- Dyrdymały jakieś! – wściekała
się Baśka, czytając chyba już z setny raz list od Schlierenzauera. Za każdym
razem próbowała odnaleźć w nim ukryty sens, ale niewiele z tego jej
przychodziło. Nie było w nim żadnego przesłania, gdyż Schlierenzauer skupił się
przede wszystkim na faktach. Przeprosił ją i poinformował o kosztownej
niespodziance. Jak sam dodał, wszelkie jego działania miały na celu jedno:
zaskarbienie sobie jej przychylności. Spodobała mu się? Chcąc, nie chcąc rozpatrywała
w głowie taki scenariusz. Musiało tak być, gdyż praktycznie nie znając jej,
chciał się z nią umówić. Chyba jednak źle trafił. Baśka bała się kontaktów z
mężczyznami i ciężko przychodziło jej zaufanie. A tym bardziej jeśli chodziło
tu o słynnego sportowca, który mimo wszystko – był z innej bajki.
– Ale jak by nie było, dzieciaki będą miały
ferie – przypomniała sobie. Dokładnie od poniedziałku w całej Małopolsce miała
rozpocząć się dwutygodniowa przerwa zimowa.
Starała się rozważyć wszystkie
„za” i „przeciw”. Do tej pierwszej grupy można byłoby zaliczyć m.in. możliwość
wyjazdu dzieciaków, a co za tym idzie, zafundowanie im masy świetnych
wspomnień. Poznali by resztę ekipy skoczków, mogliby też oglądać inne
konkurencje olimpijskie.
A przeciw? Baśka obawiała się tej
kolejnej konfrontacji z Gregorem. Teoretycznie ich znajomość nie osiągnęła
jeszcze zbyt dużego pułapu. Ledwo co się
znali, a mimo to zdążyła obdarzyć go szczerym brakiem sympatii! Nie trawiła go,
ale przecież nie mogła okazać się egoistką. Nigdy tak nie postępowała. Zawsze
starała się przede wszystkim myśleć o dobru innych. Często nawet lekceważyła
siebie, swoje potrzeby i uczucia.
Zerknęła na
zegarek, orientując się przy tym, że powinna już zbierać się na skocznię.
Próbowała wmówić pani Rozalce, że źle się czuje, ale wszystkie jej starania na
nic. Kiedy ta kobiecina się na coś uprze, nie ma siły, która by ją od tego
odwiodła. Umyśliła sobie dziś, by to właśnie podopieczni domu dziecka wręczali
nagrody trzem najlepszym drużynom. I niestety do tego grona wytypowała także
Baśkę.
Dziewczyna
niechętnie wzięła do ręki swoją torbę moro, zarzuciła ją na ramię i opuściła
pokój, trzaskając drzwiami.
*
Konkurs
drużynowy nie różnił się praktycznie niczym od tego piątkowego. Ponownie
dominowali Austriacy, którzy zdecydowanie wyprzedzili drugich Polaków. Mimo to, Baśka cieszyła się z osiągnięcia
polskich skoczków, które było dobrym prognostykiem przed zbliżającymi się
igrzyskami.
Tylko raz,
przypadkowo, spotkała się wzrokiem z Gregorem i natychmiast się odwróciła,
czując, że z lekka panikuje. Jego wzrok był wyprany z jakichkolwiek emocji.
Przeraziło ją to. Nie uśmiechnął się do niej, nawet nie spojrzał się tak
przekornie jak dotąd zwykł – nic. Po prostu patrzył się jej prosto w oczy i nie
spuszczał wzroku, czekając aż ona zrobi to pierwsza.
Miała
wrażenie, jakby chciał przyprawić ją o poczucie winy.
W wręczaniu
medali miała jej pomóc jeszcze Karolina i Magda. W duchu modliła się, by nie
przyszło jej gratulować Austriakom. Zdecydowanie by tego nie zniosła.
Ku jej
najgorszym przeczuciom dziewczyny powędrowały do Polaków i Słoweńców, a jej nie
pozostał nikt inny jak drużyna austriacka. „Jak
pech to pech” – pomyślała i biorąc głęboki oddech ruszyła w kierunku
pierwszego stopnia podium. Towarzyszył jej jeszcze dwunastoletni Wiktor, kolega
z ośrodka, który trzymał tacę z medalami.
Starała się
zachować zupełny spokój. Pierwszym skoczkiem, któremu przyszło jej gratulować
był Andreas Kofler. Zawiesiła mu medal na szyi i pocałowała dwukrotnie w
policzek. Zachowywała pełen profesjonalizm, jednak nie była pewna czy podobnie
będzie przy ostatnim zawodniku. Tak samo postępowała z Morgensternem i
Michaelem Hayboeckiem, który przy okazji próbował nawiązać z nią dłuższą
rozmowę.
- To cała
przyjemność po naszej stronie wygrać t a k i konkurs – mówił, wyraźnie
podrywając Baśkę. – Liczę, że jeszcze się spotkamy.
Speszona nic
mu nie odpowiedziała, bo nie dość, że przyszła kolej na gratulacje dla Gregora,
to zauważyła, że nie był on zadowolony z tej konwersacji z Hayboeckiem. Nie
ułatwiał jej zadania, bo ani się nie śmiał, ani nie kiwał tępo głową, tylko
cały czas ją obserwował i czekał, aż to ona coś powie. Czasu nie miała zbyt
wiele, więc nie mogła wpatrywać się w niego i rezygnować z każdych słów, które
wpadły jej do głowy.
Koniec
końców, wyszeptała mu zwykłe „gratuluję” pocałowała, tak jak innych skoczków,
dwukrotnie w policzek. Mimo to musiała przyznać, że będąc tak blisko Gregora
poczuła jak jej serce zaczęło mocniej bić. Ową zmianę zapisała na konto nerwów i stresu, a nie jakiegoś głębszego uczucia do skoczka.
Nie chciała
wiedzieć już jego miny, więc odeszła na teren, gdzie teoretycznie nic już jej
nie zagrażało ze strony Blondasa.
Ceremonia
dekoracyjna dobiegła końca, ale jak się okazało, to nie był jeszcze koniec
atrakcji związanych z akcją charytatywną.
- Baśka, ty
pamiętasz, że dziś jeszcze impreza? Mają przyjść wszyscy sportowcy,
organizatorzy, sponsorzy… - wypaliła pani Rozalka.
- Tego mi
jeszcze brakuje, no! – siedemnastolatka wyraźnie się wkurzyła. Liczyła na
spokojny powrót do ośrodka i ostateczne zniknięcie Schlierenzauera z pola jej
widzenia, podobnie jak z życia.
- Kompletnie
cię nie rozumiem, dziewczyno. Cały ten weekend jesteś jakaś użądlona. Ogarnij
się, ubierz elegancko, nie upijaj się i nie zrób wstydu. Masz moje błogosławieństwo
– dodała zadowolona opiekunka.
- A jak
chciałam iść na imprezę do Prestige’u to mi pani nie pozwoliła! – powiedziała z
wyrzutem Baśka. – Podczas gdy teraz
zostaje siłą wypychana na bal dla burżujów.
- To było co
innego… Przecież nie puszczę cię na jakąś dyskotekę pełną zboczeńców.
Pełnoletnia to ty jeszcze nie jesteś, moja droga – zagroziła jej palcem.
„Taaa… zboczeńców to zdecydowanie wszędzie
można spotkać”- dodała w
myślach i uśmiechnęła się jak gdyby nigdy nic.
W sumie,
pani Rozalka miała niezaprzeczalną rację. Nie była ostatnio w humorze, ale
teraz postanowiła tylko i wyłącznie dobrze się bawić i po prostu nie zwracać
uwagi na Schlierenzauera. Bo i po co? Bezsensowne było ciągłe zaprzątanie sobie
nim myśli.
Gawędziła
jeszcze jakiś czas z opiekunką, póki nie podszedł do niej Hayboeck, prosząc o
rozmowę. Zgodziła się.
- Czeeeść –
zaczął, a na jego twarzy momentalnie pojawił się banan. – Michael jestem.
Podał jej
swoją dłoń. Kolejne spotkanie, kolejne zapoznanie ze skoczkiem, a jednak tak
bardzo odmienne od tego z Gregorem.
- Hej, miło
mi, Basia jestem.
Pokiwał głową i patrząc tak na nią, wycedził:
- Będziesz
dziś na imprezie charytatywnej?
Nie wydawał
się być jakimś nachalnym typem. Po prostu zapytał się. Baśka bynajmniej nie
odebrała tego jako czegoś dziwnego. Mało tego, jego pytania nie wywierały na
niej żadnego, kompletnie żadnego wrażenia.
- Może –
odparła krótko, nie będąc skorą do podtrzymywania tej rozmowy. – Ze wskazaniem
na będę.
Te słowa
chyba uspokoiły Michaela, gdyż znacznie
się rozgadał. Mówił o tych dwóch konkursach, atmosferze w Zakopanem ,
dzisiejszej wygranej…
- Cieszę się, że cię spotkałem. W zasadzie to
wiedzieliśmy się już pierwszego dnia, prawda?
Faktycznie.
Nie poznała go od razu, ale kojarzyła skądś te jego blond włosy i mocno rysy
twarzy. Swoją drogą był całkiem przystojny, ale chyba nic poza tym.
- Zgadza się
– przytaknęła żwawo. Odpowiadała mu półsłówkami, tak jakby chciała go zbyć, ale
jego to nie zrażało. Dalej coś opowiadał, gestykulował i popisywał się przed
nią. Pewnie wciąż by go słuchała, ale przy swoim boku ujrzała Schlierenzauera,
który poważnym tonem spytał, czy może z nią porozmawiać. Zdezorientowany
Hayboeck początkowo nie był skory do opuszczenia dziewczyny, ale pod naciskiem
wzroku Gregora odszedł. Mogłaby mówić o nim co chce, ale tym razem szczerze
dziękowała mu za to, że się tu pojawił. Nie miała ochoty toczyć dłużej dialogu
z Hayboeckiem.
- Otrzymałaś
mój list? – zapytał, obserwując zwężonymi oczami każdy ruch jej mimiki, jakby
chciał odczytać z niej ukryte emocje. Będąc przygotowana na podobne pytania,
bez chwili zawahania postanowiła mu odpowiedzieć.
- Nie
zważałam na te banały, których nawciskałeś tam bez liku – tłumaczyła, chcąc coś
usprawiedliwić lub wyjaśnić, co jeszcze mocniej zaintrygowało Gregora.
Zrozumiał, że treść listu w pewnym stopniu na nią wpłynęła. - Niby o tych
przeprosinach i tak dalej… Wciąż jednak nie rozumiem, dlaczego fundujesz nam
taki kosztowny prezent i jestem pewna, że masz w tym swój ukryty cel. Zgadłam?
– mówiła z powagą w głosie.
Schlierenzauer
zaprotestował wzruszając ramionami.
- Wszędzie
dopatrujesz się drugiego dna? Nie potrafisz uwierzyć, że ktoś po prostu chce
zrobić coś dobrego i tym samym
przeprosić cię?
Zamilkła.
Obserwowała Gregora z chmurną miną.
„Czy aż tak dobrze potrafił kłamać?” – pomyślała.
- Zresztą
nieważne… Nie będę ci się narzucał, choć zauważyłem, że tylko do mnie podchodzisz z taką rezerwą, a nawet arogancją
– odparł Schlierenzauer.
- Oskarżasz
mnie o arogancję?! – wzburzyła się Baśka.
- Po prostu
widziałem jak sobie dyskutowałaś z Hayboeckiem i nie miałaś przy tym żadnych
oporów!
- Bzdura –
przerwała mu porywczo.
- Na pewno?
– ironicznie spytał Gregor. – Ja odniosłem inne wrażenie. Ale to nieistotne.
Rozumiem jednak, że przeprosiny przyjęte?
Chciał się
upewnić i nie było w tym nic dziwnego.
- Tak...k –
zawahała się przez chwilę. – Jednak myślę, że na tym powinniśmy poprzestać i zakończyć
tę naszą znajomość. Zaoszczędzimy sobie nerwów.
Gregor
roześmiał się nerwowo i rzucając krótkie „cześć”, odszedł.
*
Wrócił do
hotelu by odświeżyć się przed imprezą, na której miał się pojawić. Wcale nie
miał ochoty na nią iść, lecz z grzeczności czuł się zobowiązany.
- Te, Gregor
– zagadał Morgi, zawiązując sobie krawat na białej koszuli. – Mam newsa. Nasz
Misiek zarywa do twojej Baśki.
Schlieri
zerknął na niego raz i drugi, po czym odparł:
- I tak nie
ma u niej szans.
- Skąd ta
pewność? – zaciekawił się Thomas. – Słyszałem jak mówił coś Koflerowi o jakiejś
nieziemskiej lasce, którą tu spotkał i z którą ma być dziś na imprezie. Domniemam,
że to właśnie o nią chodzi.
Gregor
zerwał się z sofy jak oparzony. To był kolejny raz, kiedy ta Baśka pogrywała
sobie z nim. Może powinien działać bardziej stanowczo? Może te bilety i ta cała
szopka z pomocą dla dzieciaków wcale tak jej nie zmiękczyła?!...
- Co za
dziewczyna… - wymamrotał pomiędzy swoimi myślami.
-
Faktycznie, coś chyba w sobie ma skoro wszyscy tak do niej lecicie jak ćmy do
światła – skomentował Morgenstern. – Ale ty to chyba dalej uganiasz się za nią
tylko dlatego, że wjechała ci na ambicję, nie?
Schlierenzauer
pokiwał głową zaciskając pięści.
- Jasne –
odparł wymijająco. – Nie ma w niej nic, czego nie byłoby w innych dziewczynach.
Tak naprawdę mam ją gdzieś. Po prostu, chcę
ją sprowadzić na ziemię. Niech nie myśli, że jest jakimś bóstwem.
- … ty też
tak nie myśl - wymamrotał pod nosem Thomas, ale Gregor tego nie usłyszał.
- Chyba
muszę działać bardziej zdecydowanie – gadał Schlieri, przechadzając się
niespokojnie po pokoju.
- Eee! Tylko
nie rób głupstw! – ostrzegał go Thomas. – Masz ją tylko poderwać, taka była
umowa.
- A o czym
ja niby mówię? – sprostował go Gregor, wybierając spośród swojej kolekcji
perfum te odpowiednie na dzisiejszy bal.
- To będzie nasz wieczór, Baśka – powiedział z
triumfalnym uśmiechem, puszczając oczko do swojej postaci odbitej w lustrze.
______________________________
KAMIL STOOOCH MISTRZ!!! ♥ I pomyśleć, że wyczaiłam go już w 2004 roku.... :P Od zawsze wiedziałam, że ma mega potencjał ^^
Buźka :*
PS Jestem mega szczęśliwa, że grono czytelników wciąż się powiększa, ale najbardziej wzrusza mnie ilość odwiedzin z Niemiec i USA... Nie wiem jak Wy to czytacie, kochani obcokrajowcy, ale uwielbiam was!!! :D Tak samo zresztą jak pozostałe moje kochane czytelniczki (czytelników? :D) :* LUV YA.
Po pierwsze - bo oczywiście ostatnio zapomniałam napisać - fajną masz czcionkę ;)
OdpowiedzUsuńhaha, czytam sobie, czytam i tu nagle "...Magda... Wiktor..." - kocham Cię za te imiona!!! *,*
Baśka jest użądlona? Pani Rozalka ma świetne powiedzonka - chyba można te jej odzywki zaliczyć do powiedzonek? :)
Czy w twoim opowiadaniu będą sami Austriacy? Najpierw Gregor, Mogri, a teraz Michael :D
Och co ten Gregor znowu wykombinował, co? Poza tym bardzo lubię postać Morgiego u Ciebie. To taki dobry kumpel ;D on i pani Rozalka to moje ulubione postacie tutaj :D Ale to pewnie już wiesz.
Uwielbiam to opowiadanie! takie z humorkiem, a nie spotkałam się z opowiadaniem, które w każdym rozdziale miałoby choć odrobinę tego humorku. A u Ciebie to jest!
Jak zwykle na końcu tradycyjny fragment o chłopcach :D Który zawsze namąci mi w główce :)
Wiesz, jak zżera mnie ciekawość co ty tam wymyślisz dalej? Co się stanie na balu? Co będzie w Soczi? Nie wiesz! Na pewno nie wiesz! ;p
Już się tak nie chwal, ok? ;p Ale zgodzę się, Kamil to mistrz!!! - dopiero teraz się skapnęłam, że on ma na imię Kamil - wiesz o co mi chodzi, a raczej o kogo...
Nie bój się, jakoś sobie radzą, skoro czytają, prawda? Może to Polacy? ;p
Życzę Ci jeszcze więcej wyświetleń - może tym razem z Austrii? ;p
Zuza ;*
I kolejny świetny rozdział! <3
OdpowiedzUsuńJa nie wiem, jak ty to robisz, że cokolwiek napiszesz, to tak bardzo człowieka wciąga, naprawdę!! :D
A Michael, który wdarł się pomiędzy Baśkę, a Gregora to też intryga taka się święci...
Czuję to w kościach! ;)
<3