- Miejsce
47, klasa pierwsza…
Powtarzała,
szukając miejsca w samolocie. Kiedy
minęła przedział, w którym miejsca zajęła grupa osób z domu dziecka, zaczęła
się niepokoić i z lekka dziwić. Poprawiła nerwowo opadającą na czoło grzywkę i
zmrużyła oczy.
Pani
Rozalka, która siedziała obok małej Lilki uśmiechnęła się do niej uspokajająco,
jakby przeczuwała, że Baśka zaraz wywoła tu awanturę.
Kiedy minęła
ją stewardessa, niosąca tacę z szampanem, jej przypuszczenia zaczęły układać
się w całość.
- Nie może
pani znaleźć miejsca? – zapytała uprzejmie kobieta koło trzydziestki,
przystając obok siedemnastolatki. – Zaraz pomożemy…
Rzuciła okiem
na bilet.
- Zapraszam
– powiedziała, otwierając niskie, białe drzwi prowadzące do drugiej części
samolotu, który jak się okazało, był zarezerwowany dla Austriaków i grupy
zaproszonej przez Schlierenzauera.
- Nie wierzę
– zniesmaczona kręciła głową. Prychnęła oburzona. – Co za perfidny człowiek!
Złościła
się, choć wiedziała, że w tym wypadku jest bezradna. Okazało się, że jej bilet
został przydzielony „zupełnie przypadkowo” do przedziału skoczków.
- Wygląda na
to, że trafił się pani ten unikatowy bilet – zaczęła stewardessa – W poprzednim
przedziale zabrakło już miejsc, więc jedna osoba została dołączona tu.
Mówiła to z
takim spokojem, że Baśce nie mieściło się to w głowie. Jej wzrok padł na
Schlierenzauera, który dziwnym przypadkiem siedział na miejscu numer 48 i
czytał zawzięcie gazetę. Na jego twarzy malował się jednak chytry uśmieszek.
- Dziękuję,
dalej poradzę sobie sama – zbyła stewardessę, która chciała ją jeszcze
poczęstować szampanem.
Dotarła do
przeznaczonego jej miejsca i obrzuciła Gregora obrażonym spojrzeniem.
- Nieźle to
sobie ukartowałeś. Ciekawi mnie to, jak przekupiłeś tę babkę, bym to właśnie
jakimś cudem ja otrzymała to unikatowe miejsce obok ciebie? – dociekała Baśka,
siląc się na uprzejmy ton głosu, choć przemawiała przez nią wściekłość wobec
bezradności. Co miała zrobić?! On płacił, on stawiał warunki. Kto bogatemu
zabroni?
Gregor nie
protestował, tylko dalej sobie z niej drwił.
- Ha! Ale
nie myśl, że sobie pogadamy podczas podróży. Ja zazwyczaj jestem bardzo apatycznym
pasażerem. Praktycznie nie gadam w podróżach. Nigdy. Ach, no i jeszcze jedno…
mam chorobę lokomocyjno-samolotowo-podróżniczą-… i chyba alergię na ciebie!
Siliła się
na rozdrażnienie go, ale jej zaczepki chyba nie robiły na nim wrażenia.
-
Zapomniałaś dodać jeszcze, że masz chorobę psychiczną… - uzupełnił jej wyliczenia, uśmiechając się znad gazety.
Baśka
zerknęła na niego kątem oka i już wyobraziła sobie tę podróż, którą umilać jej
miał sam Gregor. Choć w głębi duszy zastanawiała się, czy to właśnie nie ona
wystąpi w tej roli, przynajmniej z założeń samego Schlierenzauera.
- Czytaj
sobie, czytaj… gazet ci zabraknie, bo słowem się do ciebie nie odezwę – mówiła,
chcąc go jakoś tym rozdrażnić.
- Myślę, że
nie podołasz temu zadaniu – droczył się z nią.
- Mało mnie
znasz – rzuciła.
- Masz rację
– odparł i odłożył gazetę. Odwrócił się do niej, pesząc spojrzeniem. – Dlatego
chciałbym cię lepiej poznać.
Baśka nie
wiedziała co ma o tym sądzić. Wybuchnęła śmiechem i kręciła głową
niedowierzająco.
- Boże,
czemu mnie pokarałeś takim współpasażerem?!
Wyłączyła
komórkę na rozkaz stewardessy i zaczęła szukać w torebce swojej mp3-ki.
Nałożyła na uszy słuchawki i z zadowoleniem zerknęła na Gregora, który z
poważną miną wczytywał się teraz w dalszą część jakiegoś artykułu.
Wzruszyła
ramionami i zamknęła oczy. Zapięta pasami i przymuszona do siedzenia obok
Schlierenzauera przez najbliższe cztery godziny. Aby choć w pewnym stopniu zapomnieć
o owych „trudnościach”, włączyła swoją ulubioną playlistę. Mimo słuchanych
piosenek, wciąż słyszała pochrząkiwania Gregora i szelest przerzucanych stron
gazety. Próbowała to ignorować, ale stawało się to coraz bardziej nieznośne.
Zdecydowała jednak lekceważyć jakiekolwiek próby zwrócenia na siebie uwagi.
Wylatywali
właśnie z Polski, z jej ukochanego Zakopanego… Nie lubiła takich chwil. Bała
się. Bała się zmian, bała się nowych ludzi, którzy wchodzili do jej życia, bo
prędzej czy później z niego wychodzili, wykwintnie je deformując. Wyczuwała
nosem męskie perfumy, które musiały należeć do Gregora. Wciąż nie dawał jej się
skupić, a raczej oderwać od rzeczywistości. Nie potrafiła zapomnieć o tym, że
jest tu gdzie jest i z kim jest. Sama nie wiedziała kiedy, mimowolnie zaczęła
nucić fragment słuchanej właśnie piosenki:
I am like
glass easy to break
So be careful now of what you say*
So be careful now of what you say*
- Rozumiem,
że to jakieś wskazówki dla mnie? – spostrzegawczy Gregor nie omieszkał skomentować
śpiewanych właśnie słów.
Baśka, która
mimo słuchawek w uszach słyszała wszystko, nawet najdrobniejszy szelest gazety,
obrzuciła go niechętnym spojrzeniem.
- Nie pochlebiaj sobie. Żeby mnie zranić
najpierw trzeba dla mnie coś znaczyć – powiedziała cicho, unikając jego wzroku.
Po chwili jednak zdała sobie sprawę, że nie dotrzymała słowa i odezwała się do
Schlierenzauera.
- Nie
zachowuj się jak dziecko – powiedział Gregor, zabierając jej słuchawki i
wyłączając mp3-kę. – Nie po to cię tu
zaprosiłem, żebyś teraz całą drogą milczała!
- Ha!
Wiedziałam, że masz w tym wszystkim jakiś ukryty cel! Nie będę twoją
zakładniczką – powiedziała, ale Gregor zatkał jej usta dłonią. – To mam gadać,
czy nie?!
Schlierenzauer
zaśmiał się, obserwując czy reszta pasażerów zbytnio się nie zainteresowała ich
dziwną relacją.
- Cicho… -
wysyczał jej do ucha. – Jak będziesz tak wrzeszczała to cię wysadzimy. Na
Kamczatce.
- To nie w
tę stronę, Kamczatka jest dalej, za Soczi – odparła, przypominając sobie w
myślach mapę świata i słowa nauczycielki od geografii, jak gdyby w tej chwili
była to najnormalniejsza rzecz na świecie.
- I widzisz,
już gadasz jak normalny człowiek – uspokoił się, uwalniając jej usta.
Baśka
zdezorientowana zamrugała kilkakrotnie oczami i wyrwała mu z rąk swoje
słuchawki i mp3-kę.
- Gazeta ci
się skończyła? – zapytała z wyrzutem. – A jak nie, to czytaj dalej i nie dręcz
innych… Bo jak tak dalej pójdzie to sama poproszę pilota, żeby mnie wysadził. W
powietrzu.
Do ich
foteli podeszła stewardessa ze stolikiem pełnym dań z różnych kuchni świata,
jak przystało na pierwszą klasę samolotową. Baśka z oniemieniem obserwowała serwowane
owoce morza, wszelakie gatunki ryb oraz mięsa i sałatki.
- Co…to…to?
– wskazała palcem na jedną z potraw, krzywiąc się z obrzydzenia.
Gregor z
ironicznym uśmiechem, objął ją z lekka ramieniem, jak gdyby próbował udawać
przed stewardessą, że są parą.
- Basiu,
kochanie, na co masz ochotę? Może spróbujesz roladki jagnięce z szynką i serem, albo… jesienne daube z wołowiny?
- Chcesz
mnie otruć!? – rzuciła z wyrzutem do Gregora, nie zważając na stojącą obok
stewardessę, która notabene, wciąż się uśmiechała i z rozanieleniem ich
obserwowała.
- A pan,
panie Gregorze, co pan wybiera? Polecam indyka w pomarańczach – mówiła słodkim
głosem, trzepocząc przy tym rzęsami. – Może pańska dziewczyna wybierze tę samą
potrawę?
Baśka momentalnie
podniosła głowę, wyłapując niebezpieczny wyraz. Dziewczyna. Dziew-czy-na. Schlierenzauerowi
jednak taka pomyłka stewardessy jak najbardziej odpowiadała.
- Że jak?! –
wybuchnęła, uderzając Gregora z łokcia w żebro. Na jego twarz wypłynął grymas
bólu, ale nie dał tego po sobie zbytnio poznać. Nie przestawał się uśmiechać i
jeszcze mocniej przytulił do siebie wyrywającą się Baśkę, przez co wyglądali jak
para niezrównoważonych.
- Ma pani
rację… Moja d z i e w c z y n a podziela mój gust – powiedział, co Baśka
skwitowała uniesieniem brwi. – Prawda kochanie? Dlatego poprosimy tego indyka w
pomarańczach. Ja poproszę jeszcze sok z winogron, a ty? – zadał pytanie
naburmuszonej Baśce.
- Sok
pomarańczowy – odpowiedziała, wyrywając się mu.
Kiedy
stewardessa odeszła, nie dała za wygraną i uwolniła się od jego uścisku.
- Odbiło
ci?! Co to w ogóle miało znaczyć – zapytała, próbując ochłonąć zarówno ze złych
emocji jak i tych dobrych, z którymi wiązało się objęcie jej przez Gregora.
Udawała, że wcale jej się to nie podobało, nie chcąc by za bardzo się do niej
zbliżył. Poprawiała nerwowo swoją bluzę, jak gdyby chciała odwlec w czasie
moment, w którym spojrzy mu prosto w oczy.
- Nie
podobało ci się? Przecież ta pani sama nas wzięła za parę – tłumaczył wyraźnie
zadowolony z takiego obrotu sprawy. – Nie sądzisz, że ładnie byśmy razem
wyglądali?...
- Proszę
cię… - prychnęła Baśka. – Chyba żyjesz w innym świecie. Razem z tymi swoimi
roladkami jagnięcymi – odpowiedziała, przedrzeźniając go.
- Ale i tak
musisz ich kiedyś spróbować. Myślę, że będziemy mieli jeszcze nie jedną okazję…
- powiedział prawie niesłyszalnie, uśmiechając się łobuzersko pod nosem.
- Jak
będziesz się tak do mnie przystawiał to zadzwonię do rzecznika praw dziecka –
odparła hardo, wywołując u Gregora niepohamowany śmiech. – Albo zamienię się
miejscami z panią Rozalką!
O dziwo jej
ostatni argument najlepiej poskutkował i Gregor już się trochę uspokoił, jak
gdyby pani Rozalka była największym postrachem świata.
- Mam
nadzieję, że pokoje w Sochi mamy oddzielne?! – wpadła na pytanie, którego
odpowiedzi powoli zaczęła się obawiać.
Gregor uśmiechał
się głupkowato i nic nie mówiąc, nabierał powietrza do ust.
- Nie!... –
Baśka wycelowała w niego palcem, jak gdyby obawiała się pewnej odpowiedzi. – Bo
zabiję, przyrzekam!
- Muszę cię
zmartwić – zaczął Gregor. – Widzę, że już bardzo ucieszyłaś się na myśl o
naszym wspólnym pokoju, ale… nie tym razem!
- Uff… -
odetchnęła z ulgą, zachowując kamienną minę. – I co to w ogóle za sugestie, że
nie tym razem?!
- Wiesz…
nigdy nie mów nigdy – odpowiedział Gregor.
- Ty to
jednak jesteś głupi – skwitowała, dostrzegłszy podążającą w ich stronę
stewardessę, która prowadziła ze sobą mały stoliczek na kółkach, na którym prezentowały
się owe indyki z pomarańczami.
- Bardzo
proszę – podawała im kolejno talerze, a soki umiejscowiła w specjalnych
wcięciach w obudowie foteli. – Życzę miłego posiłku.
- Dziękujemy
– odpowiedział za dwóch Gregor i od razu zabrał się za pałaszowanie swojej
potrawy. – No, i to się nazywa prawdziwe żarcie!
Zaczął jeść
swoją porcję, gdy dostrzegł, że Baśka nawet niczego nie tknęła.
- Dlaczego
nie jesz? Jest naprawdę pyszne. Jak chcesz to zamówię ci coś innego – odparł,
pomiędzy jednym a drugim kęsem.
- Jedz,
jedz, nie przerywaj sobie – uspokajała go. – Może zjem później – dodała, wcale
nie mając ochoty na zaserwowane im posiłki, których nie zwykła jadać.
Gregor
wzruszył ramionami i powrócił do jedzenia swojego zestawu.
- Biedny
indyk – skomentowała z żalem w głosie, ponownie zerkając na talerz. – Musieli
go ubić, żeby teraz „śmietanka towarzystwa” mogła się nim zajadać. Ja w tej
zbrodni nie zamierzam brać udziału – uniosła ręce do góry.
Schlierenzauer
jednak nie wzruszył się losem spożywanego właśnie indyka, ale bardziej
zainteresował się znudzoną Baśką.
- Zagramy w
karty? – zaproponował.
Dziewczyna zaskoczona
taką propozycją nawet się z niej ucieszyła. Lubiła i, co najważniejsze,
potrafiła grać w karty. Wymiatała jak nikt inny, wielokrotnie będąc przyłapywana
na hazardzie przez panią Rozalkę.
- Ale o coś?
– upewniła się co do celu tej zabawy.
Gregor
uśmiechnął się pod nosem. Zakłady i rozrywki tego pokroju były jego
specjalnością.
- Jeśli
wygram to… będziemy udawać parę przez cały czas trwania igrzysk.
Zupełnie
zapomniał, że mogłoby to być pewną nieostrożnością z jego strony, biorąc pod
uwagę, że tak naprawdę wciąż miał dziewczynę. I to daleko stąd.
Baśka pewna
swoich umiejętności nawet się nie zawahała, i ku zdziwieniu Gregora, od razu
przystała na tę propozycję.
- A jeśli
wygram ja, to pomożesz nam przy remoncie domu dziecka – powiedziała.
- Jesteś
pewna? Idziesz na ten układ? Wiesz, że jeśli ja zwyciężę…
- Nie masz
szans – odparła pewna siebie i wyrywając mu pośpiesznie talię kart z dłoni,
zaczęła je tasować.
Więc uważaj na to co mówisz
____________________________
Hej :* Wow, to już mój dziewiąty rozdział ^^ Sama siebie nie poznaję :P Normalnie już dawno zawiesiłabym bloga, a tu wyjątkowo mam tyle pomysłów :D Mam nadzieję, że rozdział się podoba :) Pewnie same zastanawiacie się ile tu łącznie wyjdzie rozdziałów i powiem Wam, że nie mam konkretnie ustalonej liczby. Póki co piszę kolejne, na tyle ile mam pomysłów. Wszystko co sobie zaplanowałam musi się wydarzyć, a jakby nie patrzeć to akcja dopiero się rozkręca :P Więc możecie się spodziewać jakichś 30 rozdziałów ^^
Rozdział dedykuję mojej kochanej Zuzce :* Ja dla niej dziewiąty, a ona mi trzynasty, a co mi tam! :D Taki mały szantażyk :)
Pozdrawiam Was i zabieram się za niemiecki :*
PS Jakby co to cytat w tekście pochodzi z piosenki Natalii Lesz - Fall.
Haha tak się uśmiałam, czytając ten rozdział, że aż babcia przyszła do pokoju spytać co mi jest :D
OdpowiedzUsuńNastępny zakładzik? Oj Gregor! Ale on rozrzutny!
Ale sobie moment na skończenie wybrałaś! Teraz nie będę mogła zasnąć przez ciebie, bo będę ciągle myśleć o tym, kto jednak wygrał ten zakład!
Pani Rozalka największym postrachem świata!!! Nie no, nie mogę!! Uwielbiam ją! Wiesz o tym ;p I jakoś nie mogę sobie wyobrazić pani Rozalki siedzącej tuż obok Gregora w samolocie!
Co by tu jeszcze... Tak patrzę na to opowiadanie i mi wszystko, co miałam napisać, ucieka -,-
No w każdym razie rozdział był cudowny, zresztą, który nie był? Wszystko genialnie opisałaś, był mnóstwo śmiechu. Podoba mi się, jak piszesz o Baśce i Gregorze. Ta ich relacja jest genialna! Taka trochę po swojemu dziecinna - to całe przekomarzanie się i w ogóle, ale widać, że z każdym ich spotkaniem ich uczucia wobec siebie rosną. Nie wiem, jak napisać o co mi chodzi -,- mam nadzieję, że mnie choć w części zrozumiesz.
Pozostaje mi tylko czekać na 10 rozdział, by dowiedzieć się, co z ich zakładem - tak nawiasem mówiąc to gra w karty kojarzy mi się tylko z moim opowiadaniem i wycieczką do Władysławowa *,*
Co do rozdział u mnie to trochę poczekasz niestety, ale 13 musi być!! I to już nie jest przypadek! To jest co najmniej dziwne!! :D Wiesz co mam na myśli ;p I dziękuję za dedykację - szantażyk zawsze spoko ;p
Twoja największa fanka!
Zuza ;*
hej.bardzo fajny rozdział ,czekam z utęsknieniem na następny ,krótki ten mój komentarz ,ale szczery.pozdrawiam monika
OdpowiedzUsuńp.s.kiedy nowy rozdział?
Hej :* Cieszę się, że czytasz i podoba Ci się moja twórczość :) Nawet nie wiesz, ile radości dają mi takie komentarze jak ten! :D Rozdział 10. pewnie będzie w następnym tygodniu, bo za dużo mam teraz na głowie. I niestety nie da rady tego przeskoczyć, a sama bardzo chciałabym już mieć chwilę spokoju i napisać coś :D Ale pomysł jest, więc rozdział w 100 % będzie. W najlepszym wypadku przewiduję, że pojawi się w czwartek :)
UsuńPozdrawiam również :*
Vanilla