co robiąc w okładce gazety
dziurę palcem. Gazeta, jak to gazeta. Jedna ze zwyklejszych szarych
informatorów zakopiańskich.
Wrażenie na
trenerze wywarł jednak tytuł pierwszej strony, uderzający w oczy, na dodatek
okraszony nie mniej interesującą fotografią.
Gregor Schlierenzauer jakiego nie znacie!
Bójka austriackich skoczków w Hotelu Clarisso
w Zakopanem
Na zdjęciu
ujęty był moment, w którym Gregor trzymał Hayboecka za koszulę, sam z rozbitym
łukiem brwiowym, a Michael ze złamaną przegrodą nosową.
- Oczekuję
wyjaśnień! Jeszcze na dodatek tak bezczelnie stroiliście sobie ze mnie żarty po
tej całej imprezie. Wykorzystaliście fakt, że mnie tam nie było i że nie czytam
gazet, więc wmówiliście mi, że to zwykły wypadek, odrapanie… Mogłem się
domyślić, w końcu od zawsze się nienawidziliście!
Pointer
wzburzony wylewał z siebie potok słów, łapiąc się za głowę. Miał nie lada
orzech do zgryzienia. Powinien wyciągnąć z tego jakieś konsekwencje? Nie…
konsekwencje pojawią się same. Jadą na igrzyska, ale czy aby są drużyną?
Szczerze w to wątpił.
- Mówiłem wam
kiedyś o tym, że wasze niesnaski powinniście zostawiać gdzieś daleko z tyłu,
tak, by nie dawać ludziom powodu do niepotrzebnych przemyśleń, a tak?! Te hieny
tylko na to czekały!...
Gregor
siedział jak na przesłuchaniu, z opuszczoną głową, nie trudząc się o
jakiekolwiek wyjaśnienia.
- Thomas,
może ty mi chociaż powiesz o co im poszło? Rozmawiałem z Michaelem, ale on to
już w ogóle jest nie w humorze. Nie wspominając o jego nosie, który spuchnął i
aktualnie wygląda jak kartofel.
Na te słowa
Schlierenzauer zaśmiał się szyderczo, próbując wyobrazić sobie wygląd Hayboecka,
który wciąż konsekwentnie go unikał.
- Nie ma w
tym nic śmiesznego! No chyba, że wasza głupota – powiedział obruszony stopniem
dziecinności swoich podopiecznych.
Thomas chcąc
coś dyplomatycznie wytłumaczyć, zacząć gubić się między wierszami i w końcu
wypalił:
- Trenerze,
jak nie wiadomo o co poszło, to poszło o kobietę!
Pointner przewrócił
oczami zdegustowany i rzucając gazetą o podłogę, odszedł:
- Jeszcze o
tym pogadamy!
Schlieri z pośpiechem
złapał leżące na podłodze czasopismo, by przeczytać jakie wieści rozchodzą się
o nim po całej Polsce, a kto wie, czy nie po reszcie Europy. Był wisienką na
trocie tego wydania. Artykuł o jego „występku” łącznie ze zdjęciami zajął
chyba trzy strony.
Gregor Schlierenzauer, słynny austriacki
skoczek narciarski dał ponieść się emocjom, w czasie niedzielnego balu
charytatywnego, zorganizowanego w ramach pomocy dla Domu Dziecka im. Janusza
Korczaka w Zakopanem.
Znany ze swojego wyjątkowo chimerycznego i
aroganckiego usposobienia, nie
kalkulował zysków i strat owego
incydentu, ukazując swoją prawdziwą twarz!
Do bójki między Schlierenzauerem, a jego
kolegą z kadry – Michaelem Hayboeckiem, doszło w Hotelu Clarisso. Skoczek nie
potrafił zapanować nad emocjami i rzucił się z pięściami na przyjaciela. Ich
zachowanie wywołało niemałe zamieszanie wśród zebranych gości.
Nikt dokładnie nie zna powodu tej ostrej
wymiany ciosów, jednak krążą pogłoski, jakoby przyczyną stała się jedna z
obecnych tam podopiecznych domu dziecka.
Obaj skoczkowie ucierpieli w tym starciu.
- Co to za
brednie?!?!
Gregor aż wstał
z miejsca i rzucił gazetę Morgensternowi.
- Sam zobacz
– odparł i zacisnął dłonie w pięści. – O jakim oni piszą przyjacielu?! Ta gnida
nigdy nim nie była, nie jest i nie będzie! Obsmarowali mnie jako
niezrównoważonego psychola, który rzucił się na „niewinnego” kolegę z kadry. Na
dodatek uwzględnili w tym wszystkim
Baśkę!...
- Nie podali
jej przecież z imienia i nazwiska… Poza tym to jest napisane drobnym druczkiem,
nawet sam Pointner się nie skapnął – uspokajał go Thomas, chłonąc każde zdanie
artykułu i co jakiś czas unosząc przy tym kąciki ust do góry.
- No tak,
musiałbyś nie być sobą, żeby nie nabijać się ze mnie – skomentował rozżalony
Gregor.
- Pozytyw
jest jeden – zaczął głośno Morgi – akcja pomocy przynajmniej została
nagłośniona, i to jak!
Gregor
pokręcił głową zniesmaczony.
- Co mam
teraz zrobić?! Wykupić całe wydanie tej pieprzonej gazety we wszystkich
kioskach?
Schlierenzauer
rozpaczliwie szukał rozwiązanie, gdy zobaczył nadchodzącą Baśkę.
- Schowaj
to! Ona ma się o niczym nie dowiedzieć! To zepsułoby wszystko, na co tak długo
pracowałem. Całe szczęście, że jedziemy do Rosji, może sprawa trochę ucichnie.
Módl się, żeby ona jeszcze o niczym nie wiedziała! – szeptał w stronę
Morgensterna, chcąc zachować pełną dyskrecję.
Baśka
znużona i zaspana wlekła za sobą ogromną torbę podróżną, w kierunku postaci
Gregora.
- Cześć –
zaczęła zdyszana. – Sorry za spóźnienie, ale wiesz jak to jest, im więcej osób
tym wolniej wszystko idzie. Reszta jest przy kontroli paszportów – dodała,
uprzednio wskazując na kolejkę przy jednym z okienek na lotnisku.
Gregor
zdążył już zapomnieć o nieprzyjemnym artykule, ciesząc się obecnością Baśki, która
wydawała mu się dziś jeszcze piękniejsza. Czuł, że powoli traci rozsądek. Czy
normalnym było to, że uwielbiał kiedy się uśmiechała, kiedy cokolwiek
powiedziała, a nawet kiedy się wściekała?
- Coś się
stało? Tak się na mnie patrzysz? – zaniepokoiła się lustrującym ją od góry do
dołu Schlierenzauerem. – Aaaa! Pewnie nie możesz mnie poznać?! Faktycznie, nie
mam dziś kilograma tapety i eleganckiej sukienki na sobie tak jak w niedzielę –
powiedziała, poprawiając rękaw swojej bluzy.
- Nie, nie!
Po prostu ślicznie wyglądasz – zaprotestował, oczarowany jej osobą. Ubrana w
szarą zwyczajną bluzę, czarne legginsy, z rozpuszczonymi złotymi włosami, które
opadały jej na ramiona. Wyglądała zupełnie beztrosko.
- Ślicznie?
– zdziwiła się. - Dobrze się czujesz?
- Nie… to
znaczy tak! – Gregor sam zaczął mylić co myśli, a co może powiedzieć.
Baśka
uniosła brew, ale zdecydowała zlekceważyć jego nieogarnięcie. Stwierdziła, że
to pewnie pozostałości po oddanym ciosie Hayboecka.
- Co u
ciebie? – zagadnęła, uśmiechając się do Gregora na samo wspomnienie
niedzielnego wieczoru. Od początku do końca, bo wbrew oczekiwaniom zaliczała
ten wieczór do udanych.
- Dobrze,
dzięki twojej opiece medycznej pozbierałem się bardzo szybko.
Baśka
prychnęła. Ależ on był przewidywalny! Myślał, że rozczuli ją swoimi
komplementami wyjętymi rodem z podręcznika ABC podrywu.
Dopiero
teraz Gregor zdał sobie sprawę z tego, że tuż obok wciąż siedzi Thomas i z
uwagą przysłuchuje się ich rozmowie.
Schlierenzauer
zakrząknął i postanowił przedstawić sobie nawzajem dwie, bardzo bliskie mu
osoby.
- Basia, to
jest Thomas, mój przyjaciel. Thomas to jest Basia. Moja… yyy… przyjaciółka –
zgrabnie wybrnął z niewygodnej sytuacji.
Baśka
roześmiana podała rękę Morgensternowi, ten także uśmiechnął się do niej czarująco
i próbował nawinąć rozmowę, ale Gregor zaniepokojony i wyraźnie zazdrosny przerwał
im.
- No już
wystarczy! – i odciągnął Baśkę na bok, chcąc dokończyć rozmowę.
- Zdajesz
sobie sprawę z tego, że w Sochi będzie także Hayboeck? – zapytał przerażony tym
odkryciem. Był tak mądry, że kompletnie zapomniał o tym fakcie.
Dziewczyna
zmierzwiła mu dłonią włosy i beztrosko odparła:
- Wiem i
cieszy mnie to.
- Słucham?!
Schlierenzauer
poczuł, że już zupełnie nie łapie
psychiki tej niespełna osiemnastolatki.
- Chcę z nim
odbyć poważną rozmowę – tłumaczyła Baśka, będąc całkiem serio.
- Niby
dlaczego miałabyś z nim rozmawiać? Sprawa jest wyjaśniona, w zupełności –
powiedział Gregor, wspominając niedzielną bójkę.
- Ja wiem,
ja wiem… Walki samców i tak dalej. Tyle, że to ja sama wolałabym z nim na ten
temat porozmawiać. Myślę, że mamy sobie coś do wyjaśnienia. Uwierz mi, sama
muszę to załatwić. Być może on źle mnie zrozumiał i odczytał z mojego
zachowania zupełnie co innego.
Gregor nadal
jej nie rozumiał.
- Mimo to sądzę,
że nie powinnaś dążyć do wspólnej rozmowy. Bez mojej obecności.
- Chcesz
przez to powiedzieć, że odtąd wszystkie moje rozmowy będą kontrolowane? –
zszokowała się Baśka.
Schlierenzauer
z szelmowskim uśmiechem pokiwał głową.
- Ty zdajesz
sobie sprawę, że o to samo poszło z Hayboeckiem? O ograniczanie mojej wolności.
Nikt nie ma prawa tego robić. No może z wyjątkiem mojego przyszłego męża… -
zawahała się, śmiejąc się pod nosem.
- Widzę, że
myślisz przyszłościowo – zaśmiał się zadowolony Gregor.
- To chyba
dobrze, prawda? – podniosła dumnie podbródek do góry.
- Tak, tak –
gorączkowo zapewniał ją Schlierenzauer. – W takim razie zazdroszczę twojemu
przyszłemu mężowi…
- Nie wiesz
o czym mówisz – zaśmiała się Baśka, pukając się jednocześnie w głowę. – Poza tym
mi się nie spieszy do ślubu.
Gregor
westchnął zawiedziony.
- To co,
zbieramy się wreszcie? Z tego co słyszę, to nasz samolot już czeka –
powiedziała, zerkając na bilet i upewniając się, co do numeru lotu. W głębi
duszy zastanawiała się, co ona tu właściwie robi i dlaczego jedzie w daleką
Rosję z kompletnie nieznanym jej facetem, który, może się okazać, ma niecne
zamiary? Mimo wszystko jednak, nie czuła się przez niego zagrożona. Ten facet
wprawiał ja co najwyżej o nerwy bądź dla odmienności masę śmiechu.
Zamachała mu
biletem przed oczyma.
- Panie
Schlierenzauer, halo?!
- Tak, już
idziemy… - odparł zamyślony. Baśka poklepała go po ramieniu.
- Jedziemy
bawić się na twój koszt! – zakrzyknęła, bardzo rozbawiona całą sytuacją i
Gregorem, który teraz gorączkowo nad czymś rozmyślał, co jakiś czas zerkając na
wyświetlacz komórki.
- Obyś mi
przyniosła szczęście – powiedział Gregor, uśmiechając się i w myślach wyobrażając sobie dwa tygodnie
spędzone z Baśką, z dala od Sandry i jej uśpionej aktualnie czujności.
___________________________
Heeej :* Na gorączkowe prośby moich kochanych czytelniczek, wrzucam rozdział ósmy ^^ Ale znając moje umiejętności streszczania, pewnie nie będzie to co dla niektórych nowość :P Rozdział dedykuję mojej kochanej Ani, która pomagała mi kleić paseczki na technice i upewniła w tym, bym założyła konto na portalu dla singli (śmiech) :D
A tu obiecany filmik-cudo, który znalazłam w czeluściach internetu:
Wiesz, że kocham te pogawędki Morgensterna i Gregora, ale i tak muszę to powiedzieć! Wszystko wyszło Ci genialnie. Z niecierpliwością czekałam na ten rozdział, bo po tym streszczeniu tylko podsyciłaś moją ciekawość ;p Uwielbiam to, jak opowiadasz o swoim opowiadaniu ;p
OdpowiedzUsuńZazdrośnik z tego naszego Gregora! :) Co ja mam powiedzieć? Wszystko cudowne. Znów uśmiałam się jak nie wiem co. Kocham te twoje opisy ich uczuć. I zbulwersowany trener! Ciekawa jestem, czy jeszcze wystąpi w Twoim opowiadaniu i czy jeszcze naskoczy na chłopaków ;)
No i oczywiście Morgi z tymi swoimi radami dla Gregora - wiadomo, muszę o nim powiedzieć, bo to moja ulubiona postać z tego opowiadania ;p
Ale bym się śmiała, gdyby Sandra przyjechała do Sochi i by ich zobaczyła! I jakby Baśka zobaczyła ją! ;o To byłaby masakra... ^^
Lecę obejrzeć filmik.
Życzę dużo weny na dziewiąty rozdział - mój numer z dziennika mnie prześladuje!
Zuza ;*
Kocham tego, kto zrobił ten filmik!!! Rzeczywiście cudo!! *,* Internet skrywa wiele tajemnic ^^
UsuńI tak, jak w poprzednich komentarzach ujmowałam tak i teraz to ujmę:
OdpowiedzUsuńŚWIETNY post :D
I cała reszta :>
I pisz Kochana, pisz dalej, bo już usycham z ciekawości i niecierpliwości!
Czekam na kolejny rozdział i nie mogę wysiedzieć z podekscytowania!
Kocham tego bloga <3
Jestem ciekawa co takiego wydarzy się w Sochi, co będzie z Baśką i Gregorem i jaką rolę odegra w tym wszystkim Michael...
Także trzymam kciuki, mocno Cię ściskam! <3
Twoja Annie :D